W ubiegłym tygodniu w poniedziałek Paul Manafort, były prezes kampanii wyborczej Donalda Trumpa, został uznany winnym 8 różnych przestępstw finansowych. Tego samego dnia Michael Cohen, były prawnik Trumpa, także przyznał się do dokonania 8 oszustw: bankowych, podatkowych oraz dotyczących finansowania kampanii wyborczej. Niektórzy - w tym najwyraźniej i Trump - uważają, że przyznanie się do winy może oznaczać, że Cohen jest skłonny do współpracy ze specjalnym prokuratorem Robertem Muellerem w ramach prowadzonego przez niego śledztwa.
Prezydent USA zareagował na tę wiadomość w charakterystyczny dla siebie sposób, pisząc na Twitterze: "Bardzo współczuję Paulowi Manafortowi i jego cudownej rodzinie. "Sprawiedliwość" wyciągnęła między innymi sprawę z podatkami sprzed 12 lat, wywarła na nim ogromną presję a on, w przeciwieństwie do Michaela Cohena, nie dał się "złamać" - nie zmyślał historyjek w celu zawarcia "umowy". Szacunek dla odważnego człowieka!" Chociaż prezydencki zespół prawników i doradców rzekomo odradzał ułaskawienie Manaforta, według informatorów z Białego Domu Trump wciąż może się na to zdecydować.
Ponadto prezydent USA odniósł się do sprawy Cohena podczas wywiadu dla Fox News. Oskarżył go o zeznawanie przeciwko byłym współpracownikom wyłącznie w celu uniknięcia kary. "To nazywa się flippingiem i powinno być nielegalne" - powiedział Trump. Jego stanowisko w tej sprawie jest niewątpliwie niekonwencjonalne. Oferowanie niższej kary za wartościowe informacje jest powszechną praktyką stosowaną przez prokuratorów. Trump próbował zdystansować się od przestępczej działalności Cohena i umniejszyć wagę zarzutów, stwierdzając (fałszywie), że naruszenie prawa dotyczącego finansowania kampanii wyborczej tak naprawdę nie jest przestępstwem.
W tym samym czasie Allen Weisselberg, dyrektor finansowy The Trump Organization, oraz David Pecker, właściciel brukowca National Enquirer i długoletni przyjaciel Trumpa, dostali immunitet umożliwiający swobodne złożenie zeznań w sprawie Cohena w prokuraturze Południowego Dystryktu Nowego Jorku. Wszystko wskazuje na to, że doradca Białego Domu Don McGahn również współpracuje z Muellerem i rzekomo nie jest największym zwolennikiem prezydenta.
W defensywie po tygodniu pełnym złych wiadomości Trump znów zaczął krytykować decyzję prokuratora generalnego Jeffa Sessionsa o wycofaniu się ze śledztwa Muellera, a także oskarżył go o to, że "nigdy nie przejął kontroli" nad Departamentem Sprawiedliwości. Sessions obronił się w oświadczeniu: "Dopóki jestem prokuratorem generalnym, działania Departamentu Sprawiedliwości nie będą w niewłaściwy sposób zależeć od politycznych względów. Przejąłem kontrolę nad Departamentem Sprawiedliwości w dniu zaprzysiężenia i dlatego osiągnęliśmy niespotykany sukces we wprowadzeniu programu prezydenta". Trump zdawał się niewzruszony kontrargumentem Sessionsa i użył Twittera, by wezwać go do ścigania Demokratów i jego krytyków.
Prokurator generalny nie był jedyną osobą, która w ubiegłym tygodniu ściągnęła na siebie gniew prezydenta USA. Oberwało się także przewodniczącemu amerykańskiej Rezerwy Federalnej Jerome Powellowi za podwyżkę stóp procentowych, które według Trumpa spowalniają gospodarkę kraju.
Pomimo zamieszania wokół dochodzeń prawnych z Trumpem w roli głównej rząd federalny nie zwalnia. We wtorek amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) uchyliła ustawę wprowadzającą limity zanieczyszczenia z elektrowni węglowych przyjętą przez administrację Baracka Obamy. Szacuje się, że odstąpienie od tej ustawy przyczyni się do śmierci ponad 1400 osób rocznie w wyniku chorób płuc i serca do 2030 roku.
W piątek senator i członek Partii Republikańskiej John McCain zmarł na raka w wieku 81 lat. McCain nie zawsze zgadzał się z Trumpem, przez co kilka razy doszło między nimi do publicznych sprzeczek. Mimo wszystko prezydent złożył "twitterowe" kondolencje rodzinie senatora.