Pomimo iż na nowojorskich giełdach w trakcie sesji wieje nudą niczym jesienny wiatr, cały czas się coś dzieje. To był tydzień nałożenia na Chiny kolejnych ceł na import niemal 6000 towarów czy nowych rekordów na indeksach S&P500 oraz Dow Jones. Kryzysu na Wall Street nie widać.
Wprawdzie tydzień rozpoczął się w nijakich nastrojach, ale na wieść, iż prezydent Donald Trump ogłosił, że administracja sporządziła kolejną, bardzo długą listę produktów importowanych z Chin do Stanów Zjednoczonych, które zostaną obciążone, póki co 10 proc. cłem, a jeżeli strony nie dojdą do porozumienia, stawka zwiększą się od 1 stycznia 2019 do 25 proc. giełdy, w tym spółki technologiczne, zareagowały dość nerwowo, choć tylko przez chwilę. Chińczycy, wprawdzie z lufą przystawioną do skroni, zapowiadają odwet, ale póki co bez podawania szczegółów. Natomiast chińskie Ministerstwo Handlu złożyło do Światowej Organizacji Handlu zażalenie przeciwko polityce prezydenta Trumpa.
Co ciekawe, z listy obciążonej cłami zostały wyłączone produkty od np. Apple (Nasdaq:AAPL). To efekt mocnych nacisków sektora technologicznego na administrację prezydenta. Ten sam Apple w tygodniu zapłacił rządowi irlandzkiemu 14,3 mld euro zaległego podatku wraz odsetkami.
Tymczasem indeks Dow Jones (NYSE:DIA) czwartkowe i piątkowe notowania zamknął na nowych rekordowych poziomach i jako ostatni z głównej trójki poprawił styczniowe dokonania. Tym samym nowy rekord wszech czasów przemysłowego indeksu wynosi obecnie 26 743 pkt. W zakupach bardzo pomogły zmniejszone obawy rynku o spółki mocno narażone na skutki wojny handlowej, mowa tu np. o Catepillar (NYSE:CAT). Podobnie w czwartek uczynił S&P500 (NYSE:SPY), który zanotował najwyższe notowania od końca sierpnia. Wall Street różnie reaguje na doniesienia polityczne, niemniej jednak generalnie kierunek jest cały czas ten sam.
Gorzką pigułkę musieli przełknąć akcjonariusze Nvidia (Nasdaq:NVDA), kiedy okazało się po publikacji banku Morgan Stanley (NYSE:MS), że nowa karta graficzna spisuje się gorzej niż zapowiadała to spółka w komunikatach przedpremierowych (https://www.paszport.ws/koniec-kryptowalutowego-boomu-nie-wyhamowa%C5%82-rozwoju-nvidia). W zupełnie odmiennych nastrojach kończą tydzień akcjonariusze McDonalds (NYSE:MCD), którzy ucieszyli się na wieść o podwyżce kwartalnej dywidendy od spółki z 1,01 USD na 1,16 USD. Nie jest to w istocie żadna niespodzianka, spółka regularnie podnosi wynagrodzenie dla swoich akcjonariuszy.
Niewątpliwie tematem tygodnia, z punktu widzenia emocji związanych z tradingiem akcjami, było środowe i czwartkowe szaleństwo na akcjach spółki Tilray (Nasdaq:TLRY). Spółka, która zajmuje się uprawą marihuany, na skutek splotu sprzyjających okoliczności, o których napisałem w osobnym artykule, w ciągu kilku dni zaliczyła typowy 'pump and dump', ocierając się o cenę 300 USD, wywołując prawdziwe szaleństwo, oderwane od jakiegokolwiek rozsądku. Na czwartkowym zamknięciu spółka debiutująca na giełdzie w lipcu po cenie 17 USD i notująca zaledwie 9,7 mln przychodu w drugim kwartale, miała większą kapitalizację rynkową niż fundament amerykańskiej gospodarki - Alcoa (Nyse:AA). Rynek zanotował całkowity odlot i wykupił perspektywy Tilray na kilkadziesiąt lat do przodu.