Kolejny tydzień rządów Trumpa przyniósł Amerykanom kolejne reformy opieki zdrowotnej. Uchylenie Obamacare wymaga od Kongresu ustanowienie w ciągu 60 dni nowego systemu ubezpieczeń. Podczas prezydentury Baracka Obamy to na pracodawcy spoczywał obowiązek zapewnienia pracownikom ubezpieczeń lekarskich, które obejmowały również dostęp do antykoncepcji. Udało się dzięki temu ograniczyć liczbę nieplanowanych ciąż, a co za tym idzie - zostało przeprowadzonych mniej zabiegów aborcyjnych. Dekret Trumpa pociągnie za sobą wzrost opłat za ubezpieczenia zdrowotne oraz wprowadzenie nowych wytycznych dla ubezpieczycieli. Zmiany będą dotyczyć antykoncepcji.
Na początku tygodnia prezydent Stanów Zjednoczonych wydał nowe rozporządzenie, które znosi obowiązek zapewniania przez pracodawców bezpłatnych środków antykoncepcyjnych. Stwierdził on, że "federalny rząd za długo nadużywał swojej władzy, by nękać wierzących obywateli, karząc ich za religijne przekonania." Firmy ubezpieczające nie będą już miały obowiązku zapewniania swoim klientom usług z zakresu metod zapobiegania ciąży. Dopuszczalna będzie również odmowa przeprowadzenia aborcji. Wystarczy powołać się na religijne czy moralne przekonania.
Wiele organizacji wyraziło sprzeciw wobec takich działań administracji Trumpa. Departament Zdrowia oraz Departament Opieki Społecznej podkreślają znaczenie środków przeciwciążowych, stwierdzając, że dzięki nim "liczba niechcianych ciąż zmniejsza się, a kobiety rodzą dzieci, które były wcześniej zaplanowane, co z kolei pomaga osiągnąć optymalny współczynnik urodzeń."
Z nowymi rozporządzeniami Trumpa nie zgadzają się również prokuratorzy generalni stanu Massachusetts oraz Pensylwanii, Maura Healey i Josh Shapiro. Szefowie obu departamentów złożyły w tej sprawie pozew do Sądu Federalnego, a prokuratorzy wystosowali list do prezydenta, w którym wyrażają swój sprzeciw wobec nowego prawa.
Shapiro podkreślił, że reforma opieki zdrowotnej przeprowadzona przez administrację Baracka Obamy w dużym stopniu wspomagała kobiety. W oświadczeniu stwierdził:
W czasach przed Obamacare tylko co trzecia kobieta mogła pozwolić sobie na antykoncepcję . Od kiedy ta reforma została wprowadzona w życie, zaledwie 4% obywatelek USA ma problem z dostępem do niej.
Zaangażowanie Trumpa w ograniczenie stosowania antykoncepcji wywołało sporo kontrowersji. Na początku października, podczas próby przekroczenia granicy Stanów Zjednoczonych, została zatrzymana 17-letnia Meksykanka. Gdy okazało się, że dziewczyna jest w ciąży, podjęła ona decyzję o usunięciu dziecka, została jednak powstrzymana przez władze Trumpa. Instytucje broniące praw człowieka na czele z American Civil Liberties Union podjęły starania, by umożliwić nastolatce przeprowadzenie aborcji. Dzięki orzeczeniu Sądu Federalnego, który podważył wcześniejszą decyzję administracji Trumpa, Meksykanka dostała pozwolenie na usunięcie ciąży.
Opieka medyczna kobiet stoi pod znakiem zapytania. Chociaż jest to tylko jedna z części składowych radykalnej reformy służby zdrowia, to jednak jej skutki mogą być bardzo poważne. Uchylenie Obamacare oraz usilne ograniczenie ogólnego dostępu do środków przeciwciążowych może sprawić, że na rynku przeważać będą firmy, które w swojej ofercie ubezpieczeniowej nie zapewnią opieki antykoncepcyjnej dla kobiet.