Johnson & Johnson (NYSE: JNJ) to czwarte przedsiębiorstwo, które w ramach "Operacji Warp Speed", zainicjowanej przez rząd federalny USA, rozpoczyna badania kliniczne fazy III swojej eksperymentalnej szczepionki przeciwko koronawirusowi.
W testach weźmie udział łącznie 60 000 zdrowych ochotników, rozlokowanych w 215 placówkach w całych Stanach Zjednoczonych. W tym miejscu warto zauważyć, że Moderna (NASDAQ: MRNA), Pfizer (NYSE: PFE) czy AstraZeneca (NYSE: AZN) zamierzają zweryfikować działanie swoich szczepionek tylko na 30 000 osób.
Jest także kilka innych czynników, które odróżniają biopreparat J&J od kandydatów pozostałych koncernów. Po pierwsze jest on łatwiejszy w przechowywaniu i rozprowadzaniu, jako że nie musi być przetrzymywany w chłodni. Po drugie szczepienie polega na zaaplikowaniu tylko jednej dawki, co skraca czas trwania całego procesu, wykluczając konieczność umawiania się na kolejne zabiegi. Szczepionka wykorzystuje technologię, która sprawdziła się już w zapobieganiu wielu innym chorobom: w jej składzie znajduje się rzadka forma adenowirusa przenosząca zmodyfikowanego koronawirusa w celu pobudzenia reakcji układu odpornościowego.
Johnsons & Johnson opublikowało dokładny opis przebiegu planowanych badań fazy III, próbując tym samym wzbudzić większe zaufanie opinii publicznej. Uczestnicy będą losowo przydzielani do dwóch grup: pierwszej zostanie podana szczepionka, a druga otrzyma placebo.
Przedsiębiorstwo spodziewa się, że dane potwierdzające skuteczność wakcyny pojawią się jeszcze przed końcem roku i że amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) zatwierdzi ją na początku 2021 roku.
Problemy w Kanadzie
Od kilku tygodni w całej Kanadzie zgłaszane są wzrosty zachorowań na COVID-19. Jak podaje Reuters, oblegane laboratoria wykonujące testy są przeciążone do granic możliwości, przez co pacjenci długo czekają na wyniki i nie są świadomi swojego statusu zdrowotnego. Kanadyjski system testowy polega w większej mierze na tradycyjnych badaniach niż na technologiach umożliwiających szybszą diagnostykę.
W niektórych krajach odpowiedzią na problem z testowaniem są specjalne punkty, w których można przebadać się na koronawirusa. Takie rozwiązanie nie zostało jeszcze zatwierdzone przez władze Kanady.
Agencja rządowa Health Canada oświadczyła, że jest w trakcje oceny nowego rodzaju testów, które są " tak szybkie, jak to tylko możliwe bez obniżenia poziomu bezpieczeństwa pacjentów". Dodała, że współpracuje w tym celu zarówno z krajowymi, jak i zagranicznymi producentami.
Kanadyjskie laboratoria analizują obecnie około 47 000 próbek dziennie, ale w obliczu zbliżających się chłodniejszych miesięcy kraj chce zwiększyć tę liczbę do 200 000. Wskaźnik testów z wynikiem pozytywnym wniósł w zeszłym tygodniu tylko 1,4%, ale Kanada woli dmuchać na zimne i dobrze przygotować się na zderzenie COVID-19 z wirusem grypy.