Po miesiącach niepewności, lider branży streamingu video Netflix (NASDAQ:NFLX), przynajmniej chwilowo powrócił do łask inwestorów, przy okazji publikacji wyników trzeciego kwartału.
Nieco statystyki - przychody kwartalne wzrosły o 31% r/r do 5,24 mld USD, zysk na akcję wyniósł 1,47 USD (wzrost o 65% r/r), a forma pozyskała 6,77 mln nowych klientów (prognozowano 7 mln). Na pierwszy rzut oka nieźle, chociaż pierwszą euforyczną reakcję, rynek zdyskontował w trakcie czwartkowej sesji i pogłębił dzień później.
Podczas gdy Netflix wykazał lepsze wartości od szacunków analityków w zakresie niektórych wskaźników takich jak - przychody, zysk na akcję i wzrost liczby międzynarodowych subskrybentów, odnotował gorszy niż oczekiwano wzrost liczby subskrybentów krajowych w tym okresie. Spadek akcji w piątek (o -6,5%) może odzwierciedlać bardziej ostrożne perspektywy dla spółki, ponieważ inwestorzy rozważają implikacje braku znacznego wzrostu liczby abonentów w Stanach Zjednoczonych w ostatnich kwartałach.
Jednym z najważniejszych czynników napędzających przychody Netflixa w ostatnich latach jest wzrost cen abonamentów, które zostały aktualizowane czterokrotnie w ciągu pięciu lat. Nie inaczej jest i tym razem, segment krajowy wzrósł o 25%, rynki międzynarodowe odnotowały jeszcze bardziej imponujący wzrost aż o 40%. Spółka może pochwalić się także poprawą dochodu operacyjnego, poza wzrostem sprzedaży, o 31%, firma poprawiła marżę operacyjną o 19%, częściowo wywołaną skromniejszymi wydatkami na marketing. I to dobry znak, ponieważ sugeruje wysoką lojalność klientów oraz rozpoznawalność marki silniejszą niż kiedykolwiek wcześniej.
Jednak rażącą wartością w najnowszym raporcie jest minimalny wzrost jaki spółka osiągnęła na rynku krajowym, który zdecydowanie wyhamował. W ostatnim kwartale serwis pozyskał zaledwie 0,5 mln abonentów, choć prognozowano 0,8 mln, a cały rynek lokalny liczy 60,6 mln klientów. Skromny przyrost lokalnych klientów jest słabym prognostykiem na kolejne miesiące i może sugerować wyhamowanie wzrostu w sytuacji, gdy lada dzień do bitwy o amerykańskiego klienta ruszą platformy Disney+ (NYSE:DIS), Apple TV+ (NASDAQ:AAPL), a nieco później Peacock od Comcast NBCUniversal (NASDAQ:CMCSA), co wywoła jeszcze większe zatłoczenie na rynku. Przyznaje to zresztą sam zarząd Netflix komunikując inwestorom, że "Nieuchronnie pojawi się ciekawość i próba nowych ofert usług" lub "Disney będzie świetnym konkurentem. Apple dopiero zaczyna, ale prawdopodobnie też będą mieli świetne show".
Ale Netflix jako samotny lider rynku jest przygotowany na kontratak konkurencji. Kalendarz na ostatni kwartał pioniera streamingu jest wypełniony mocnymi pozycjami, które mają zagwarantować sukces finansowy z 'The Irishman' Martina Scorsese'a z rekordowym budżetem i obecnością gwiazd jak Robert De Niro, Al Pacino i Joe Pesci, 'Marriage Story', porywający dramat rozwodowy z udziałem Adama Drivera, Scarlett Johansson i Laury Dern czy The Two Popes z udziałem Anthony'ego Hopkinsa i Jonathana Pryce'a. Produkcje pełnometrażowe stanowią obecnie jedną trzecią udziału w platformie, stąd też przebojowe treści dla miłośników filmów z pewnością wygenerują duże dywidendy w przyszłości.