Rok 2015 na pewno był wart odnotowania dla rynków. W tym roku dokonała się historyczna chwila, gdy rynki amerykańskie osiągnęły najwyższy poziom w historii. Obawy związane ze światową recesją i politycznymi kontrowersjami przykuły uwagę inwestorów. Gdy stary rok dobiega końca, a nowy dopiero się zaczyna, jest to doskonały czas, by przyjrzeć się najważniejszym wydarzeniom na rynkach światowych, a także spojrzeć w przyszłość.Amerykańska giełda rozpoczęła rok 2015 z pewnymi trudnościami, gdy w miesiącach zimowych S&P 500 oscylowało na poziomie około 2,000. Wtedy jednak, w lutym, został pobity historyczny rekord 2,100, a osiągnięty 20 maja najwyższy wynik dzienny wyniósł 2 134,72. Wtedy też, gdy S&P guzdrało się latem, Nasdaq Composite 20 lipca osiągnął najwyższy nominalny wynik 5 231,94. Poważna korekta terytorium rynku bessy pod koniec sierpnia i we wrześniu wzbudziła panikę wśród inwestorów, chociaż S&P się odbiło, na koniec roku osiągnęło wynik negatywny. Być może nastał kres ery średnich zysków rocznych w wysokości ponad 10%; byk musi ulec niedźwiedziowi. Pamiętając o najgorszej rocznej stracie giełdy od 2008, inwestorzy mają prawo być ostrożni wobec akcji krajowych. W 2016 dolar jest na pozycji by rosnąć w siłę dzięki Rezerwie Federalnej, natomiast rynek towarów i ropy naftowej będzie musiało zmierzyć się z presją spadkową związaną ze zwolnieniem światowej gospodarki i OPEC, a także z faktem, że amerykański konsumenci coraz bardziej skupiają się na spłacaniu długów niż dyspozycyjnych wydatkach. Ciężcy eksporterzy, spółki energetyczne i zasoby konsumenckie pociągną w dół rynek. Gdy Rezerwa Federalna zdecydowała się powoli podnosić stopy procentowe, akcje niskiej jakości spółek z dużym długiem zostaną wyprzedane, gdy inwestorzy będą szukać bezpieczeństwa w trakcie okresów niestabilności. Dlatego też, jeśli w 2016 nadal chcą kupować amerykańskie akcje, inwestorzy powinni skupić na spółkach z rosnącą dywidendą, niskim do średniego stosunkiem długu do ceny, wysokim zwrotem z kapitału i szeroki zakres. Za przykład mogą posłużyć Nike (NYSE: NKE), PepsiCo (NYSE: PEP) i Microsoft (NASDAQ: MSFT).
W 2015 mówiło się również o światowej gospodarce. Od 2011 Rosja jest od dłuższego czasu w bessie. Brazylia obecnie zmaga się z depresją i skandalem politycznym. Ameryka Łacińska i Kanada znajdują się na skraju recesji. Z kolei Japonia właśnie weszła w okres recesji, a Europa zmaga się z rozwojem. W Chinach Shanghai Composite podskoczyło do prawie 100% do spadku w czerwcu. Teraz Chiny zmagają się ze spowolnieniem, gdy zmieniły model gospodarki z produkcyjnej na konsumencką. Okazją są akcje rynków rozwijających się. MSCI Emerging Market Index wynosi teraz 50% obniżki w stosunku do amerykańskich akcji, ze stosunkiem ceny do zarobków poniżej 11. Inwestowanie w rynki rozwijające się to decyzja długoterminowa.
Sprawa hossy jest taka, że rynki rozwijające się są historycznie tanie, ich przychody mają tendencję do szybkiego wzrostu, a dywidendy oddają więcej, prawdopodobne jest więcej, że w następnej dekadzie przegonią akcje amerykańskie. To samo rozumowanie odnosi się do ustanowionych, rozwiniętych rynków Europy i Japonii. Tak długo jak inwestorzy mogą znieść większą niestabilność, rozwijające się i obce akcje będą oferować większe zwroty.
Wierzę, że 2016 to początek końca trwającej w pierwszych latach XXI hossy amerykańskich kapitałów. Zamiast tego, obce akcje, zwłaszcza te rynków rozwijających się, będą notować bardzo dobre wyniki, gdy kraje będą powoli podnosić się po gospodarczych kłopotach.
Autor nie posiada żadnych pozycji w wyżej wymienionych akcjach.