Nieco ponad tydzień temu, 20 czerwca akcje Starbucks (NASDAQ:SBUX) spadły o 9 proc., po tym jak gigant kawowy oświadczył, że globalna sprzedaż w trzecim kwartale wzrośnie o symboliczny 1 proc. Jest to najskromniejszy wzrost od dziesięciu lat. Także perspektywa ekspansji na rynku chińskim nie wygląda bardzo dobrze - oczekuje się spadków sprzedaży. Według nowego dyrektora generalnego ostatnie wyniki są nie do przyjęcia.
Paniczne nagłówki gazet i wydań ekonomicznych ogłaszały jakby spółka miała wejść pod wodę.
W Stanach Zjednoczonych, na swoim największym rynku, Starbucks planuje zamknąć w kolejnym roku podatkowym około 150 kawiarni należących do spółki, która przy okazji nie radzi sobie zbyt dobrze na nowojorskim parkiecie przynosząc ujemną stopę zwrotu. W ciągu ostatnich trzech lat wyraźnie przegrywa z indeksem S&P 500, który wzrósł ponad 30 proc. Co się stało, że wzrost Starbucks został wykolejony?
Były dyrektor generalny Howard Schultz zanotował znakomitą passę Starbucksa między 2008 a 2016 rokiem. Schultz skupił się na poprawie jakości kawy w sieci, wyłączeniu słabszych sklepów, zwalnianiu niepotrzebnych menedżerów, ekspansji cyfrowych usług Starbucks i otwieraniu sklepów w Chinach. Ten model działał przez lata, ale spółka doszła do ściany i stanęła przed nowymi wyzwaniami. Konkurencja w postaci McDonald's (NYSE: MCD) i Dunkin 'Brands (NASDAQ: DNKN) obniżyły ceny kawy w swoich restauracjach, zaostrzając tym mocniej zażartą już konkurencję na mocno nasyconym rynku amerykańskim i wyhamowując dobre wyniki kawowego giganta.
To spowodowało pęknięcia w trzecim kwartale 2016 roku, kiedy globalny wzrost spadł do zaledwie 4 proc. znacznie poniżej oczekiwań rynku. W tym czasie Schultz przypomniał inwestorom, że Starbucks opublikował 25 dobrych kwartałów z co najmniej 5 proc. wzrostem i twierdził, że spowolnienie wzrostu było "anomalią". Niestety, ta "anomalia" oznaczała początek znacznego spowolnienia wzrostu Starbucks. Widząc to w kolejnych kwartałach, Schultz ogłosił swoją rezygnację jako CEO w grudniu zeszłego roku, a w kwietniu bieżącego roku zastąpił go Kevin Johnson. Schultz powrócił do poprzedniej roli prezesa, ale chwilę później ogłosił, że jednak opuści to stanowisko do końca czerwca. Decyzja Schultza o rezygnacji podnosi niepokojące pytania o długoterminową przyszłość spółki.
Zamknięcie 150 kawiarni w USA nie jest aż tak niepokojące, ponieważ spółka nadal prowadzi ponad 17 000 placówek i będzie otwierać kolejne, a zamykać te z dołu tabeli raportów sprzedaży. Spółka intensywnie eksploruje rynek chiński, gdzie tylko w ostatnim kwartale powstało 29 nowych placówek. Jednak sprzedaż nie spełnia póki co oczekiwań i to jest istotny problem.
Tymczasem spółka prowadzi dwa duże projekty rozwojowe, które mają poprawić wyniki w przyszłości. Są to sieć osobnych placówek Starbucks Reserve oraz zwiększenie nacisku na mobilność klientów w ramach programu My Starbucks Rewards, który tylko w Stanach Zjednoczonych ma zrzeszonych 15 milionów członków płacących za kawę i ciastka Starbugs'owymi kartami przez aplikację mobilną. To największa taka społeczność w branży.
Wall Street wciąż oczekuje, że przychody i zyski Starbucks wzrosną odpowiednio o 11 proc. i 18 proc. w tym roku. Fundamentalnie akcje nie są drogie - wskaźnik ceny do przyszłych zysków to niespełna 19, dla porównania, McDonald's wynosi 20, a Dunkin 23 i słabsze prognozy na ten rok.
Nic nie może rosnąć w nieskończoność. Być może inwestorzy oczekują zbyt dużo?