Sierpień rozpoczął się od kilku miłych niespodzianek. Jedną z nich stanowi przedstawiona we wtorek, bardzo optymistyczna prognoza Apple (NASDAQ: AAPL) na kolejny kwartał.
W środę rano akcje Apple drożały o 6%, udowadniając analitykom, że obawy dotyczące opóźnienia premiery nowego iPhone'a były przesadzone. Co więcej, sprzedaż MacBooków i usług cyfrowych zrekompensowała mniejsze zainteresowanie smartfonami do tego stopnia, że spółka spodziewa się wzrostu przychodu z 49 do 54 mld dolarów w czwartym kwartale.Eksperci z Wall Street są teraz przekonani, że w najbliższym czasie "supercykl" Apple nie dobiegnie końca, lecz będzie się utrzymywać, i to przynajmniej do końca roku. "Z prognozy wynika, że obawy dotyczące opóźnienia premiery iPhone'a X lub ograniczonej dostępności urządzenia mogły być przesadzone" - stwierdził w środę Michael Olson, analityk Piper Jaffray. "Rekomendujemy posiadanie akcji AAPL ze względu na coraz większe emocje wokół iPhone'a X oraz obiecujące perspektywy przychodów ze sprzedaży usług".
Dyrektor finansowy Apple Luca Maestri poinformował, że spółka odnotowała wzrost sprzedaży we wszystkich liniach produktów. Większym zainteresowaniem cieszyły się nawet iPady. Sprzedaż iPhone'ów na świecie wzrosła o 2% - do użytkowników trafiło aż 41 mln urządzeń. Wygląda na to, że najlepszy wynik osiągnęły usługi cyfrowe. Sprzedaż aplikacji oraz subskrypcji Apple Music wzrosła o 22%, zaskakując nawet analityków firmy.
Między innymi dzięki wyjątkowym osiągnięciom Apple indeks Dow po raz pierwszy w historii przekroczył poziom 22 000 punktów. "Zaszliśmy naprawdę daleko w bardzo krótkim okresie" - stwierdził Brent Schulte, główny strateg inwestycyjny Northwestern Mutual Wealth Management. "Sądzę, że inwestorzy skupiają się teraz na danych makro, a zwłaszcza na raportach o zatrudnieniu". Znaczny udział we wzrostach Dow mają też Boeing (NYSE: BA), McDonald's (NYSE: MCD) i UnitedHealth Group (NYSE: UNH).
Obawy co do przyszłości Apple dotyczą nie tylko iPhone'a, ale również słabnącej pozycji spółki w Chinach. Przychody z tamtejszego rynku zmalały o 10%. W Chinach powstaje obecnie większość urządzeń Apple, lecz Trump chce zmusić korporacje do położenia większego nacisku na produkcję w USA.
Być może dlatego niektórzy eksperci z Wall Street stawiają sukces Apple pod znakiem zapytania. Analitycy KeyBanc z Andym Hargreavesem na czele twierdzą, że "nie widać wzrostu popytu odłożonego". W ich komentarzu czytamy: "Jesteśmy przekonani, że obecna wycena równoważy potencjał wzrostu w nadchodzącym cyklu. Istnieje również prawdopodobieństwo długoterminowego spowolnienia wzrostu w związku z nasyceniem rynku smartfonów z górnej półki oraz mniejszą wartością innowacji przyrostowych".
Całkowicie odmienne stanowisko prezentuje prezes Apple Tim Cook. Sądzi on, że tymczasowe zwolnienie tempa spowoduje wzrost zainteresowania, który wpłynie pozytywnie na sprzedaż. Na podstawie danych z przeszłości można stwierdzić, że w dłuższej perspektywie Apple będzie się dalej rozwijać. Wycena rynkowa spółki zbliża się do biliona dolarów. Do jej wzrostu przyczynią się z pewnością konsumenci, którzy z niecierpliwością czekają na nowego iPhone'a, a w międzyczasie namawiają innych do jego zakupu.