Warren Buffett, miliarder i CEO międzynarodowej firmy holdingowej Berkshire Hathaway (NYSE: BRK.A), ogłosił, że w zeszłym tygodniu złożył rezygnację z funkcji powiernika w Fundacji Billa i Melindy Gatestów.
Odejście Buffetta ma miejsce dwa miesiące po tym, jak współzałożyciel Microsoftu (NYSE: MSFT) Bill Gates zapowiedział rozwód z żoną i współzałożycielką Fundacji Gatesów, Melindą French Gates. Oprócz tego nadchodzące okresy będą dla organizacji czasem zmian, jako że byłe małżeństwo ma w planach przeprowadzenie restrukturyzacji. Amerykański inwestor podkreśla, że chociaż od pewnego czasu był dość bierny, jeśli chodzi o pełnienie obowiązków powiernika, to wciąż dzieli z Gatesami "w 100%" te same cele i ambicje. Powiedział też, że jego uczestnictwo nie jest już dłużej potrzebne do realizacji tych założeń. Podając powody rezygnacji, Buffett nie wspomniał ani o rozwodzie ani o nadchodzącej restrukturyzacji.
Szef Fundacji Gatesów Mark Suzman ujawnił wcześniej, że dyrektor generalny Bershire dyskutował z parą na temat losów tej instytucji w obliczu ich rozwodu. W środę, kiedy Buffett poinformował o odejściu, Suzman zapowiedział, że więcej szczegółów związanych z zarządzaniem Fundacją zostanie opublikowanych w lipcu. Jak doniósł Wall Street Journal, Gatesowie rozważają przekazanie władzy w ręce członków zarządu lub zatrudnienie zewnętrznych dyrektorów.
W reakcji na negatywne komentarze Buffett opublikował list, w którym bierze w obronę siebie i swoją działalność charytatywną. Taka krytyka wpisuje się w obecne nastroje Amerykanie, którzy są w coraz mniejszym stopniu wyrozumiali w stosunku do miliarderów. Podczas gdy większość obywateli USA dotkliwie odczuła skutki pandemii koronawirusa, portfele najbogatszych jeszcze bardziej się powiększały na przekór masowym zwolnieniom i recesji. Poza tym pandemia uświadomiła wielu Amerykanom, jak małe podatki płacą zamożni w porównani do przeciętnego Kowalskiego.