Podsumowanie siedemnastego tygodnia prezydentury Trumpa

Siedemnasty tydzień urzędowania Trumpa rozpoczął się sensacyjnymi doniesieniami "The Washington Post" dotyczącymi ujawnienia przez prezydenta ściśle tajnych informacji związanych z planami ISIS rosyjskim urzędnikom podczas ich wizyty w Białym Domu. Trump miał w ten sposób naruszyć ważne porozumienie z wieloletnim sojusznikiem na Bliskim Wschodzie. Kolejnego dnia "The New York Times" doniósł, że ujawnione informacje dostarczył wywiad izraelski. Co prawda Trump nie złamał prawa, ale zbulwersował zarówno Republikanów, jak i Demokratów. John McCain, republikański senator ze stanu Arizona, określił wiadomość o ujawnieniu danych wywiadowczych jako "niepokojącą". Przewodniczący Izby Reprezentantów Paul Ryan stwierdził, że liczy na "szczegółowe wyjaśnienie sprawy". Mark Warner, demokratyczny senator ze stanu Wirginia, najwyższy rangą przedstawiciel opozycji w senackiej Komisji ds. Wywiadu, nazwał zachowanie Trumpa "policzkiem dla wywiadu", którego "nie da się wytłumaczyć".

Robert S. Mueller (pierwszy od prawej) - $this->copyright_for_current_language

Trump bronił się na Twitterze, twierdząc, że miał "pełne prawo" dzielić się "faktami" z rosyjskimi urzędnikami podczas spotkania w Białym Domu. Za sprawą incydentu zaczęto jednak jeszcze bliżej przyglądać się powiązaniom administracji Trumpa z Rosją. Ministerstwo Sprawiedliwości mianowało byłego dyrektora FBI Roberta Muellera specjalnym prokuratorem, który ma nadzorować trwające śledztwo w sprawie ingerencji Rosjan w amerykańskie wybory prezydenckie. Funkcja specjalnego prokuratora charakteryzuje się większym stopniem niezależności w porównaniu z prokuratorem generalnym. Trump w dalszym ciągu potępia śledztwo i wysuwane przeciw niemu oskarżenia, twierdząc: "Żaden polityk w historii, i mówię to z całą pewnością, nie był traktowany gorzej lub bardziej niesprawiedliwie".

Pojawiły się także kolejne informacje w związku z dymisją dyrektora FBI Jamesa Comeya oraz śledztwem w sprawie byłego doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Michaela Flynna, który został usunięty ze stanowiska zaledwie po miesiącu. Trump zdradził rosyjskim urzędnikom podczas ich wizyty w Białym Domu, że zwolnienie Comeya uwolniło go od "ogromnej presji". Ponadto nazwał byłego szefa FBI "wariatem". Jeśli powodem dymisji Comeya faktycznie była chęć uwolnienia się od nacisków, prezydent dopuścił się czynu utrudniającego działanie wymiaru sprawiedliwości.

James Comey - $this->copyright_for_current_language

Jeśli chodzi o byłego doradcę prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego, z opublikowanego w środę raportu McClatchy wynika, że na krótko przed zaprzysiężeniem Trumpa Flynn osobiście zablokował przygotowany przez administrację Obamy plan mający na celu zwalczanie ISIS. Działania Flynna zgodne były z interesem Turcji, która zapłaciła mu pół miliona dolarów za lobbing, o czym wówczas nie poinformował. Na dziesięć tygodni przed zaprzysiężeniem prezydenta Flynn powiedział jego współpracownikom o śledztwie prowadzonym w tej sprawie, lecz mimo to przyjął zaproponowane mu stanowisko. CNN doniosło, że w trakcie kampanii wyborczej Trumpa rosyjscy urzędnicy chwalili się, że będą mogli wykorzystać Flynna, by wywierać presję na prezydencie USA. Dziennikarze podkreślali jednak, że wspomniani urzędnicy mogli wyolbrzymiać swoje możliwości w tym zakresie. Senator McCain stwierdził, że działania Trumpa "nie sprzyjają państwu", a naruszenia, jakich dopuszcza się prezydent, osiągają "rozmiar i skalę Watergate".