Na giełdzie papierów wartościowych formuje się bańka. Inwestorzy popadli ze skrajności w skrajność - obawy z końca marca zostały zastąpione przez chciwość, co widać po notowaniach spółek, które złożyły wniosek o ogłoszenie upadłości.
Cena akcji Hertz (NYSE: HTZ) wzrosła o ponad 1250% od czasu, gdy osiągnęła najniższą wartość 26 maja po tym, jak firma złożyła wniosek o upadłość 22 maja. Notowania JC Penney (OTC: JCPNQ) skoczyły o ponad 300% w ciągu ostatnich kilku tygodni, a Whiting Petroleum (NYSE: WLL) o 900% od czasu ogłoszenia upadłości przez spółkę. Nawet firmy, które nie złożyły jeszcze wniosku o upadłość, ale przymierzają się do tego, jak Chesapeake Energy (NYSE: CHK) i GNC Holdings (NYSE: GNC), odnotowały w ostatnich tygodniach znaczny wzrost cen akcji.
Na pierwszy rzut oka wzrosty te są zastanawiające. W końcu spółki, o których mowa, złożyły wnioski o upadłości właśnie dlatego, że mają problemy z wypełnieniem swoich zobowiązań finansowych. Wątpliwym jest, czy będą w stanie spłacić swój dług, więc skąd pomysł kupowania ich akcji? Jednym z powodów takiego zachowania może być to, że inwestorzy indywidualni interesują się takimi spółkami, szukając okazji na zysk. Dane z Robinhood i Fidelity pokazują, że spółki te są bardzo popularne właśnie wśród tego typu inwestorów. Niektóre z tych wzrostów mogą również wynikać z pokrywania krótkich pozycji.
Innym wyjaśnieniem może być to, że rynek przewiduje szybką poprawę sytuacji gospodarczej i dalsze łagodzenie polityki pieniężnej. Obydwie te rzeczy mogłyby skutkować szybką aprecjacją aktywów, poprawą warunków prowadzenia działalności i potencjalnie niższymi płatnościami. W marcu 2009 r., kiedy miało miejsce ożywienie gospodarcze, a Rezerwa Federalna USA zaingerowała w sektor gazu, wiele spółek w stanie upadłości wróciło do gry, jak np. General Growth Properties.
Firmy w stanie upadłości są w zasadzie jak opcja kupna bez terminu wygaśnięcia instrumentu bazowego. Poprawa sytuacji spółki lub nawet oczekiwanie na poprawę może prowadzić do wzrostu ceny jej akcji. Potencjalną poprawę mogą stanowić wzrost przychodów w związku z ogólnym polepszeniem sytuacji gospodarczej, kredytodawcy oferujący korzystniejsze warunki niż oczekiwano, większa pomoc ze strony polityki fiskalnej dla firm zmagających się z problemami, lub Fed naciskający na kolejną inicjatywę mającą na celu obniżenie kosztów kredytu i zwiększenie płynności.
Wyżej wspomniane spółki złożyły wniosek o upadłość zgodnie z Rozdziałem 11 Kodeksu Upadłościowego, co oznacza, że ich kredytodawcy pozwolą im kontynuować działalność, podczas gdy oni negocjują nowe warunki lub strukturę zadłużenia. W większości przypadków akcjonariusze są wypierani, a kredytodawcy otrzymują kapitał własny w ramach nowego podmiotu.
Aby akcjonariusze mogli zarabiać na swoich inwestycjach, pożyczkodawcy muszą być spłacani w całości, a pieniądze muszą pozostawać w nadwyżce. Dzieje się tak najczęściej, gdy wartość aktywów firmy wzrasta w trakcie postępowania upadłościowego, które może trwać miesiącami.
Obecnie rynek obligacji nie zgadza się z optymistyczną prognozą rynku akcji. Zadłużenie tych spółek jest notowane na poziomie znacznie poniżej wartości nominalnej, co oznacza, że posiadacze obligacji nie oczekują pełnej spłaty. Zazwyczaj posiadacze obligacji są znacznie bardziej wyrafinowani niż inwestorzy kapitałowi. Są to zwykle inwestorzy instytucjonalni, którzy rozumieją strukturę finansową i prognozy spółek na głębszym poziomie i pozostają w kontakcie z zarządem.