Z wiadomości ekonomicznych, prezydent Trump podpisał w tym tygodniu specjalną ustawę, dzięki której możliwe będzie dalsze funkcjonowanie rządu federalnego. Jest to jednak rozwiązanie ograniczone czasowo - ma być skuteczne przez nadchodzące dwa tygodnie. Obecnie omawiane są kwestie związane z rozszerzeniem programu opieki zdrowotnej dla dzieci, dzięki któremu 8 milionów małych mieszkańców Stanów Zjednoczonych ma dostęp do lekarza. Mówi się również o problemie zamrożenia środków przeznaczonych na agencje federalne oraz Pentagon, o zwiększeniu pomocy dla poszkodowanych w wyniku huraganów obywateli Portoryko oraz Texasu. Ponadto prowadzone są negocjacje w sprawie zapewnienia ochrony dorosłym, którzy nielegalnie przybyli do Stanów Zjednoczonych jako dzieci. Obie partie polityczne są w trakcie prac nad rozwiązaniem powyższego problemu, których efekty poznamy jeszcze przed końcem bieżącego roku. Senator Chuck Schumer z Partii Demokratycznej stwierdził: "Finansowanie rządu jest niezwykle istotne, tak samo jak pomaganie naszym żołnierzom czy zwykłym obywatelom. A my właśnie po to tu jesteśmy. Musimy wziąć się do roboty".
Najważniejszym posunięciem administracji Trumpa w tym tygodniu była decyzja o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela. Od czasów wojen arabsko-izraelskich w latach 1948 i 1967 status tego miasta pozostaje kwestią sporną. Izrael przejął kontrolę nad jego zachodnią oraz wschodnią częścią. Wiele razy przeprowadzane były rozmowy pokojowe, zgodnie z założeniami których Izrael miał zrzec się wschodniej części Jerozolimy na korzyść potencjalnego "państwa palestyńskiego". Fakt, że Trump w swoim oświadczeniu nie wspomniał o tym ani słowem, wskazuje na to, że Stany Zjednoczone popierają całkowite przejęcie miasta przez Izrael. Decyzja prezydenta może przyczynić się do zakończenia pokojowych rozmów w wyżej wspomnianym konflikcie.
USA oficjalnie nie opowiada się za żadną ze stron. Dyplomaci przyznają, że zachowanie neutralności to najważniejszy element negocjacji, dzięki któremu będzie można w jakimś stopniu przyczynić się do zażegnania konfliktu między Izraelem i Palestyną. Jednak należy zauważyć, że faktyczne działania Stanów Zjednoczonych nie pokrywają się w pełni z tym, co same głoszą. Świat zdążył już zaobserwować, że Ameryka wcale nie jest bezstronna. Są ku temu widoczne powody: po pierwsze, rozkład sił Palestyny oraz Izraela nie jest równy. Izrael określany jest mianem okupanta, a USA nalegało na obecność jego wojsk w skonfliktowanym rejonie. Nic więc dziwnego, że za nierówność między wyżej wymienionymi krajami często obwiniane są właśnie Stany. Chociaż zakładają one neutralność, politycy ulegają częstym naciskom, szczególne z strony chrześcijańskiej prawicy, aby opowiedzieć się po stronie Izraela. Administracje 3 ostatnich prezydentów USA prowadziło z Izraelem bardzo ugodową politykę, aby kraj ten był bardziej skory do podjęcia pokojowych negocjacji.
Decyzja Trumpa o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela nie wywołała aż takiego zdziwienia na arenie międzynarodowej, jak wśród obywateli Stanów Zjednoczonych. Trump w gruncie rzeczy potwierdził przypuszczenia, które zakładały, że USA nie jest neutralne w konflikcie między Izraelem oraz Palestyną. Oświadczenie prezydenta wywołało niemałe oburzenie na całym świecie. Fareed Zakaria z CNN stwierdził w niedzielę: "(Posunięcie) to nie ma wpływu na przebieg konfliktu, ale obraziło miliony Palestyńczyków, setki milionów Arabów i wywołało skandal niemalże wszędzie. Chiny, europejscy sprzymierzeńcy USA, papież, królowie Arabii Saudyjskiej i Jordanii nie popierają tej decyzji. Warto zatem zastanowić się, czy jest ona przemyślana."