Tesla Semi to kolejny już samochód elektryczny, który zostanie wyprodukowany przez amerykańską firmę Telsa (NASDAQ: TSLA), będzie to jednak wydarzenie w pewien sposób przełomowe, dlaczego? Tesla Semi będzie pierwszą ciężarówką, której silnik będzie zasilany energię elektryczną. Pierwsi chętni już wpłacili depozyty. Zaraz, zaraz, depozyty? Tak, bowiem do zarezerwowania zakupu ciężarówek potrzebne jest wpłacenie sumy opiewającej na wysokość 20 tys. dolarów (wcześniej kwota ta była 4 razy mniejsza - wynosiła bowiem 5 tys. dolarów).
Skąd tak znaczna podwyżka? Cóż, żadnych informacji na ten temat nie udało mi się znaleźć, jednak podam Wam dwa powody, na podstawie których możemy się tego domyślać. Po pierwsze, problemy finansowe firmy - w trzecim kwartale bieżącego roku Tesla zanotowała rekordową stratę wynoszącą 671 milionów dolarów, po drugie, problemy z produkcją - Model 3, którego produkcja w ubiegłym kwartale miała wynieś około 1500 sztuk tygodniowo wyniosła zaledwie 222 samochody (w skali całego kwartału). Oczywiście oba fakty są ze sobą powiązane, jednakże wspomnianą podwyżkę wymaganych depozytów można próbować wiązać z próbą zabezpieczenia się przed kłopotami finansowymi bądź kłopotami ze zdolnościami produkcyjnymi przez Elona Muska.
Kto więc zdecydował się wpłacić wymagane depozyty? Póki co wiadomo o takich firmach jak Walmart (NYSE: WMT), JB Hunt Transportation Services i Ryder System Inc., do zakupu przymierza się również niemiecki gigant z branży spedycyjnej - DHL. Trzeba więc przyznać, iż jest to lista całkiem imponująca. Przyjrzymy się więc bliżej samemu produktowi na którego zakup zdecydowały się wyżej wymienione przedsiębiorstwa.
Na tą chwilę wiadomo, iż powstaną dwa modele Tesli Semi. To, czym mają się różnić, to długość trasy, którą ciężarówka będzie w stanie przejechać na jednym ładowaniu. Model kosztujący 150 tys. USD ma być w stanie pokonać trasę o długości ok 482 km, z kolei model kosztujący 30 tys. USD więcej będzie mógł przejechać nieco ponad 800 km. Podkreślę, iż są to długości tras pokonywane na jednym ładowaniu, a ceny do czasu premiery, którą zaplanowano na 2019 rok mogą jeszcze ulec zmianie.
Tesla zapowiedziała również, że pracuje nad technologią, która pozwoli na "błyskawiczne" naładowanie samochodu - Tesla Semi będzie mogła przejechać kolejne 400 mil po 30 minutach ładowania, i choć trzeba przyznać, że stosunek długości czasu ładowania do możliwej długości trasy jest pierwszorzędny, tak w przypadku branży logistycznej może i tak okazać się niewystarczający. Trzeba wziąć pod uwagę to, że kierowcy samochodów ciężarowych pokonują trasy w tysiącach kilometrów, no chyba, że Tesla celować będzie w rynek niewymagający pokonywania aż tak długich odległości np. trasy centrum logistyczne - dystrybutor.
Kolejnym problemem może okazać się infrastruktura, zarówno firmy jak i sami kierowcy nie mogą sobie pozwolić na stanie w kolejkach, które powodowałyby masę opóźnień. Te problemy zostawmy jednak firmie Elona Muska, które zresztą mogą nie być jedyne. Co jeszcze? Jeśli przyjrzymy się bliżej zaprezentowanym wizualizacjom zobaczymy, iż samochody nie posiadają lusterek, a wbudowane ekrany komputerowe, które wyświetlać będą obraz dostarczany z szeregu zamontowanych kamer. Nie od dziś wiadomo, że praca kierowcy jest męcząca, podobnie jak patrzenie w ekran komputerowy. Osobiście uważam, że kamery w samochodach są pomocne, jednak nie rezygnowałbym z tradycyjnych lusterek.
Ciężarówka bez naczepy do 100km/h rozpędzi się w zaledwie ok 5 sekund, jednak, czy faktycznie jest to potrzebne?
Zresztą dlaczego ja w ogóle piszę o problemach? Przecież na początku artykułu wspomniałem, iż na zakup Tesli Semi ustawiają się już kolejki. Pytanie tylko, czy firmy decydujące się na zakup nie kierują się jedynie oszczędnościami, które w długoterminowym okresie może przynieść zakup ciężarówki od Tesli.