Od piątku 13 marca będzie obowiązywać 30-dniowy zakaz wjazdu do USA dla obywateli nieamerykańskich z terytorium Strefy Schengen. Dla europejskich i amerykańskich linii to tragiczna wiadomość, ponieważ loty północnoatlantyckie są jednymi z najbardziej dochodowych.
W orędziu skierowanym do narodu 11 marca b.r., Donald Trump ogłosił ograniczenie ruchu lotniczego pomiędzy Europą a USA. Przyczyną tego działania jest koronawirus coraz mocniej rozprzestrzeniający się na Starym Kontynencie. Donald Trump stwierdził, że "Unia Europejska nie podjęła takich samych środków ostrożności i ograniczeń podróży z Chin i innych zapalnych miejsc. W rezultacie znaczna część ognisk koronawirusa w USA rozpoczęła się od podróżujących z Europy". W ocenie Trumpa USA podjęły dobry krok wprowadzając zakaz wjazdu z Chin do USA. "Teraz musimy podjąć takie same działania z Europą" - stwierdził. Zakaz przyjazdów z Europy nazwał "mocnym, ale koniecznym krokiem."W czwartek 12 marca pojawiły się wyjaśnienia, na czym zakaz ten miałby polegać. Przez 30 dni począwszy od 13 marca godz. 23:59 czasu wschodniego (EST) zakaz wjazdu na teren USA będą miały osoby nie posiadające obywatelstwa amerykańskiego lub prawa stałego pobytu, które w przeciągu 14 dni przed przylotem przebywały na terenie strefy Schengen obejmującej 26 państw w Europie. W oczywisty sposób uderzy to w połączenia lotnicze pomiędzy USA a krajami Schengen. Nie wiadomo jednak, jak sprawdzany będzie fakt przebywania w strefie. Najprawdopodobniej będzie istniała możliwość dostania się na terytorium USA lotem z przesiadką w kraju nieobjętym zakazem np. Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Kanadzie.
Loty między Europą a Ameryką Północną są jednym z największych i najbardziej lukratywnych rynków lotniczych na świecie. Pomiędzy krajami Strefy Schengen a USA loty wykonuje obecnie blisko 40 linii lotniczych. Codziennie realizują one ok. 560 lotów w obu kierunkach, co oznacza, że oferują one ok. 160 000 foteli dziennie. W przeciągu 30 dni począwszy od 13 marca miały one zaplanowane ok. 17 000 rejsów, na których miały zaoferować ok. 4,8 mln foteli.
Z pośród 26 krajów Strefy Schengen jedynie 8 nie posiada bezpośredniego połączenia lotniczego z USA. Najwięcej połączeń lotniczych mogą utracić Niemcy, gdzie miało się rozpocząć lub zakończyć 24% wszystkich zaplanowanych na okres zakazu lotów pomiędzy Strefą Schengen a USA. Na kolejnych miejscach znajdują się Francja (19%), Holandia (15%) i Hiszpania (10%). Z drugiej stronu odnosząc to do wielkości poszczególnych rynków lotniczych, to ewentualne odwołanie lotów w wyniku tego zakazu będzie najbardziej dotkliwe dla Islandii, gdzie loty do USA odpowiadają za 17,1% wszystkich lotów realizowanych z jej terytorium. Kolejne w zestawieniu są Holandia (6,5%) i Francja (5,2%). W przypadku USA, odwołanie wszystkich zaplanowanych lotów do Strefy Schengen oznaczałoby utratę 10,1% wszystkich lotów międzynarodowych.
Ograniczenie w ruchu lotniczym pomiędzy Europą a USA będzie równie bolesne dla europejskich, jak i amerykańskich przewoźników. Na okres 30 dni po 13 marca największe oferowanie miała Delta Air Lines (NYSE: DAL) - 0,68 mln foteli w obie strony. Niewiele mniej, bo 0,64 mln foteli oferowała Lufthansa. Bardzo silną pozycję na lotach pomiędzy kontynentalną Europą a USA posiadają także United Airlines (NYSE: UAL) z oferowaniem 0,52 mln foteli, Air France z 0,38 mln foteli i American Airlines (NASDAQ: AAL) z 0,32 mln foteli. Wymienione trzy największe amerykańskie linie są, na chwilę obecną, jedynymi przewoźnikami z USA wykonywującymi połączenia transatlantyckie. Nie oznacza to jednak, że pozostałe amerykańskie linie nie odczują decyzji prezydenta Trumpa. Część z nich np. JetBlue (NYSE: JBLU) czy Alaska Airlines (NYSE: ALK) współpracuje z europejskimi liniami oferując przesiadki na loty krajowe i do Ameryki Łacińskiej z amerykańskich hubów. Zawieszenie połączeń z Europy może obniżyć poziom wypełnienia na oferowanych przez nich połączeniach.
Na moment pisania artykułu, z pośród amerykańskich linii jedynie Delta podjęła decyzję o zawieszeniu części lotów (nie licząc wcześniejszych cięć, które miały miejsce m.in. z rozwojem koronawirusa we Włoszech). Od piątku zawieszone będą połączenia do Paryża i Amsterdamu z Cincinnati, Indianapolis, Orlando, Portland, Raleigh/Durham i Salt Lake City. Znacznie mocniej zareagowali europejscy przewoźnicy. Linie z Grupy Lufthansy planują niemal całkowite zawieszenie swojej siatki połączeń do USA za wyjątkiem rejsów z Frankfurtu i Zurichu do Chicago i Newark, z Wiednia do Chicago i z Brukseli do Waszyngtonu. Z kolei Norwegian podjął decyzję o zawieszeniu wszystkich swoich połączeń do USA za wyjątkiem tych wykonywanych z Londynu. Reszta linii nie ogłosiła jeszcze formalnie swoich planów, ponieważ prowadzone są analizy.
USA to nie jedyny z ważnych dla europejskich linii kierunków, na których występują formalne ograniczenia w przemieszczaniu się osób. Indie podjęły decyzję o wstrzymaniu wydawania wiz turystycznych dla obywateli najmocniej zainfekowanych krajów, w tym Włoch, Francji i Niemiec.
Osłabienie ruchu pomiędzy USA a Strefą Schengen będzie miało potężny wpływ na sytuację finansową linii lotniczych, ponieważ dla wielu z nich obsługa połączeń transatlantyckich była najrentowniejszym obszarem działalności. IATA szacuje, ze rynek połączeń lotniczych pomiędzy Strefą Schengen a USA w 2019 r. był wart ok. 20,9 mld USD, z czego rynek USA - Niemcy odpowiadał za ok. 4 mld USD, USA - Francja 3,5 mld USD, a USA - Włochy 2,9 mld USD. Na tę chwilę trudno jest dokładnie szacować straty, ale bez wątpienia można stwierdzić, że z punktu widzenia transportu lotniczego na świecie, rok 2020 będzie jednym z najgorszych w historii.
Powyższy tekst jest prywatną opinią autora.