W wyniku nasilającego się konfliktu z dostawcami, Volkswagen jest zmuszony ograniczyć w trakcie najbliższych kilku dni wielkość produkcji swoich flagowych modeli - Passata i Golfa.
Po tym jak w czwartek (18.08) wstrzymana została produkcja Volkswagena Passata, w poniedziałek niemiecki koncern musiał zatrzymać produkcję najpopularniejszego modelu - Golfa. Wstępnie szacuje się, że przerwa w pracy potrwa do soboty (27.08).
Firmy Car Trim i ES Automobilguss wstrzymały dostawy odpowiednio obić do foteli i skrzyń biegów. Produkcja samochodów jest procesem bardzo złożonym i występuje w nim wiele współzależności. Problemy z dostawcą nawet jednej części unicestwiają cały łańcuch, czego przykładem są obecne problemy niemieckiego koncernu.
Do fabryki w Emden zajmującej się produkcją modelu Passat nie docierają obicia foteli, przez co samochody nie mogą zjechać z taśmy produkcyjnej. Stosowany w Volkswagenie system zaopatrywania just-in-time (ang. dokładnie na czas) opiera się na dostawach komponentów wprost do produkcji - wyeliminowane jest magazynowanie. W związku z tym konflikt z dostawcą, szybko spowodował problemy w produkcji. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w przypadku modelu Golf. Do zakładów w Kassel, zajmujących się produkcją podwozi do najpopularniejszego modelu Volkswagena, nie docierają skrzynie biegów. Wstrzymana produkcja w tych zakładach zmusza koncern do wstrzymania pracy w zakładach w Wolfsburgu i Zwickau, gdzie dokonywany jest montaż końcowy Golfów z podzespołów wyprodukowanych w innych fabrykach. Zatrzymanie pracy w Wolfsburgu i Zwickau oznacza, że dostawy do tych zakładów musiały ograniczyć także inne fabryki koncernu - w Salzgitter produkującej silniki i Brunszwiku produkującej osie jezdne. Tym samym brak odpowiedniego zaopatrzenia dwóch fabryk, prowadzi do ograniczenia produkcji łącznie w sześciu zakładach.
Źródłem problemów jest konflikt Volkswagena z niemiecko-bośniacką grupa Prevent, do której należa obaj dostawcy. Prevent oskarża koncern z Wolfsburga o zerwanie kontraktu bez podania przyczyny oraz z naruszeniem okresu wypowiedzenia. Chodzi o umowę z Car Trim o dostawy warte 500 milionów euro, które miały rozpocząć się w przyszłym roku. W związku z tym spółka żąda odszkodowania za poniesione już koszty zmian w zakładzie produkcyjnych związane z przyszłą umową w wysokości 56 milionów euro, które Volkswagen uważa za przesadzone i nie zamierza płacić tak dużo. Ponieważ brak dostaw obić do foteli przez Car Trim nie przyniósł skutku, aby wywrzeć silniejszą presję na motoryzacyjnym gigancie, decyzję o niezaopatrywaniu zakładów w Kassel podjęła teraz także siostrzana spółka Automobilguss.
Konflikt Volkswagena z grupą Prevent, wyciągnął na światło dzienne dość kluczowy element funkcjonowania koncernów motoryzacyjnych. Dostawcy bardzo często uskarżają się na dominującą pozycję producentów samochodów w negocjacjach, którzy chcąc ograniczyć koszty wymuszają na nich nierealnie niskie ceny. Można to porównać do nierównowagi sił, jaka występuje w rozmowach dużych sieci dyskontowych np. Lidl czy Aldi z dostawcami towarów, którzy ostatecznie jednak przystają na warunki sieci handlowych. W tym przypadku mądra strategia zakupowa grupy Prevent polegająca na przejęciu kilku kluczowych dostawców umożliwia jej skuteczny szantaż poprzez zablokowanie produkcji dwóch kluczowych modeli w rodzinie Volkswagena. Co więcej, Prevent zatrudnił wiodące kancelarie prawne i agencje PR, które mają na celu wykreowanie wizerunku firmy jako Dawida walczącego z potężnym Goliatem. Wprawdzie Volkswagen rozpoczął poszukiwanie alternatywnych źródeł zaopatrzenia, ale będzie to rozwiązanie o wiele droższe i bardziej czasochłonne niż porozumienie się z niemiecko-bośniacką firmą i szybkie przywrócenie dostaw.
Walka, którą podjął Prevent, może wydawać się heroiczna oraz przełomowa w branży, ponieważ po raz pierwszy dostawca odważył się postawić motoryzacyjnemu gigantowi. Z drugiej strony, taki krok może być uznany za biznesowe harakiri. Zła sława dostawcy, na którym nie można polegać, może spowodować, że nie otrzyma on przyszłych zamówień. Co więcej, na ograniczeniu produkcji cierpi nie tylko Volkswagen, ale także inni dostawcy, których części nie są odbierane przez producenta. Istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, aby otrzymali oni jakiekolwiek odszkodowanie związane z tą sytuacją.
W poniedziałek przedstawiciele obu stron konfliktu mieli usiąść do dalszych negocjacji. W tej sytuacji każdy dzień przestoju wiąże się ze sporymi stratami dla koncernu Volkswagen. Jak policzyli analitycy banku UBS, tygodniowa przerwa kosztuje niemiecki koncern 100 milionów euro. Normalnie z linii produkcyjnej w Wolfsburgu codziennie zjeżdża 4000 egzemplarzy Golfa, a w Emden 1300 Passatów. Ograniczenia w produkcji mogą dotknąć 30 000 pracowników. Zgodnie z niemieckim prawem, w przypadku oficjalnego ogłoszenia pracy w niepełnym wymiarze godzin (niem. Kurzarbeit), a ogłoszono to już w zakładach w Emden, gdzie pracuje 7500 osób, pracownicy otrzymują 67% swojego utraconego wynagrodzenia z funduszu świadczeń socjalnych. Fakt, że w wyniku kłótni dwóch potężnych przedsiębiorstw, pracownikom trzeba będzie wypłacać część wynagrodzeń ze środków pochodzących ze składek, budzi w Niemczech spory niesmak.
Jak donoszą niemieckie media, grupa Prevent sądzi się także z koncernem Daimler. Chodzi o kontrakt na dostawę części samochodowych, który został rozwiązany w 2013 r. Dostawca oczekuje od producenta samochodów wypłaty wielomilionowego wyrównania. Dodatkowo, spór pomiędzy spółkami toczy się także, o siedzibę sądu, który powinien rozpatrywać tę skargę - czy powinien to być sąd w Brunszwiku, gdzie siedzibę ma Prevent, czy też może w Stuttgarcie, gdzie siedzibę ma Daimler.