Na początku grudnia Facebook (NASDAQ: FB) poinformował o kolejnym przypadku naruszenia prywatności swoich użytkowników.
W wyniku błędu w Photo API ponad 1500 niesprawdzonych aplikacji firm trzecich uzyskało dostęp do załadowanych, ale nieopublikowanych zdjęć z osi czasu, platformy Marektplace oraz Facebook Stories prawie 6,8 mln osób. Miało to miejsce między 13 a 25 września 2018 roku.
W ostatnim czasie na światło dziennie wychodzi coraz więcej niepokojących spraw związanych z ochroną prywatności w mediach społecznościowych. Facebook już wcześniej zaliczył kilka podobnych wpadek. Jedną z nich jest błąd, który w czerwcu zmienił ustawienia widoczności postów około 14 mln użytkowników na publiczne.
Gdyby ofiarami tego niedopatrzenia padła znaczna ilość osób w Europie, portal mógłby spodziewać się wysokiej kary pieniężnej ze względu na obowiązujące w Unii Europejskiej surowsze prawo w tym obszarze.
W odpowiedzi na ostatnie naruszenie prywatności Facebook opublikował jedynie post o treści: "Przepraszamy, że do tego doszło". Mimo wszystko są nikłe szanse na to, że użytkownicy uznają to za wystarczająco dobry powód, by zrezygnować z korzystania z serwisu. "Nawet jeśli ludzie nie będą ufać Facebookowi, to tak długo, jak wartość usługi będzie większa niż koszty naruszenia prywatności, będzie możliwe osiągnięcie kompromisu" - powiedział analityk z Nineteen Insights Nate Elliot.
Warto zaznaczyć, że tempo wzrostu Facebooka zaczęło spadać jeszcze zanim świat dowiedział się o jego problemach z prywatnością. Już wcześniej zmniejszyła się liczba rejestracji, a także czas, który ludzie poświęcają na przeglądanie portalu. Z tego względu nie da się jednoznacznie określić, jak bardzo negatywny wpływ na wzrost i użytkowników mają błędy.
Szef ds. prywatności Facebooka Erin Egan oceniła spółkę pod względem dbania o prywatność. Jej ocena na tę chwilę to "czwórka", jednak plany na 2019 rok obejmują podniesienie jej do "piątki".