Partnerstwo Transpacyficzne, które wpłynie na dwie piąte światowej gospodarki, zostało w tym tygodniu ustanowione po trwających od lat negocjacjach. Na mocy tego Partnerstwa ustalane są powszechne zasady, które kierują transpacyficznym handlem pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, Japonią i ośmioma innymi krajami Oceanu Pacyficznego. W Stanach Zjednoczonych Partnerstwo to musiało uzyskać zgodę Kongresu, co mogło jeszcze bardziej przedłużyć burzliwe rozmowy. Jednak prezydent Obama nalegał, że PT jest kluczowym antidotum przeciwko chińskim silnym wpływom na światową gospodarkę, a ponadto pozwoli otworzyć nowe rynki na amerykańskie towary. Obama postrzega Partnerstwo jako ważny element tworzenia wyższych standardów ochrony środowiska i pracowników.PT może wyeliminować prawie 18 tysięcy ceł, które kraje pacyficzne nałożyły na amerykańskie towary. Przede wszystkim pomoże zlikwidować japońskie cła obejmujące wyprodukowane w Ameryce samochody i ciężarówki przez firmy takie jak Toyota (NYSE: TM), które bardzo na tym zyskają. Partnerstwo pozwoli również na eksport produktów takich jak kalifornijskie awokado, pszenicę, wieprzowinę i wołowinę wytwarzane przez firmy jak Tyson (NYSE: TSN), do krajów, które wcześniej nie pozwalały, by podobne towary znalazły się na ich rynkach. PT to nie tylko zasady importu i eksportu towarów, na jego mocy ustanowione zostaną regulacje zarządu dotyczące ochrony własności intelektualnej korporacji.
Na Partnerstwie zyskają nie tylko Stany Zjednoczone, również japoński przemysł motoryzacyjny i elektroniczny oraz wietnamski sprzedaż odzieżowy skorzysta z ustaleń umowy. Z drugiej strony Korea, która wykazała zainteresowanie Partnerstwem, ale jeszcze do niego nie dołączyła, może odczuć jego negatywne skutki. Do niedawna kraj podczas eksportu samochodów do Stanów Zjednoczonych czerpał korzyści z wynikających z istniejącego cła. Teraz jednak będzie musiał stawić czoła konkurencji ze strony Japonii.
Chiny od lat przyglądają się rozwojowi PT, a wiele firm chętnie zobaczyłoby wśród państw członkowskich tego światowego mocarza. Obecnie Partnerstwo obejmuje Australię, Brunei, Chile, Malezję, Meksyk, Nową Zelandię, Peru i Singapur.
"Wschodzące rynki są nadzieją światowego rozwoju, więc jeśli Partnerstwo Transpacyficzne pomoże się im rozwijać, będzie to z korzyścią dla światowej gospodarki," Paszportowi do Wall Street powiedział ekspert Tony Petrilli.
Pomimo korzyści dla Stanów Zjednoczonych oraz pozostałych krajów członkowskich, w USA temat Partnerstwa Transpacyficznego wciąż budzi kontrowersje. Ostatnio kandydaci na prezydenta otwarcie mówili o swoich obawach. Hillary Clinton powiedziała, że jej niepokój w tej sprawi wiąże się z potencjalnym problem manipulacji kursami walut oraz z "pytaniami, na które nie udzielono odpowiedzi". Wcześniej Clinton popiera Partnerstwo, ale stwierdziła, że jego efekty nie spełniają jej oczekiwań.
Również Trump otwarcie sprzeciwił się tej umowy, argumentując swój sprzeciw obawami o manipulację kursami walut. Wszyscy członkowie PT są również członkami Międzynarodowego Funduszu Walutowego, a wielu z nich należy również do grupy G20, z czego obie te organizacje prawa dotyczące manipulacji walutą. Na dodatek, jak twierdzą wtajemniczeni, kraje PT podpisały "równoległą umowę", w której zobowiązują się, że nie będą używać konkurencyjnej dewaluacji jako sposobu uzyskania przewagi w eksporcie.