Amerykańskie przedsiębiorstwo Uber Technologies Inc. ogłosiło w maju zawarcie porozumienia inwestycyjnego z jednym z najstarszych, działających na światową skalę koncernów motoryzacyjnych - Toyota Motor Corps (NYSE: TYO).
Choć Toyota i Uber odmawiają komentarza w kwestii konkretnych kwot, których dotyczy umowa czy też wielkości inwestycji, porozumienie wydaje się być korzystne dla obydwu spółek. Dzięki niemu Toyota będzie mogła zrezygnować z finansowania budowy własnej infrastruktury do współdzielenia przejazdów (ride-sharing), a zamiast tego korzystać z sieci utworzonej przez Ubera, zarabiając tym samym na dochodowym i sprawdzonym modelu. Koncern, za pośrednictwem swojego systemu usług finansowych, będzie teraz także oferować kierowcom Uber opcje leasingu, tym samym zacieśniając z nimi stosunki i zyskując nowe potencjalne źródło dochodu.
Dzięki porozumieniu Uber, oprócz pozyskania kapitału, wzmocni dodatkowo swoje obecne programy leasingowe. Od momentu powstania w 2009 roku Uber prężnie się rozwija - świadczy swoje usługi już w 449 miastach na całym świecie. Jego wartość przekracza obecnie 60 mld USD. Aby obronić się przed potencjalnymi bataliami prawnymi w przyszłości, Uber poświęca swój czas na zapewnienie sobie większej ilości inwestorów. Porozumienie, które zawarł z Toyotą, przypomina współpracę między innymi producentami samochodów oraz firmami działającymi na rynku współdzielenia przejazdów, np. między General Motors (NYSE: GM) i Gett albo między Volskwagenen i Lyft.
Zawarte w ostatnim czasie umowy, takie jak ta między Uberem i Toyotą, stały się pewnego rodzaju wymogiem w konkurencyjnym sektorze usług przewozowych, którego rozwój zależy od trendów wyznaczanych przez gospodarkę internetową. W dzisiejszych czasach przemysł samochodowym jest nierozerwalnie złączony z korporacjami świadczącymi usługi z zakresu współdzielenia przejazdów. Tylko w ten sposób obie strony mogą zwiększać swój biznesowy potencjał. Takie porozumienia pozwalają także producentom samochodów określić obszary rynku, na których mogą dominować. Można tutaj znów przytoczyć przykład General Motors, który współdziała głównie w społecznościach wiejskich, z których wywodzi się znaczna część bazy konsumentów GM w Stanach Zjednoczonych.
Współdzielenie przejazdów, jak i internetowe przedsiębiorstwa transportowe, które tę praktykę zaadoptowały i rozpowszechniły, są zarówno krytykowane jak i chwalone przez media, osoby prywatne czy też rządy różnych krajów. Jednak wszyscy są zgodni co do tego, że ta usługa ma niszczący wpływ na określone rynki. Podczas gdy jej zwolennicy twierdzą, że jest to lepszy i bardziej efektywny sposób na przemieszczanie się niż taksówki, jej przeciwnicy utrzymują, że taka forma transportu nie jest wystarczająco uregulowana prawnie oraz że ingeruje w zakres działalności bardziej legalnych przedsiębiorstw, w których pracowici ludzie próbują zarobić na utrzymanie. Trudno jest oszacować, jak wiele osób korzysta ze współdzielenia przejazdów, ale biorąc pod uwagę szybki wzrost tej branży w ostatnich latach, liczba ta jest na pewno ogromna.
Uber - największe przedsiębiorstwo świadczącego tego typu usługi, które, ze względu na swoją pionierską politykę, często skupia na sobie najwięcej uwagi - nadal utrzymuje znaczną przewagę nad konkurentami, kontynuując swoją agresywną ekspansję. Można powiedzieć, że Uber stara się namieszać na rynku kredytów samochodowych i w branży leasingowej, po tym jak już wpłynął negatywnie na rynek związany z transportem publicznym. Jednak popularność Ubera pokazuje, że jego wpływ na rynek nie zmaleje, a firma będzie nadal kontynuować swoją niszczącą działalność.