Chiński przemysł motoryzacyjny coraz mocniej polega na pracy robotów, które zastępują braki ludzi do pracy.
W ostatniej dekadzie Chiny przegoniły USA i stały się największym producentem samochodów na świecie. W 2005 r. Państwo Środka z produkcją na poziomie 5,7 miliona aut zajmowało czwarte miejsce w globalnym zestawieniu krajów produkujących samochody ustępując miejsca USA (11,9 mln), Japonii (10,8 mln) i Niemcom (5,8 mln). W 2016 r. Chiny umocniły swoją pozycję lidera zwiększając produkcję rok do roku z 24,5 miliona do 28,1 miliona sztuk. Dla porównania z amerykańskich fabryk wyjechało jedynie 12,2 miliona nowych aut.Ta eksplozja chińskiego rynku motoryzacyjnego jest wynikiem szybkiej industrializacji kraju jak również wynikającego z tego wzrostu zamożności chińskiego społeczeństwa. Przed laty firmy przenosiły produkcję do Chin, aby móc skorzystać z bardzo taniej siły roboczej, która idealnie nadawała się do ciężkiej i powtarzalnej pracy przy montażu aut. Wraz z bogaceniem się społeczeństwa drastycznie wzrósł popyt na nowe auta w tym liczącym miliard mieszkańców społeczeństwie, co przełożyło się na boom związany z powstawaniem nowych fabryk samochodów.
Wraz ze zmianami społecznymi i ekonomicznymi w Chinach związanymi z ustabilizowaniem się rozwoju gospodarczego, zmianom podlega sposób produkcji samochodów. Nie odbywa się ona już w przepełnionych fabrykach, w których armia słabo opłacanych chińskich robotników niczym mrówki uwija się przy taśmie montażowej. Nowo powstające zakłady wykorzystują najnowsze zdobycze techniki, dzięki którym praca maszyn zastępuje pracę ludzi.
Przykładem takiej nowoczesnej fabryki jest montownia Forda (NYSE: F) w Hangzhou w środkowo-wschodnich Chinach. Zainstalowano w niej 650 robotów montujących co większe komponenty oraz malujących karoserię aut. W kierunku robotyzacji skierował się także drugi amerykański koncern motoryzacyjny - General Motors (NYSE: GM). W fabrykach marki Cadillac w Szanghaju i Wuhan zainwestowane znaczne pieniądze w maszyny sprawiające, że praca ludzka stała się mniej potrzebna. Nie oznacza to jednak, że przestała ona być całkowicie potrzebna. Znacznie wzrósł popyt na inżynierów zdolnych zaprogramować i obsłużyć te roboty.
Główną przyczyną robotyzacji chińskiego przemysłu są rosnące koszty pracownicze oraz niedobór robotników. Wynika to z malejącej populacji Państwa Środka, co jest konsekwencją obowiązującej przez 30 lat polityki jednego dziecka. Wraz z rozwojem gospodarczym do góry poszły także wynagrodzenia robotników. Jak podaje chiński urząd statystyczny, przeciętne wynagrodzenie robotnika w Chinach wyniosło w ubiegłym roku w przeliczeniu 473 dolary, co stanowi wzrost o 7,4% w porównaniu do roku wcześniejszego. Ale ci pracujący w większych ośrodkach miejskich mogą liczyć na ponad 800 dolarów miesięcznie, czyli kilkukrotnie więcej niż na początku chińskiego boomu gospodarczego. Szybkie kurczenie się populacji w wieku produkcyjnym (w 2016 r. liczba uczestników rynku pracy netto zmniejszyła się o 4,9 miliona) oraz rosnąca liczba osób młodych udających się na studia, którzy nie wiążą swojej przyszłości z pracą fizyczną, sprawia, że znalezienie chętnych do pracy staje się kłopotliwe, lub wiąże się z kosztami, które czynią opłacalnym inwestycję w roboty.
Jako jeszcze jedną korzyść zastępowania ludzi maszynami w kontekście chińskich fabryk samochodów wymienia się ochronę praw własności intelektualnej. Mniejsza liczba pracowników minimalizuje ryzyko wyniesienia czy skopiowania technologii stosowanych w danym zakładzie.
Nie bez znaczenia w tym procesie jest także spadek cen robotów, dzięki czemu czas zwrotu z inwestycji w takiego robota skraca się w zawrotnym tempie. Jak wynika z opracowania Boston Consulting Group przemysł motoryzacyjny jest jednym z najlepszych przykładów upowszechniania się robotów przemysłowych. W 2010 r. zakup robota spawającego zwracał się po 5,3 latach. W 2015 r. okres ten wynosił zaledwie 1,7 roku, a w 2017 r. może osiągnąć poziom zaledwie 1,3 roku. Prognoza BCG wskazuje, że ceny tych robotów mogą przez najbliższe 10 lat o 20%, a efektywność ich pracy ma wzrastać o 5% rocznie.
Jest to bardzo zła wiadomość dla krajów słabo rozwiniętych, których gospodarki oparte są w dalszym ciągu na mało wydajnym rolnictwie np. Indonezji czy Etiopii. Zastępowanie najprostszych zadań w przemyśle pracą taniejących maszyn może zaprzepaścić ich plany pójścia drogą Chin, czy jeszcze wcześniej Tajwanu i Korei Południowej, które dzięki taniej sile roboczej mogły osiągnąć wysoki poziom industrializacji oraz rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego.
Chiny nazywane "fabryką świata" coraz mocniej stawiają na automatyzację przemysłu. Od 2013 r. Chiny są największym na świecie odbiorcą robotów przemysłowych prześcigając inne wiodące gospodarki jak USA, Niemcy, Japonia czy Korea Południowa. Chińskie fabryki kupiły 66 000 z 240 000 robotów sprzedanych w 2016 r. W tym roku IFR - Międzynarodowa Federacja Robotów spodziewa się, że Państwo Środka odbierze Japonii prowadzenie w zestawieniu największych operatorów robotów na świecie.
Nie mniej jednak przed Chinami jeszcze daleka droga do osiągnięcia stopnia automatyzacji jaką osiągnęły inne kraje. Na 10 000 robotników w Chinach przypada jedynie 36 robotów. Jest to nieporównywalnie mniej niż w Niemczech, gdzie na 10 000 pracowników fabryk przypadają 292 roboty, Japonii - 314, czy wreszcie Korei Południowej z 478 robotami na 10 000 robotników.
Chińskie władze promują roboty jako sposób na wypełnienie braków ludzi do pracy i zapewnienie konkurencyjności przemysłu. W związku z tym rząd centralny, podobnie jak prowincje, przygotowały spore subsydia na rozwój chińskich technologii automatyzacji przemysłu. Np. prowincja Gunagdong wyda w okresie 2015 - 2017 r. 8 miliardów dolarów na automatyzację. Zdaniem prezydenta kraju, Xi Jingpinga, roboty najpierw zmienią Chiny, a potem zmienią świat.
Chińscy producenci robotów przemysłowych jak np. E-Deodar zdobywają coraz większe udziały w tym przyszłościowym rynku. Ich popularność wynika przede wszystkim z oferowania niższych cen niż konkurencja np. szwajcarsko-szwedki ABB (NYSE: ABB), niemiecka Kuka czy japońskie Kawasaki. Warto dodać, że wspomniany niemiecki producent Kuka został rok temu przejęty przez chińskiego konkurenta - spółkę Midea.
Upowszechnienie się robotów w produkcji powinno także podnieść jakość wytwarzanych dóbr, ponieważ znacznie rzadziej pojawiają się błędy. Jest to jednak możliwe dopiero po odpowiednim zestrojeniu i zaprogramowaniu maszyny, do czego potrzeba będzie odpowiednio wykształconych pracowników. W tym miejscu dobrze widać przejście na gospodarkę opartą na nowych technologiach.