Dla pracowników Twittera (NYSE: TWTR) ostatnie kilka miesięcy były co najmniej zakręcone.
Tuż przed przejęciem Twittera przez Elona Muska, radca prawny firmy Sean Edgett wysłał e-maila do pracowników, w którym poinformował ich, że firma nie planuje zwolnień. Niewiele to dało, by uspokoić obawy. Teraz wiemy dlaczego. Twitter w kolejnych tygodniach przystąpił do redukcji więcej niż 50% swojej kadry (ok. 3700 osób).
Jeden z obecnych pracowników anonimowo podzielił się wiadomością z wewnętrznych kanałów firmy na Slack (NYSE: CRM), "przepraszam, że wszystkich oznaczam w weekend, ale chciałem przekazać, że mamy możliwość zapytać ludzi, którzy zostali zwolnieni, czy chcą wrócić. Muszę zebrać nazwiska i uzasadnienia do 16:00 PST w niedzielę. Zrobię rozeznanie, ale jeśli ktoś z was, kto miał kontakt z ludźmi, którzy mogą wrócić i którzy naszym zdaniem nam pomogą, proszę o przesłanie imion i nazwisk do jutra do 16".
Czy zwolnienia były zatem tylko na pokaz? Po co odwracać coś, czego można było uniknąć w pierwszej kolejności? Trudno powiedzieć. Wiele firm technologicznych rozrosło się, ponieważ przyspieszyły zatrudnianie w czasie COVID, błędnie przewidując, że wzrost wywołany pandemią, którego doświadczyły, będzie trwał. A teraz, kiedy widzimy odwrócenie sytuacji wraz ze spowolnionym wzrostem, wyższą inflacją i stale rosnącymi stopami procentowymi, firmy szukają sposobów na obniżenie kosztów. Pierwszym miejscem, ku któremu się zwracają, jest ich kadra pracownicza.
Pozew zbiorowy został złożony przez dotkniętych pracowników przeciwko Twitterowi za naruszenie praw pracowniczych, ponieważ firma nie zachowała 60-dniowego okresu wypowiedzenia wymaganego przez prawo federalne. Pozew, podpisany Baker v. Twitter, Inc, nr 22-cv-06525 (C.D. Cal.) "zarzuca Twitterowi i niektórym z jego czołowych menedżerów naruszenie ustawy Securities Exchange Act z 1934 roku", jak oficjalnie stwierdzono na stronie Robbins Geller Rudman & Dowd LLP.