Blisko rok temu doszło do włamania hakerów do baz danych amerykańskiego przedsiębiorstwa, który kojarzy pasażerów z kierowcami korzystającymi z aplikacji, czyli Ubera . Do włamania doszło w październiku minionego roku, natomiast władze spółki zachowały informację o wycieku dla siebie aż do 21 listopada, kiedy to na stronie aktualności Ubera pojawiło się oficjalne oświadczenie. Cyberprzestępcy wykradli dane blisko 57 milionów użytkowników oraz 600 000 kierowców współpracujących z Uberem - ich imiona, nazwiska, adresy poczty elektronicznej, numery telefonów, a także numery prawa jazdy. To już kolejna wpadka firma w ostatnim okresie, która traci na wizerunku.
Dara Khosrowshahi, obecny dyrektor generalny Ubera, skrytykował swojego poprzednika, czyli Travisa Kalanicka, za zatajenie sprawy włamania. Po incydencie z firmą pożegnali się także Joe Sullivan, który był szefem bezpieczeństwa w Uberze oraz prawnik Craig Clark. Firma nie przyznała się do incydentu, nie poinformowała odpowiednich służb, a ponadto Uber zapłacił hakerom 100 000 dolarów za usunięcie ukradzionych danych. Do włamania doszło poprzez uzyskanie dostępu do prywatnego repozytorium kodu Ubera na Githubie, a następnie hakerzy uzyskali hasła do serwerów Ubera na Amazonie (NASDAQ: AMZN), gdzie znajdowały się dane pasażerów i kierowców.
To nie jest jedyny problem Ubera w ostatnim czasie. Uber przegrał apelację przed brytyjskim sądem pracy w sprawie zatrudniania kierowców, którzy muszą być traktowani jako pracownicy, a nie osoby samozatrudnione. Dwójka kierowców zgłosiła sprawę do sądów, że nie są traktowani jak pełnoetatowi pracownicy firmy i należy im się prawo do wynagrodzenia za urlop oraz odpłatnych przerw za odpoczynek. Uber zapowiedział odwołanie od tej decyzji sądu - tym razem do Sądu Najwyższego. Jest całkiem możliwe, że wkrótce Uber znowu będzie miał problem z kierowcami, którzy już wkrótce mogą zostać zastąpieni przez kilkadziesiąt tysięcy autonomicznych XC90 przy współpracy z Volvo.
Problemy Ubera to nie tylko współpracownicy-kierowcy, ale także pełnoetatowi pracownicy. Trzy kobiety, Ingrid Avedano, Roxana del Toro Lopez i Ana Medin, które pracowały nad rozwojem aplikacji, twierdzą, że są dyskryminowane ponieważ Uber faworyzuje białych mężczyzn i Azjatów, którzy zarabiają więcej od kobiet i czarnoskórych. W lutym bieżącego roku pojawiły się doniesienia medialne dotyczące molestowania seksualnego po opublikowaniu posta na prywatnym bloga przez pracownicę Ubera. Travis Kalanick, założyciel Ubera, wiedział o takich przypadkach w firmie, ale nie zareagował - w czerwcu zrezygnował ze stanowiska szefa.
Transport for London (TfL) odrzucił wniosek Ubera dotyczący prowadzenia organizacji przejazdów na obszarze Londynu - według instytucji Uber nie wykazał wystarczającej odpowiedzialności korporacyjnej w celu zapewniania bezpieczeństwa publicznego. Prawnicy Ubera wystąpili na drogę sądową wobec Transport for London - do czasu procesu auta z logiem Ubera nadal będą poruszać się po Londynie. Londyn jest istotnym miastem dla Ubera - stąd rozpoczęła się jego ekspansja na całą Europę.
Bieżący rok jest bardzo trudny dla Ubera. W styczniu w social mediach pojawił się sprzeciw pod hasłem #DeleteUber z powodu poparcia Donalda Trumpa przez Travisa Kalanicka, czego skutkiem było rezygnacja kilku tysięcy użytkowników z aplikacji Ubera. Do oskarżeń związanych z nierównym traktowaniem pracowników, dyskryminacją płciową oraz rasową, wypadkach z autonomicznymi autami i finansami należy dodać także oskarżenie o kradzież dokumentacji przez byłego szefa działu Google, Anthony'ego Lewandowskiego - Alphabet (NASDAQ:GOOG) oskarżył Ubera o wykorzystanie wykradzionych projektów do produkcji autonomicznego samochodu Otto.
Przypadek Ubera nie jest wyjątkiem - Dolina Krzemowa jest siedliskiem technologicznych start-upów, ale także miejscem, w którym rodzą się skandale. O dyskryminację płciową został oskarżone, m.in. Google, Oracle (NYSE: ORCL), a także Microsoft (NASDAQ: MSFT). O stopniu zgorszenia tego miejsca świadczy list napisany przez Dave'a McClure, przedsiębiorcy i inwestora, który jest twórcą akceleratora 500 Startups. Kolejnym autorem listu - oficjalnego oświadczenia - był Chris Sacca, 42-letni inwestor, który zainwestował w Ubera czy Twittera. Jednak kradzieże danych użytkowników są o wiele rzadsze niż oskarżenia o molestowanie seksualne oraz skandale na tle rasowym.