Ponad 160 pracowników Facebooka (NASDAQ: FB) wyraziło sprzeciw wobec zbyt liberalnej kultury korporacyjnej i narzucania światopoglądu. Uważają, że są dyskryminowani z powodu poglądów politycznych i we własnym zakresie utworzyli wewnętrzną grupę dyskusyjną, która ma promować "różnorodność polityczną". Już wcześniej pracownicy Facebooka wyrażali swoje niezadowolenie, m.in. odmawiali współpracy z niektórymi politykami. Do protestu mogą dołączyć niezadowoleni pracownicy kolejnych korporacji.
W zeszłym tygodniu Brian Amerige starszy inżynier pracujący dla Facebook opublikował post "Mamy problem z różnorodnością polityczną" na wewnętrznej grupie pracowniczej, w którym zwraca uwagę na dyskryminację światopoglądową i przedstawił środowisko Facebooka jako "monokulturę polityczną". Niezadowoleni pracownicy Facebooka o konserwatywnych poglądach postanowili utworzyć grupę na Facebooku o nazwie "FB'ers for Political Diversity", w ramach której protestują wobec zbyt liberalnej polityce korporacji. Posty i plakaty promujące nową grupę są uważane przez niektórych pracowników Facebooka za obraźliwe dla mniejszości.
Wielkie amerykańskie korporacje znajdują się pod ostrzałem krytyki nie tylko ze strony pracowników, ale także samego Prezydenta Donalda Trumpa, który zarzucił im, że przedstawiają go w złym świetle. Prezydenta USA ostrzegł Google (NASDAQ: GOOGL), Facebooka i Twittera (NYSE: TWTR), żeby "lepiej uważali" na publikowanie negatywnych treści o nim, które są w szczególności promowane. Dzień wcześniej oskarżył firmę Alphabet, do której należy Google, o fałszowanie wyników wyszukiwania i promowanie negatywnych i fałszywych wiadomości po wpisaniu hasła "Trump news" w wyszukiwarce. Według Trumpa te korporacje faworyzują liberalne poglądy i dyskryminują osoby o konserwatywnych poglądach. Trump opublikował na Twitterze 24-sekundowy filmik, w którym zostało przedstawione porównanie strony głównej Google podczas prezydentury Baracka Obamy i Donalda Trumpa - po wyborach prezydenckich Google usunęło informację o corocznym wystąpieniu "State of the Union Address".
Google wydało oświadczenie, w którym stwierdza, że to algorytmy odpowiadają za wyniki wyszukiwania. Algorytm Google News przypisuje wagę wyższa wagę wynikowi, który jest częściej wyszukiwany. Wyniki mogą się różnić w zależności od aktywności użytkownika - czynnikami są m.in. historia wyszukiwań i lokalizacja. Jednak algorytmy stojące za wyszukiwarką nie są jawne z powodów biznesowych. Historia zna przypadki, kiedy niepotwierdzone i fake newsy pojawiały się wysoko w wynikach wyszukiwania - przykładem jest błędna identyfikacja strzelca i jego poglądów politycznych po strzelaninie w Las Vegas w 2017 roku. Eric Schmidt, przewodniczący komitetu wykonawczego rady dyrektorów Alphabet, był zwolennikiem kandydatury Hilary Clinton i został oskarżony o przedstawianie Trumpa w negatywnym świetle w wynikach wyszukiwania Google.
Coraz częściej korporacje są krytykowane przez pracowników z powodu zbyt liberalnego podejścia. W lipcu 2017 roku inżynier James Damore pracujący dla Google napisał manifest, w którym skrytykował wysiłki firmy na rzecz różnorodności - został zwolniony i oskarżył Google o dyskryminowanie białych mężczyzn o konserwatywnych poglądach - uważał, że Google działa jak religia. W 2017 roku amerykański Departament Pracy oskarżył Google o "skrajną dyskryminację płacową" wobec kobiet, które złożyły pozew zbiorowy przeciwko korporacji.
To nie jest pierwszy problem Facebooka z pracownikami o konserwatywnych poglądach - w 2017 roku powstała grupa "Facebook Anon", w której pracownicy mogli czatować anonimowo o zbliżających się wyborach prezydenckich - w krótkim czasie grupa została zdominowana przez pracowników o konserwatywnych poglądach, która popierała Donalda Trumpa podczas wyborów prezydenckich w 2016 roku. Facebook zamknął grupę "z powodu prześladowania osób o innych poglądach" tuż po wygranej Trumpa. W niektórych korporacjach polityka jest tematem tabu, jednak niektóre firmy chcą wpisać się w ogólnoświatowe liberalne trendy i np. wyrażają chęć pomocy dla tzw. imigrantów ekonomicznych - np. Starbucks (NASDAQ: SBUX) zapowiedział zatrudnienie 10 000 imigrantów, ponadto pojawiły się pogłoski, że były szef tej spółki szykuje się do startu w wyborach prezydenckich.