Pogłębiająca się od kilku lat nadpodaż na rynku przewozów oceanicznych ma coraz gorszy wpływ na sytuację finansową niemieckich banków.
W ostatnich miesiącach znacznie pogorszyła się sytuacja finansowa kilku niemieckich banków. Część z nich wymaga natychmiastowego zastrzyku gotówki od swoich udziałowców. Sprawa jest na tyle poważna, że Europejski Bank Centralny uznał dokładne monitorowanie tych banków jako jeden ze swoich priorytetów w bieżącym roku.
Winne wszystkiemu są wielomiliardowe kredyty udzielone przez te banki armatorom morskim, którzy w związku z panującym od kilku lat kryzysem na rynku przewozów kontenerowych nie generują zysków. Większość z tych długów kwalifikuje się już jako złe długi tzn. jest mało prawdopodobne, że zostaną one spłacone.
Przemysł morski od wielu wieków odgrywa ogromne znaczenie dla gospodarki północnych Niemiec. Przed wiekami niemieckie porty rozwijały się dzięki Lidze Hanzeatyckiej. Obecnie dwa największe niemieckie porty - Hamburg i Brema należą do światowej czołówki najważniejszych portów oceanicznych. Także wiodącą rolę odgrywają niemieckie stocznie i armatorzy. Niemiecki przewoźnik Hapag-Lloyd jest piątym największym na świecie, a Hamburg Süd - siódmym. W takiej sytuacji nie jest zaskoczeniem, że lokalne banki wyspecjalizowały się w finansowaniu armatorów. Szacuje się, że banki z Niemiec posiadają portfel kredytowy dla przemysłu morskiego o wartości 100 miliardów dolarów, co stanowi jedną czwartą całego finansowania udzielonego armatorom. Banki dość bezproblemowo udzielały wielomilionowych kredytów na nowe statki, a po wybuchu kryzysu finansowego, gdy w wyniku rekordowo niskich stóp procentowych zadłużanie stało się niezwykle tanie, proceder ten trwał w najlepsze.
Najsilniejsze perturbacje przeszedł Bremer Landesbank (BLB) z Bremy, którego przerosły rozmiar i długość kryzysu. Latem ubiegłego roku bank ten poinformował, że jego strata za pierwsze półrocze wyniosła 384 miliony euro, podczas gdy rezerwy kapitałowe szacowano na 1,3 do 1,9 miliarda euro. Tak wysoka strata jest związana ze sporymi korektami wartości po odliczeniu wierzytelności wątpliwych, które wynikają z zaostrzonych procedur narzuconych przez Europejski Bank Centralny w ramach sprawowanego nadzoru. Rząd Bremy, który posiadał 41% akcji banku, zgodził się odsprzedać swoje udziały większościowemu udziałowcowi - Nord Landesbank (Nord LB) z Hanoweru, który stał się jedynym właścicielem bremeńskiego banku. Nowy, znacznie większy właściciel ma pomóc w pokryciu strat, aczkolwiek jak sam przyznaje, jego sytuacja też się komplikuje. Zabezpieczenie na poczet niespłaconych długów ma wynieść nawet miliard euro. Przygotowywana jest także dogłębna restrukturyzacja banku. Liczba pracowników ma być ograniczona o 20%, a działalność banku ma się skupić na segmentach, które przynoszą mu spore zyski tj. finansowaniu projektów energetyki odnawialnej i obsłudze przedsiębiorstw.
W podobnej sytuacji znalazł się inny bank Hamburg-Schleswig-Holsteinische Nordbank (HSH Nordbank), którego większościowymi (85%) właścicielami są kraje związkowe Szlezwik-Holsztyn i Hamburg. Wedle doniesień prasowych, jego właściciele mogą być zmuszeni do dostarczenia nawet 20 miliardów euro w formie gwarancji kredytowych w celu zabezpieczenia działalności banku. Premier Szlezwiku-Holsztyn zapowiedział, że w najgorszym wypadku będzie zmuszony poprosić o wsparcie rząd federalny lub Unię Europejską. Komisja Europejska nakazała jednak odsprzedaż udziałów krajów związkowych w tym banku do lutego 2018 r. Zainteresowani mogą się zgłaszać do banku inwestycyjnego Citibank (NYSE: C), który do 31 marca przyjmuje oferty kupna, jak również udziela informacji o sytuacji banku, która nie jest najlepsza. Portfolio kredytów udzielonych na budowę lub zakup statków opiewa na kwotę 16,5 miliardów euro. Sporo się mówi, że bank nie zostanie sprzedany w całości, ale w dwóch częściach. Na pierwszą z nich mają się składać rentowna działalność banku, kredyty morskie o wartości 7,1 miliarda euro, z czego jedynie 0,6 miliarda zagrożonych jest niespłaceniem. Poza tym znajdą się tam także biznes nieruchomościowy (kredyty na sumę 13 miliardów euro), obsługa klientów instytucjonalnych (14 miliardów euro) oraz refinansowanie przedsiębiorstw (16,6 miliarda euro) Kredyty dla przemysłu morskiego o wartości 9.4 miliardów, które nie przynoszą ani odsetek, ani nie są spłacane mają być przeniesione do drugiego podmiotu ze złymi długami. Podstawowa działalność banku jest całkiem rentowna - zysk przed opodatkowaniem za pierwsze 9 miesięcy wyniósł 535 milionów euro, podczas gdy w zdegradowanej części była to strata w wysokości 151 milionów euro. Zainteresowanie kupnem wyraziły chińskie banki m.in. Bank of China.
DVB Bank z siedzibą we Frankfurcie nad Menem jest jednym z wiodących banków specjalizującym się w finansowaniu dla sektora transportowego. Kredyty udzielone przemysłowi morskiemu przez ten bank wyniosły 11 miliardów euro, z czego dwa miliardy euro na sfinansowanie platform wiertniczych. Bank zweryfikował swoje prognozy finansowe i zapowiedział dwucyfrową stratę. W związku z tym, DZ Bank, który posiada 95% akcji DVB Bank, podjął decyzję o dokapitalizowaniu swojego banku-córki.
Ale problemy te nie dotykają wyłącznie wyspecjalizowanych banków z północy Niemiec. Drugi największy niemiecki bank Commerzbank, w pośpiechu zredukował swój portfel kredytowy z 18 do 5 miliardów euro. Z kolei DekaBank zredukował swoją prognozę za 2016 r. o 20% właśnie jako pokłosie kredytów udzielonych armatorom. Problemy armatorów stanowią także kolejny powód do zmartwień Deutsche Banku (NYSE: DB).
Jeśli spojrzeć na tę kwestię globalnie, to nie wszystkie banki mają tak poważne problemy. Obecnie Royal Bank of Scotland (NYSE: RBS) szuka kupca na portfel kredytów udzielonych na budowę statków o wartości ok. 600 milionów dolarów, udzielonych w większości przez grecki oddział banku. Sprzedaż ta jest związana z restrukturyzacją i wyjściem z wybranych pobocznych działalności. Dwa podmioty wykazały zainteresowanie kupnem tych kredytów. Są to Bergenbank - prywatny bank z Hamburga oraz Bank of America Merrill Lynch (NYSE: BAC).
Cała ta sytuacja nie oznacza także, że wstrzymany został strumień pieniędzy płynący do armatorów. Jak twierdzi Bern Blikstadt, dyrektor odpowiedzialny za klientów z sektora morskiego w norweskim DnB Bank najwięksi przewoźnicy jak Maersk, mogą otrzymać całe finansowanie, którego oczekują po cenie, którą sami ustalą. Jego zdaniem, banki walczą jak szalone o możliwość pożyczenia pieniędzy tym największym armatorom. Ze zwiększonymi kosztami kredytu muszą się liczyć armatorzy posiadający ok. 10 statków. Z kolei firmy, które mają mniej niż 10 statków traktowane są jako zbyt ryzykowne i maja olbrzymie problemy z otrzymaniem finansowania z banków.
Źródłem problemów opisywanych banków jest katastrofalna sytuacja na rynku przewozów morskich. Jak pisaliśmy w artykule Megastatki megaproblemem armatorów, w związku z kryzysem finansowym załamał się handel międzynarodowy, który w 70% transportowany jest kontenerowcami. Armatorzy korzystając z taniego finansowania, zdecydowali się na kupno większych statków, które zapewniłyby im niższe koszty i podniosły konkurencyjność. Nakręcona została w ten sposób spirala nadpodaży. Wiele statków stoi zacumowanych, a jeżeli znajdą się chętni na ich usługi, to stawki przewozowe są tak niskie, że nie pokrywają kosztów. W konsekwencji tego, bardzo mocno pogorszyła się sytuacja finansowa tych przewoźników. Pierwszą ofiarą tego kryzysu stał się Hanjin Shipping, który w sierpniu 2016 r. ogłosił bankructwo, a w najbliższym czasie możemy się spodziewać licznych fuzji i przejęć na tym rynku.
Symbolem związku kłopotów niemieckich banków z trudną sytuacją przewoźników oceanicznych może być fakt, że Hanjin Shipping złożył wniosek o ochronę przed wierzycielami dokładnie tego samego dnia, co udziałowcy BLB porozumieli się do całkowitego przejęcia go przez Nord LB.