Indeksy za oceanem odnotowały w poniedziałek ograniczoną zmienność. Rynek najpewniej oczekuje na środowy odczyt inflacji i słabnącą presję cenową.
Niewiele działo się na giełdowym parkiecie na otwarciu tygodnia, a bykom nie udało się przekuć w sukces pierwszych minut handlu. W drugiej połowie dnia wolumen wyraźnie spowolnił, a akcje handlowano w okolicach piątkowego zamknięcia. Ostatecznie S&P500 (NYSE:SPY) i Nasdaq (NASDAQ:QQQ) straciły solidarnie po 0,1%, tymczasem Dow Jones (NYSE:DIA) wzrósł o symboliczne 0,1%.
Trzeba nadmienić, że piątkowy raport z rynku pracy, pomimo bardzo wysokiego odczytu, podzielił środowisko obserwatorów rynku. Analityk UBS mówił, że rynek pracy "nie wygląda na recesję w szerokim tego słowa znaczeniu". Tymczasem wielu komentatorów podnosi argument, że rozgrzany rynek pracy - pomimo odczuwalnego spowolnienia gospodarczego - otworzy furtkę dla Rezerwy Federalnej do dalszego agresywnego podnoszenia stóp procentowych.
Wolumen obrotu na parkiecie, po kulminacji sezonu wynikowego, także wyhamował, ponieważ wielu traderów i inwestorów udaje się na letni urlop. Mniejszy wolumen może prowadzić do nietypowych ruchów na poszczególnych spółkach, w reakcji na napływające dane.
Ci, którzy nadal grają, oczekują na środowy odczyt indeksu cen konsumpcyjnych i usług za lipiec. Rynek jest zdania, że presja inflacyjna powinna w lipcu nieco osłabnąć. Prognozuje się, że CPI wyniesie 8,7% r/r wobec 9,1% w czerwcu, natomiast bazowy CPI 6,1% r/r wobec 5,9% w czerwcu. Dane o inflacji to kluczowa publikacja w tym tygodniu, która w połączeniu z ostatnim raportem z rynku pracy, może nadać rynkowi kierunek na kolejne tygodnie.
Akcje Palantir (NYSE:PLTR) spadły wczoraj o 14%, po publikacji raportu kwartalnego, w którym spółka podała prognozy nie spełniające oczekiwań. Przychody Palantir wzrosły ogółem o 26% r/r do 473 milionów USD, w tym przychody dla klientów komercyjnych wzrosły o 46% do 210 milionów USD. Chociaż inwestorów cieszy fakt zwiększania ekspozycji na sektor komercyjny, martwi ich nieoczekiwana strata netto na poziomie 0,01 USD na akcję (nominalnie to 21 milionów USD), wobec oczekiwań Wall Street na poziomie 0,03 USD na akcję zysku. Rynku nie zachwyciły także prognozy Palantir, który szacuje roczne przychody na 1,9 miliarda USD oraz mniejszą rentowność od oczekiwań.
Producent żywności Tyson Foods (NYSE:TSN) także rozczarował zarobkami, a akcje tąpnęły wczoraj o 8,4%. Międzynarodowa firma spożywcza, właściciel marek Tyson, Jimmy Dean i Hillshire Farms, poinformował o przychodach 13,5 miliarda USD (wobec prognoz 13,25 miliarda USD), jednak zysk na akcję w wysokości 1,94 USD okazał się poniżej oczekiwań na poziomie 1,98 USD na akcję. Tyson czerpie korzyści z rosnących cen mięsa, które napędzają wzrost przychodów, jednak inwestorów niepokoi fakt spadku wolumenu produkcyjnego o 1,9% r/r, co zarząd tłumaczy ograniczeniami siły roboczej w zakladach przetwórczych, które są nadal poniżej poziomów sprzed pandemii. Tysonowi dolega także inflacja, spadek zysków o 28% r/r wynika głównie z rosnących kosztów.
Czytaj też: Thank God It's Monday. Recenzja serialu 'WeCrashed: Upadek Start-Up'u".
Akcje firmy coworkingowej WeWork (NYSE:WE) zyskały 8% bez wyraźnego powodu. WeWork podał wyniki kwartalne w ubiegłym tygodniu, które nie spełniły oczekiwań. Firma wygenerowała przychody w wysokości 815 milionów USD i stratę netto w wysokości 635 milionów USD. Całoroczne prognozy przychodów kształtują się na poziomie 3,4-3,5 miliarda USD. Od początku roku akcje WeWork straciły 41%.