Nie bacząc na wzrosty wywołane wynikami wyborów do Kongresu Stanów Zjednoczonych, S&P 500 (.INX) spadł w zeszłym tygodniu o 3% z 2800 do 2700 punktów. Podczas gdy prezydent USA Donald Trump obarcza za to winą Partię Demokratyczną, analitycy rynkowi uważają, że sprawców należy szukać gdzie indziej. Według nich przyczyną spadków jest mocny kurs dolara, a także bessa na rynku naftowym i technologicznym.
Dolar amerykański (USD) osiągnął najwyższą wartość od 16 miesięcy, gdyż inwestorzy boją się niepewności związanej z Brexitem. Sprawy nie ułatwia także Rezerwa Federalna, która postanowiła nie rezygnować ze stopniowych podwyżek stóp procentowych mimo wyraźnego sprzeciwu Trumpa. Przewiduje się, że kolejna podwyżka będzie miała miejsce już w grudniu. Mocny kurs dolara działa na korzyść turystów oraz spółek importujących dobra z zagranicy, jednocześnie hamując amerykański eksport. Firmy z S&P 500, szczególnie te działające w przemyśle, jak również w sektorze technologicznym i energetycznym, zgarniają 44% zysków ze sprzedaży poza granicami Stanów Zjednoczonych. Wyższa cena dolara sprawia, że amerykańskie produkty są droższe dla kupujących z innych krajów, co przekłada się na zmniejszenie popytu, a to z kolei na słabsze wyniki sprzedaży.
Co dziwne, na rynku naftowym panuje obecnie bessa. Ropa typu West Texas Intermediate potaniała w ciągu dwunastu dni sesyjnych do 55,69 dolara za baryłkę. Wpływa na to pięć czynników. Po pierwsze, mamy do czynienia z nadmierną podażą. We wrześniu kraje OPEC zwiększyły produkcję surowca do 100 000 baryłek dziennie. Po drugie, Donald Trump udzielił ośmiu krajom tymczasowego pozwolenia na kupowanie irańskiej ropy mimo dopiero co nałożonych sankcji. Po trzecie, prezydent USA wielokrotnie wzywał do obniżenia ceny surowca. Po czwarte, w listopadzie Stany zintensyfikowały wydobycie do rekordowego poziomu 11,6 mln baryłek dziennie. Po piąte, zimowe zapasy ropy w fabrykach są większe niż się spodziewano. Wszystko to wyjaśnia, dlaczego kurs ropy idzie w dół, pociągając za sobą rynek akcji.
Sektor technologiczny nie radzi sobie najlepiej już od kilku tygodni z powodu osłabienia wśród największych przedsiębiorstw z tej branży. Wycena Apple (NASDAQ: AAPL) z powrotem znalazła się poniżej poziomu biliona dolarów. Akcje giganta kosztują teraz około 190 dolarów, ponieważ Lumentum (jeden z jego dostawców) poinformował o ograniczeniu zamówień przez największego klienta. Oprócz tego Guggenheim obniżył rekomendację Apple do "neutralnie", a UBS (NYSE: UBS) oraz Goldman Sachs (NYSE: GS) postanowiło obniżyć ceny docelowe oraz prognozy dotyczące sprzedaży iPhone'ów. Straty notowały także spółki takie jak Amazon (NASDAQ: AMZN), Micron (NASDAQ: MU) i AMD (NASDAQ: AMD). Największe obawy inwestorów na rynku akcji mają związek ze wzrostem rozwijających się gospodarek.
2700 i 2600 punktów to kluczowe poziomy wsparcia dla S&P 500, które pomogą ustalić, czy strach przed obecnymi zniżkami można uznać za uzasadniony.
Autor zajmuje niewielką pozycję długą w AAPL i MU.