Akcje przedsiębiorstwa energetycznego Pacific Gas& Electric (PG&E) (NYSE:PCG) - największego dystrybutora energii elektrycznej w stanie Kalifornia, to aktywa szeroko omijane przez inwestorów długoterminowych, zaś uwielbiane przez krótkoterminowych spekulantów. Spółka jest ostatnio znana z wysokiej zmienności i jest jednym z liderów w kategorii ilości luk otwarcia między sesjami giełdowymi. O co w tym wszystkim chodzi?
W kategorii inwestycji długoterminowej PG&E nie ma żadnego sensu, natomiast w kategoriach krótkoterminowej spekulacji już tak. Kurs spółki w 2019 roku stracił na wartości 56% i 'zmierza do zera'. Nie było tygodnia lub miesiąca, aby był 'szarpany' wzrostami i spadkami o 10%. Nikt już nad tym nie panuje. Kurs PG&E w 2019 roku doświadczył licznych 'przeciążeń' - od maksimum na 25,19 USD, aż do najniższego w historii poziomu 3,55 USD. Stad tak duża zmienność?
Spróbujemy wyjaśnić najprościej jak się da. PG&E prawie rok temu, bo 29 stycznia br. ogłosiła bankructwo, aby móc negocjować szacowane na 30 mld USD zobowiązania wynikające z pożarów w całej Północnej Kalifornii w 2017 i 2018 roku, z winy infrastruktury spółki. Od czerwca 2014 roku doszło do co najmniej 1500 zdarzeń tego typu w Kalifornii, z których jeden - Camp Fire - był jednym z najgroźniejszych w historii tego stanu. Pożary spowodowały zniszczenia mienia, przerwy w dostawie prądu i ofiary śmiertelne. Teraz PG&E oferuje ofiarom owych zdarzeń w Kalifornii zadośćuczynienie w kwocie 13,5 mld USD w ramach planu restrukturyzacji.
Kilka tygodni temu, pod koniec października, spółka znów trafiła na czołówki serwisów informacyjnych na całym świecie (nawet w Polsce), z uwagi na prewencyjne odłączenie od prądu (w szczycie) 970 tysięcy domów i firm, aby zapobiec pożarom, co doprowadza mieszkańców 'do szału'. Kalifornia znana jest z przestarzałej infrastruktury sieci elektrycznej, która nie nadąża za rozwojem regionu, a iskrzące linie energetyczne są częstą przyczyną pożarów w tym stanie.
Spółka składając wniosek miała nadzieję na restrukturyzację przeprowadzoną tak, aby jej majątek zachował określoną wartość tj., strony negocjują wypłaty odszkodowań bez upłynniania majątku spółki. Plan ten jednak został częściowo zakwestionowany przez sąd w październiku, gdy sędzia zezwolił na składanie wierzycielom osobnych pozwów. Grudzień był bardzo burzliwym okresem dla akcjonariuszy spółki, która wprawdzie osiągnęła porozumienie w sprawie odszkodowań dla ofiar pożarów, ale trafiła na wyraźny sprzeciw Gavina Newsoma, gubernatora Kalifornii, który naciska na firmę, że aby otrzymać pomoc państwa i zostać przejętym, PG&E musi zmienić zarząd złożony z kandydatów zatwierdzonych przez organy administracyjne i wprowadzić nowe procedury. "Zbyt długo PG&E była źle zarządzana, nie poczyniła odpowiednich inwestycji w bezpieczeństwo przeciwpożarowe i zapobieganie oraz zaniedbywała infrastrukturę" - napisał Newsom w oświadczeniu, dodając "PG&E po prostu naruszyło zaufanie publiczne". Jednak tuż przed świętami Bożego Narodzenia, spółka zrobiła duży krok naprzód w kierunku wyjścia z procesu bankructwa, po tym jak sędzia nadzorujący sprawę zatwierdził dwie ugody o łącznej wartości 24,5 mld USD. Państwo potrzebuje energii elektrycznej tak samo mocno, jak PG&E potrzebuje wsparcia państwa, żeby przetrwać, więc istnieją duże szanse, że w chaosie informacyjnym, strony wypracują kompromis. Wprawdzie nadal istnieje szereg czynników, które PG&E musi spełnić, aby 'zawszeć pokój' z administracją Newsoma i pójść na ustępstwa, by móc dokończyć proces restrukturyzacji, jednak został poczyniony ruch naprzód w toczącej się od miesięcy sprawie.
Nie zmienia to faktu, że akcje PG&E to nadal wielce ryzykowny instrument, głównie dla krótkoterminowych spekulantów, nie zalecany dla inwestorów o dłuższym horyzoncie czasowym, gdyż nie wiadomo, jak potoczą się dalsze losy spółki. Akcje są cały czas pod presją, dlatego, jeśli nie jesteś daytraderem, najlepiej trzymać się od nich z daleka.