Rada nadzorcza Facebooka (NASDAQ: FB) twierdzi, że firma "nie była w pełni otwarta" w odniesieniu do białej listy znanych profili na platformie. Zgodnie z raportem rady, tak zwana "kontrola krzyżowa" użytkowników celebrytów powoduje, że niektórzy użytkownicy są praktycznie uodpornieni na jakiekolwiek egzekwowanie polityki firmy.
"Fakt, że Facebook udzielił tak niejednoznacznej, nieszczegółowej odpowiedzi na wezwanie do większej przejrzystości, jest nie do przyjęcia" - czytamy w raporcie. "Odpowiedź Facebooka nie zapewnia żadnej znaczącej przejrzystości w zakresie kryteriów wyboru kont lub stron do objęcia kontrolą krzyżową".
W przeszłości Facebook twierdził, że program kontroli krzyżowej dotyczy tylko "niewielkiej liczby decyzji w zakresie treści", ale od tego czasu przyznał, że opis nie jest dokładny. Według rady program obejmuje blisko 6 milionów użytkowników Facebooka. Użytkownicy na białej liście to podobno wszystkie znane osobistości, od Elizabeth Warren i Candace Owens po mopsa Douga.
"Facebook powiedział, że w przypadku zespołów, których działania obejmują miliony decyzji dotyczących treści dziennie, liczby związane z kontrolą krzyżową wydają się stosunkowo niewielkie, ale uznał, że jego wypowiedź mogła wydawać się myląca" - czytamy w raporcie rady.
Program kontroli krzyżowej został zainicjowany jako "środek kontroli jakości", jak wynika z doniesień Wall Street Journal. W raporcie rada stwierdza, że Facebook nie zrobił wystarczająco dużo, aby wyjaśnić tę praktykę użytkownikom, przyczyniając się do wystąpienia faworyzowania lub stronniczości.
"Ilość publicznie dostępnych informacji na temat kontroli krzyżowej jest zbyt ograniczona" - powiedział NPR Thomas Hughes, dyrektor rady nadzorczej. "Użytkownicy muszą wiedzieć, co się dzieje, kiedy i dlaczego. Jeśli wszystko odbywa się w nieprzejrzysty sposób, podsyca to przekonanie, że dzieje się coś niewłaściwego".
Rada wzywa Facebooka do publicznego wyjaśnienia, dlaczego użytkownicy są objęci programem kontroli krzyżowej.
Rada została stworzona i sfinansowana przez Facebooka za pośrednictwem niezależnego trustu. Członkami są eksperci z całego świata. Chociaż ma uprawnienia do wydawania wiążących orzeczeń przeciwko firmie, nie ma uprawnień do zmiany jej polityki. W ramach swojej oceny programu kontroli krzyżowych oczekuje się, że rada zasugeruje zmiany w systemie.
Rada nadzorcza jest stosunkowo nowa. Jej pierwsza decyzja dotyczyła zakazu firmy nałożonego na byłego prezydenta Donalda Trumpa. Na pytanie, jakie zasady mają zastosowanie do treści Trumpa, firma powołała się na program kontroli krzyżowych, ale nie wyjaśniła jego zasad.
Z ostatniego raportu wynika, że podczas tego procesu firma odmówiła odpowiedzi na pytania rady dotyczące tego, "czy skontaktowali się ze spółką politycy lub ich pracownicy w sprawie zawieszenia kont pana Trumpa".
Odmowa firmy na udzielenie odpowiedzi podkreśla słabą pozycję rady, dowodząc, że jej władza jest uzależniona od współpracy z firmą.
"Wiarygodność rady nadzorczej, nasza współpraca z Facebookiem i nasza zdolność do rzetelnego osądzania spraw zależą od tego, czy jesteśmy w stanie zaufać, że informacje dostarczone nam przez Facebook są dokładne, wyczerpujące i stanowią pełny obraz tematu, którym się zajmujemy", czytamy w raporcie.
Firma podobno zgodziła się przekazać radzie więcej informacji na temat programu kontroli krzyżowych i sposobu jego działania. Rada stwierdziła, że w ramach przyszłych działań będzie analizować wypełnianie przez Facebook jego obowiązku udostępniania dokładnych i kompletnych informacji.