Ponad 100 tys. mieszkańców Flint od niemal dwóch lat nie ma dostępu do wody pitnej. Skarżą się na wymioty, drgawki, wysypki. Dramatycznie wzrasta również liczba dzieci z podwyższonym poziomem ołowiu we krwi. Wszystko z powodu błędów polityków. Kryzys wodny rozpoczął się wtedy, kiedy władze miasta w celu oszczędności zdecydowały się na pobieranie wody z pobliskiej rzeki. Nabrał rozgłosu, gdy po publikacji wyników badań potwierdzających, że woda jest niebezpieczna, nie mogły już dłużej ignorować problemu. Wiadomość o ludziach "zatrutych przez politykę" obiegła Stany Zjednoczone, udowadniając, że problem wody dotyczy nie tylko krajów trzeciego świata. Flint to miasto położone w pasie rdzy (ang. Rust Belt), czyli regionie Stanów Zjednoczonych, który po drugiej wojnie światowej dynamicznie rozwijał się dzięki inwestycjom w przemysł ciężki, w szczególności samochodowy, by następnie popaść w ruinę wraz z jego upadkiem. Los Flint zdecydowanie przypomina historię pobliskiego Detroit. Zakłady General Motors (NYSE: GM) powstały w mieście na początku XX wieku. Lata 60., czyli czas kiedy koncern osiągnął swoją potęgę, okazał się okresem świetności również dla miasta. Liczba jego ludności, wśród której dominowali pracownicy przemysłu samochodowego sięgnęła 200 tys., czyniąc je drugim największym miastem w stanie Michigan. Z powodu kryzysu naftowego w latach 70., który negatywnie wpłynął na całą branżę, oraz spadku eksportu samochodów we Flint rozpoczęła się dezintustrializacja. Doprowadziła ona do spadku wynagrodzeń, zamknięcia licznych fabryk oraz zwolnień dziesiątków tysięcy pracowników. Mieszkańcy Flint zaczęli opuszczać miasto w poszukiwaniu pracy i lepszych perspektyw. Liczba ludności spadła od tamtej pory niemal połowę do około 100 tys. osób. Bezrobocie jest dwukrotnie wyższe od średniej krajowej. Około 40% mieszkańców Flint żyje poniżej progu ubóstwa.
Kryzys społeczny i nieumiejętne zarządzanie miastem sprawiły, że Flint znalazło się w trudnej sytuacji finansowej. W związku z tym władze zadecydowały o wprowadzeniu programu oszczędnościowego. Istotnym jego punktem była zmiana dostarczyciela wody, która miała pozwolić na ograniczenie kosztów o 20 mln USD do 2020 roku. Zamiast tak jak dotychczas kupować wodę z jeziora Huron dostarczaną przez Detroit Water and Sewage Department, czyli wydziału wodociągów i kanalizacji w Detroit, Flint wybudowało własną stację uzdatniania wody pobieranej z rzeki Flint. Przełączenie źródła wody nastąpiło 25 kwietnia 2014 roku. W kilka tygodniu potem mieszkańcy zaczęli narzekać na jakość wody - smak, wygląd, twardość i zapach, a także skarżyć się na wymioty, drgawki, wysypki. Zaobserwowano, że liczba dzieci z podwyższonym poziomem ołowiu we krwi wzrosła z 2,1% do 4%, a w niektórych rejonach nawet do 6,3%. Mimo protestów ze strony mieszkańców, władze miasta ignorowały problem, przekonując, że korzystanie z wody nie stanowi żadnego zagrożenia. Dopiero publikacja wyników badań naukowych potwierdzających, że zmiana wody jest skorelowana ze zwiększony poziomem ołowiu we krwi dzieci i niemowląt sprawiła, że politycy przyznali się do błędu.
W styczniu 2016 roku zespół naukowców z Politechniki Wirginii wykazał, że woda z jeziora Huron, która dotychczas płynęła w przestarzałym systemie kanalizacyjnym miasta miała niską zawartość chlorków, niski stosunek masy chlorków do masy siarczanów. Wydział wodociągów i kanalizacji w Detroit dodawał do niej również fosforanowy inhibitor korozji, który hamował przebieg procesów niszczenia. Woda z rzeki Flint okazała się mieć dokładnie przeciwne właściwości. Pod jej wpływem stare rury we Flint zaczęły rdzewieć, uwalniając ołów do wody. Należy zaznaczyć, że ołów i jego związki mają wysoce toksyczne działanie. Ołowica prowadzi do nieodwracalnych uszkodzeń mózgu u dzieci. Najprawdopodobniej więc dzieci, które miały kontakt z wodą we Flint będą cierpiały z powodu zaburzeń neurologicznych i obniżonej inteligencji, mogą nie poradzić sobie z nauką. Tym samym, ich życie w mieście dotkniętym ubóstwem będzie jeszcze bardziej utrudniony, a wyjście Flint z kryzysu gospodarczego i społecznego jeszcze trudniejsze, nawet jeśli kryzys wodny uda się zażegnać.
Dramat mieszkańców Flint "zatrutych przez politykę" sprawił, że zaczęto zwracać uwagę na procedury kontrolowania jakości wody również w innych amerykańskich miastach. Dla przykładu, wykazano nieprawidłowości w procedurze badania wody na obecność ołowiu w Filadelfii. Naukowcy przypuszczają, że w związku z tym od ponad 20 lat dane o zawartości ołowiu w wodzie przeznaczonej do spożycia były zaniżone. Może to stanowić wytłumaczenie faktu, że odsetek dzieci z podwyższonym poziomem ołowiu we krwi jest w mieście niemal czterokrotnie wyższy niż średnia dla Stanów Zjednoczonych. Problem wysokiej zawartości ołowiu w wodzie dotyczy lub będzie wkrótce dotyczył wielu amerykańskich miast, których starzejącą się infrastruktura wodno-kanalizacyjna zbliża się do końca swojej ekonomicznej użyteczności. Być może kryzys wodny we Flint okaże się wyłącznie początkiem kryzysu wodnego w USA.
Instalacje wodno-kanalizacyjne, który w Stanach Zjednoczonych powstały pod koniec XIX lub na początku XX wieku, będą musiały zostać w najbliższym czasie wymienione na nowe. Oznacza to ogromne wydatki dla miast oraz przedsiębiorstw użyteczności publicznej. American Water Works Association, amerykańskie stowarzyszenie zajmujące się badaniem jakości i zasobów wody, szacuje, że w przeciągu następnych 25 lat konieczne będą inwestycje w infrastrukturę wodną przekraczające 1 bln USD. Sama wymiana przestarzałych rur będzie kosztować około 30 mld USD rocznie. Władze amerykańskich miast muszą się liczyć z faktem, że brak inwestycji będzie prowadził do coraz częstszych zakłóceń w pracy wodociągów oraz obniżeniem jakości świadczonych usług. Będzie również prowadził do nieoptymalnej alokacji środków - przedsiębiorstwa użyteczności publicznej będą bowiem musiały więcej funduszy przeznaczyć na naprawę zepsutych rur niż ich modernizację.
Wygląda na to, że przedsiębiorstwa użyteczności publicznej w Stanach Zjednoczonych będą musiały w najbliższym czasie podjęć istotne decyzje inwestycyjne, aby zapewnić, że świadczone przez nie usługi są nie tylko niezawodne, ale i opłacalne. O słuszności ich wyborów możemy przekonać się obserwując notowania funduszy ETF takich jak PowerShares Water Resource ETF (NYSE: PHO) czy Guggenheim S&P Global Water ETF (NYSE: CGW).