Niegdyś prezydenci Stanów Zjednoczonych komunikowali się bezpośrednio z obywatelami, organizując konferencje prasowe, jak Barack Obama, czy też prowadząc w radiu "pogawędki przy kominku", jak Franklin D. Roosevelt. Dowodziło to, że Amerykanie nie tylko potrafią się zjednoczyć, ale i faktycznie są zjednoczeni. Ostatni komentarz obecnego prezydenta Donalda Trumpa dotyczący bezczynności Chin wobec Korei Północnej wywołał jednak napięcia między światowymi mocarstwami.
Obecnie bezpośrednia komunikacja prezydenta z obywatelami odbywa się w formie wpisów na Twitterze. Konferencje prasowe zajmują sporo czasu, Trump opanował natomiast sztukę przekazywania swoich myśli w 140 znakach. 11 kwietnia zasugerował, że Chiny powinny podjąć działania w stosunku do Korei Północnej, pisząc: "Korea Północna szuka guza. Jeśli Chiny postanowią pomóc, byłoby świetnie. Jeśli nie, rozwiążemy problem bez nich! USA". Wcześniej Trump stwierdził, że "wyjaśnił prezydentowi Chin, że umowa handlowa z USA będzie dla nich o wiele lepsza, jeśli rozwiążą problem północnokoreański!"
Stosunki Stanów Zjednoczonych z Koreą Północną nie są w ostatnim czasie stabilne. Amerykanie zbombardowali niedawno syryjską bazę lotniczą i wysłali lotniskowiec w kierunku Półwyspu Koreańskiego, co skłoniło Koreańczyków do rewizji sił jądrowych. Oświadczyli oni rzekomo, że rozwój arsenału jądrowego jest konieczny w celu zapewnienia obrony przed "nierozważnymi aktami agresji" ze strony Stanów Zjednoczonych.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Chiny nie mają wpływu na postępowanie Korei Północnej. Między krajami istnieją silne powiązania gospodarcze. W 2015 r. Korea Północna wyeksportowała do Chin towary o wartości 2,83 mld dolarów, co stanowiło 83% łącznego eksportu kraju. W przeszłości między krajami istniał konflikt, jednak obecnie są one od siebie zależne gospodarczo, co przyczynia się do poprawy stosunków.
Z tego względu Trump zaoferował Chinom korzystniejszą umowę handlową, aby móc wywierać większy wpływ na poczynania Koreańczyków. Tak czy inaczej, jak ostrzega prezydent na Twitterze, w dalszym ciągu istnieje groźba konfliktu zbrojnego. Minister spraw zagranicznych Chin Wang Yi skomentował coraz bardziej napiętą sytuację, mówiąc: "Odnosi się wrażenie, że konflikt może wybuchnąć w każdej chwili. Jeśli dojdzie do wojny, w efekcie wszyscy przegrają, nikt nie wyjdzie z niej zwycięsko".
Amerykanie mają coraz bardziej napięte stosunki nie tylko z Koreą Północną, ale i z Chinami. Konflikt zaostrza się, gdyż utrzymywana jest polityka jednych Chin. Amerykanie uznają obecnie Pekin za siedzibę chińskiego rządu, a Tajwan za nierozłączną część terytorium Chin, co ma zapewnić utrzymanie pokoju między mocarstwami. W grudniu 2016 r. Trump stwierdził jednak, że jeśli Chińczycy nie podejmą działań mających na celu kontrolowanie Korei Północnej, zapomni o polityce jednych Chin. Tego typu tweety podają jej dalsze obowiązywanie w wątpliwość.
Świat w napięciu przygląda się przyszłości stosunków między Stanami Zjednoczonymi, Chinami i Koreą Północną, a Trump nie daje o sobie zapomnieć, publikując kolejne tweety. Serwis społecznościowy wydaje się niegroźny, lecz jego wykorzystanie przez prezydenta USA do bezpośrednich kontaktów z przywódcami światowych mocarstw może stać się jedną z przyczyn wybuchu kolejnej wojny.