Na całym świecie polityka zawiera w sobie elementy absurdu, a politycy są dość łatwym celem żartów. W Stanach Zjednoczonych polityka wręcz napędza cały przemysł rozrywkowy. Dziesiątki milionów widzów oglądają prawie każdego dnia, czy to w telewizji czy na urządzeniu mobilnym, jak osoby publiczne są w impertynencki sposób ośmieszane przez medialnych mędrców, takich jak Stephen Colbert, lub w satyrycznych skeczach w popularnych i obecnych od dawna na antenie programach takich jak Saturday Night Live. Często nawet sami politycy biorą udział w takich skeczach, gdzie postacie odgrywane przez owych medialnych mędrców mogą bezkarnie przekraczać granice między żartem a rzeczywistością. Stephen Colbert na przykład pojawił się ostatnio na Narodowej Konwencji Republikanów przebrany za postać bestsellerowej serii książek dla młodzieży Igrzyska Śmierci - Caesara Flickermana, czyli niebieskowłosego, popierającego reżim autorytarny, gospodarza telewizyjnego. Colbert wskoczył nieproszony na scenę, wymachując sędziowskim młotkiem i krzycząc, iż ogłasza "republikańskie Igrzyska Władzy 2016". Kiedy poirytowani pracownicy ochrony pojawili się na scenie, aby wyprowadzić Colberta z budynku, ten ustąpił, jednak nie omieszkał dodać na koniec: "Wiem, że nie powinno mnie tu być, ale powiedzmy sobie szczerze, Donalda Trumpa też nie".
Wieczorny program Saturday Night Live to prawdziwy gigant amerykańskiego przemysłu rozrywkowego, który jest obecny na antenie od kilkudziesięciu lat. Oprócz tego, iż program otwarcie szydzi z krętactw celebrytów oraz polityków, gości on również te znane osoby, które wówczas same mogą brać udział w zuchwałych skeczach. Prezydent Obama pojawił się kiedyś w SNL w halloweenowej masce z własną podobizną, a obecny kandydat na prezydenta Donald Trump niedawno był gospodarzem jednego z odcinków programu. Jednakże satyra w wykonaniu Stephena Colberta i jemu podobnych (jak John Oliver z programu Last Week Tonight stacji HBO oraz Samantha Bee z Full Frontal with Samantha Bee stacji TBS) zyskała na popularności nieco później niż SNL. Kariera Colberta, (podobnie jak było to w przypadku Olivera oraz Bee), rozpoczęła się wtedy, kiedy został on korespondentem programu satyrycznego The Daily Show, którego gospodarzem był wówczas Jon Stewart (obecnie na emeryturze). Program ten w prześmiewczy sposób prezentował i komentował wiadomości ze świata. Colbert następnie stworzył swój własny program - The Colbert Show, który emitowany był na należącym do Viacom (NASADAQ: VIAB) kanale Comedy Central zaraz po programie Stewarta. Przez wiele lat obydwa te programy emitowane były jeden po drugim, a gospodarze byli satyrycznymi komentatorami zarówno prezydentury Busha jak i Obamy. Stanowili oni także główne źródło informacji kierowanych do lewicowej młodzieży, gdyż obydwa te programy nie popierały konserwatywnych poglądów.
Jon Stewart był nieco poważniejszym gospodarzem niż inni. Niektóre z jego wypowiedzi były zabawne, jednak czasem dało się także wyczuć w jego głosie troskę. Natomiast Colbert zdecydował się wcielić w rolę napuszonego, hiperpatriotycznego, skrajnego Republikanina, aby tym samym móc wyśmiewać te cechy, które spotkać można u prawdziwych Republikanów. Postać odgrywana przez Colberta często próbowała stać się częścią prawdziwej polityki. Stworzył on własny komitet wyborczy Super-PAC, aby pokazać wrodzoną hipokryzję organizacji Citizens United (Obywatele Razem), jak i dwukrotnie ubiegał się o fotel prezydenta. Taką taktykę przyjęli następnie inni gospodarze. Na przykład John Oliver z programu Last Week Tonight został niedawno wielebnym w swoim własnym kościele, aby ujawnić korupcję jaka panuje wśród duchownych wyższego szczebla, którzy przyjmują darowizny od swoich wiernych. Zatem komizm w polityce pełni niezwykle istotną rolę w ujawnianiu obłudy i niespójności w amerykańskiej polityce. Wewnętrzne afery w USA mogą wydawać się reszcie świata dziwne i nieracjonalne, jednak jak pokazuje nam amerykański przemysł rozrywkowy, dla obywateli Stanów Zjednoczonych są one czasem tak samo zaskakujące i ponuro-śmieszne.