O Donaldzie Trumpie pisaliśmy już wiele i pewnie jeszcze wiele będziemy pisać. Co tym razem? Chodzi o nie najlepsze "relacje" prezydenta elekta z najstarszym amerykańskim dziennikiem - Washington Post's. Jak to się ma do tytułu artykułu? Tak się składa, że od jakiegoś czasu Washington Post's jest własnością Jeffa Bezosa... prezesa firmy Amazon (NASDAQ: AMZN).
Zacznijmy od tego, że sama gazeta, a tym samym jej właściciel nigdy za przyszłym prezydentem Stanów Zjednoczonych nie przepadali. Artykuły zatytułowane jako "Prezydent Trump może zniszczyć światową gospodarkę" lub "Jak wiele szkód może wyrządzić prezydent Trump? Już teraz możemy zacząć sobie to wyobrażać" to tylko wierzchołek góry lodowej. Gazeta powoływała się wówczas na przedwyborcze obietnice kandydata Republikanów dotyczące m.in. wycofania się z WTO (Światowa Organizacja Handlu). Jako, że przed wyborami było głośno o tym, że w przeciwieństwie do swojego kontr-kandydata (Hilary Clinton) Trump nie zamierza ujawnić swoich zeznać podatkowych Washington Post's postanowiło... prześwietlić finanse fundacji charytatywnej prezydenta elekta. Okazało się, iż pieniądze zgromadzone w fundacji były wykorzystywane m.in. na toczące się sprawy sądowe, w których brał udział główny zainteresowany. Uczciwe? Nie do końca. Jeśli mówimy o nieuczciwości to te same zarzuty padły w stronę Bezosa. Pod koniec ubiegłego roku Trump napisał na Twitterze, iż gazeta została kupiona przez prezesa Amazona tylko po to, aby płacić niskie podatki. W odpowiedzi Bezos napisał, iż wreszcie został skrytykowany przez Trumpa jednocześnie proponując mu lot w kosmos. Dodał, iż w rakiecie Blue Origin (firma zajmująca się przemysłem kosmicznym - również należąca do Bezosa) jest dla niego wolne miejsce, swój post zakończył hashtagiem #sendDonaldtospace. Można więc powiedzieć, iż obaj panowie nie szczędzili sobie "ciepłych" słów. Żeby było ciekawiej w odpowiedzi na wypowiedź Jeffa Bezosa, Donald Trump ostrzegł, że jeśli zostanie prezydentem będą (Bezos wraz z Amazonem) oni mieli prawdziwe kłopoty. Wiemy, kto wygrał wybory, więc zaczyna się robić coraz ciekawiej, prawda?
Co może zrobić przyszły prezydent USA? Na pewno zająć wspomnianymi wcześniej wątpliwościami co do uczciwości płacenia podatków przez Amazon choćby poprzez zlecenie dokładnej kontroli przez IRS - amerykański urząd podatkowy. W jaki inny sposób Trump może "dobrać się" do firmy Bezosa? "Z pomocą" mogą przyjść przepisy dotyczące przeciwdziałania praktykom monopololistycznym na rynku, a według niego to także jest problem, któremu należałoby się przyjrzeć - Amazon ma 15% udziału w handlu detalicznym USA i 20% udziału w handlu elektronicznym. Jak można się również domyślać Washington Post's nieprzypadkowo pisało o możliwych szkodach wyrządzonych przez Trumpa. Protekcjonistyczna polityka handlowa może bardzo boleśnie odbić się na Amazonie, którego biznes opiera się przecież na międzynarodowej wysyłce towarów.
Do końca października bieżącego roku notowania Amazonu znajdywały się w trendzie wzrostowym, by potem zacząć spadać. Kurs akcji ponownie zaczął rosnąć na początku listopada, ale w dniu ogłoszenia wyników wyborów natychmiastowo poszybował w dół - strata wyniosła wówczas 6,5% - przypadek? Czy może inwestorzy wystraszyli się przedwyborczej obietnicy Trumpa?
Wydaje się więc, że rozsądnego kroku dokonał Jeff Bezos, który zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów niejako wyciągnął pokojową dłoń do przyszłego prezydenta. Za pośrednictwem Twittera złożył on mu bowiem oficjalne gratulacje oraz życzył samych sukcesów na stanowisku głowy państwa. Z całą pewnością wroga w Trumpie mieć nie warto.