O akcjach Lululemon Athletica (NASDAQ: LULU) zrobiło się w tym tygodniu głośno, gdy w czwartek ich kurs spadł o ponad 20%. Wszyscy, którzy nabyli udziały w zeszłym roku, na czwartkowym otwarciu znaleźli się od razu na stratnej pozycji. Cena otwarcia wynosiła 51,99 dolara i bardzo szybko osiągnęła rekordowo niski poziom. Ruch zwrócił również uwagę traderów technicznych, gdyż przełamane zostały wszystkie ważne opory. Do gry weszli nawet day traderzy, wśród których strategia wykorzystująca luki jest bardzo popularna. W mediach dużo dyskutowało się o przyszłości spółki, ale niezależnie od wyniku rozmów akcje na zamknięciu traciły aż 23,44%.
Co się stało? Cóż, cały sektor handlu detalicznego ma ostatnio pewne kłopoty, jednak w tym przypadku chodziło o dochód. Zysk na akcję LULU w poprzednim kwartale wyniósł 99 centów. Analitycy z Wall Street w większości spodziewali się, że będzie to 1 dolar. Prawdziwe rozczarowanie przyniosło jednak tzw. forward guidance. To po prostu eleganckie określenie założeń spółki dotyczących wyników w przyszłości. Nie jest najlepiej.
Analitycy oczekiwali zapowiedzi przychodu powyżej 552 mln dolarów i zysku na akcję w wysokości 39 centów. Przychód roczny miał wynieść około 2,62 mld dolarów. Niestety przewidywania LULU są znacznie niższe, co zmusiło analityków do poszukiwania przyczyn. Każda korekta prognozy musi być bowiem odpowiednio uzasadniona. Kwestię tę poruszano przez cały dzień w mediach finansowych, co odstraszyło inwestorów.
Na tę chwilę kurs bez wątpienia jest w dołku. Traderzy zdecydują się na zajęcie długich pozycji dopiero, gdy nastąpi silne odbicie w ciągu jednego dnia, tak jak w przypadku Target (NYSE: TGT) w środę.