Pomimo wciąż trwającej pandemii, w Europie ruszyło piłkarskie EURO. Przez okoliczności i wyjątkowy format turniej może się wydawać dziwaczny, a sam wpływ ekonomiczny również będzie ograniczony.
Koronawirus nie zatrzymał najważniejszego turnieju piłkarskiego Europy, ale przeniósł go o rok. EURO miało odbyć się rok temu, ale nie jest to jedyna unikatowa sprawa a propos rozgrywek. Wyjątkowo turniej, zamiast jednego gospodarza, będzie miał ich aż 11.
Pomysł zwariowany, zwłaszcza podczas wciąż trwającej pandemii. Tymczasem piłkarze i kibice podróżować będą po całej Europie, bo miasta-gospodarze rozsiane są po całym kontynencie. Od Sewilli na zachodzie, Petersburg na północy, Rzym na południu i Baku na wschodzie. Idea została przepchana przez byłego już prezydenta UEFA Michela Platiniego, którego już zresztą w federacji dawno nie ma.
Nawet bez pandemii wpływ ekonomiczny tegorocznego turnieju byłby inni, właśnie ze względu na wielu gospodarzy. Poprzednie EURO, które odbyło się we Francji, pobudziło gospodarkę kraju o około 1,2 miliarda euro, według badania przeprowadzonego przez Centrum Prawa Sportowego i Gospodarki z siedzibą w Limoges. Ponad 600 tysięcy odwiedzających przebywało we Francji średnio przez osiem dni, każdy z nich wydał średnio 154 euro dziennie na osobę. Dodając do tego fakt, że Francja nie potrzebowała wielu inwestycji, by przygotować się do turnieju (wydając około 200 milionów euro na modernizację infrastruktury) hosting turnieju był decyzją, która miała sens ekonomiczny.
Teraz wpływ będzie rozłożony na 11 miast i 11 państw i wszystko będzie bardziej ,,lokalnie". Po stronie inwestycyjnej będzie oznaczać to jednak, że gospodarze i miasta nie będą musiały wydawać fortuny, by zostać hostem. Częścią logiki tego planu było właśnie to, żeby mistrzostwa nie były tak drogie, jak na przykład EURO 2012 dla Polski i Ukrainy.
EURO na pewno będzie natomiast sukcesem finansowym dla samej UEFA. Dzięki lukratywnej sprzedaży praw do transmisji i reklamy turnieju, Mistrzostwa Europy stały się w ostatnich latach poważnym źródłem zysków. UEFA uzyskała zysk netto w wysokości 847 milionów euro na EURO 2016, co oznaczało wzrost o 500 milionów euro w stosunku do EURO 2012. Wzrost przychodów z rozgrywek rośnie właściwie co turniej, i to znacząco. Na przykład EURO 1992 przyniosło tylko 41 mln euro przychodów.
UEFA zadbała także o mnogość sponsorów z różnych części świata, którzy wesprą finansowo turniej. Patrząc na listę firm, możemy dostrzec sporą różnorodność: od platformy TikTok i chińskiego Alipay, przez linie lotnicze Qatar Airways, Volkswagena, rosyjski Gazprom, po bardziej ,,klasycznych" sponsorów, czyli FedEx (NYSE: FDX), Coca-Colę (NYSE: KO) czy Heinekena. Tym samym UEFA udowadnia, że nie zamyka się na pieniądze z żadnego zakątka świata.
Same federacje, których reprezentacje biorą udział w turnieju, również mają pieniądze do zarobienia. Już za sam udział dostają 9,25 miliona euro. Za wygraną w turnieju zwycięzca otrzyma natomiast kolejne 10 milionów. Finalista dostanie 7, a półfinaliści po 5 milionów. Wygrana w fazie grupowej warta jest natomiast 1,5 miliona.
EURO odbywa się w terminie od 11 czerwca do 11 lipca bieżącego roku. Zakończy się fazą finałową, która odbędzie się w Londynie. Według bukmacherów i ekspertów do faworytów turnieju należy zaliczyć Francję, Anglię, Belgię, Włochy i Portugalię.