W świetle wewnętrznej notatki służbowej pt. Google's Ideological Echo Chamber (Echa ideologicznego zaślepienia w Google) napisanej przez inżyniera pracującego w Google (NASDAQ: GOOGL), który stwierdził, że kobiety z biologicznego punktu widzenia nie są zdolne do odnoszenia sukcesów na stanowiskach technologicznych, określając je przy tym mianem "neurotycznych", a także podkreślając że "mniejsza liczba kobiet pracuje na stanowiskach narażonych na stres", wydaje się, że nadszedł czas, aby otwarcie powiedzieć, co przez lata kryło się pod płaszczem udawanej różnorodności, a także programów włączenia społecznego: w branży technologicznej występuje problem nierówności płci.
Notatka licząca 3300 słów ostro potępiała "monokulturę politycznej poprawności", a jednocześnie krytykowała Google za ukrywanie konserwatywnych opinii. Jej autor, James Damore, został zwolniony za "szerzenie stereotypów dotyczących płci", chociaż zaznaczył w niej, że "ma prawo do wyrażania swoich obaw związanych z warunkami oraz środowiskiem swojej pracy, a także naświetlania potencjalnie nielegalnych praktyk".
Oskarżenie Google o stosowanie nielegalnych praktyk przez Danmora było związane z polityką otwartości spółki, w ramach której pracownicy mogą krytykować praktycznie wszystko - zarówno decyzje podejmowane przez menadżerów najwyższego szczebla, jak również strategię realizowaną przez firmę na wszystkich poziomach. Dlatego też, z jednej strony, Google musiał poradzić sobie z oskarżeniami o to, że nie ma czystego sumienia pod względem ideologicznym, z drugiej natomiast, odpierać zarzuty mówiące o tym, że jest zaledwie jedną z wielu spółek technologicznych, które stosują wyłączającą politykę zatrudnienia działającą na niekorzyść kobiet.
Sarah Allen, starszy menadżer ds. technologicznych w Google powiedziała, że notatka "odwraca uwagę wszystkich od prawdziwych problemów". Jej zdaniem bardzo frustrujące było to, że firma musiała odpowiadać na całą serię nieprzemyślanych argumentów.
Rzeczywiście należałoby powiedzieć coś więcej o "prawdziwych" problemach, z którymi mamy do czynienia w branży technologicznej. Warto wspomnieć tutaj o oskarżeniu o molestowanie w Uberze, a także wyraźnie stronniczej polityce prowadzonej przez firmę, czy też o pozwie wytoczonym przeciwko Kleiner Perkins Caufield & Byers przez Ellen Pao, w którym oskarża ona firmę o dyskryminację pod względem płci. W branży technologicznej zdecydowanie pojawiło się wiele skandali związanych z nierównością płci.
Jeśli precedens nie wystarczy, aby przekonać ludzi, że w branży technologicznej występuje systemowa, głęboko zakorzeniona dyskryminacja kobiet, prawdopodobnie zrobią to dane: w połowie 2016 roku kobiety stanowiły zaledwie 23% pracowników zatrudnionych na stanowiskach technologicznych. Ten odsetek może się jeszcze zmniejszyć w przyszłości, jeśli przypadki pokazujące, że mamy do czynienia z nierównością płci, nadal będą odstraszać kobiety przed podjęciem pracy w tej branży. Co więcej, kobiety rezygnują z pracy na stanowiskach technologicznych dwa razy częściej niż mężczyźni, co podkreśla, jak wielką presję odczuwają w spółkach technologicznych.
Co zatem prowadzi do tego, że w branży technologicznej utrzymują się wyraźne nierówności pod względem płci, podczas gdy w innych branżach gwałtownie wzrasta rola kobiet i zmniejszają się nierówności, z którymi się one stykają?
Niektórzy twierdzą, że historycznie utrwalona w dużych korporacjach oraz start-up'ach "kultura przyzwolenia" jest tak silna, że kobiety zamiast walczyć o swoje racje często wybierają odosobnienia i pracę w izolacji, co sprawia, że w konsekwencji doświadczają wykluczenia z "grup znajomych" tworzonych przez swoich męskich kolegów.
Kolejnym wytłumaczeniem tego problemu jest brak kobiecych wzorów do naśladowania w branży technologicznej, kobiet, do pozycji których inne pracownice mogłyby aspirować. To prawda, że w branży technologicznej są kobiety, które osiągnęły sukces, takie jak Sheryl Sandberg czy Susan Wojcicki, w pewnym sensie jednak, udało im się osiągnąć cele nieosiągalne dla innych kobiet, a także pozyskać szacunek innych kobiet, który bazuje bardziej na zauroczeniu, nie zaś na tym, że stanowią one dla nich jakiś punkt odniesienia. Badanie z 2016 roku pokazało, jak niewielką liczbę miejsc w zarządach spółek technologicznych zajmują kobiety. Dlatego też tak ważne jest, aby kobiety widziały inne kobiety zajmujące kierownicze stanowiska w ich miejscu pracy, nie zaś kobiety, które odniosły wielki sukces na ekranie telewizora lub czasopism.
Jedno jest pewne: tylko zmiana polityki realizowanej przez firmę, zmiana systemu edukacji, a także zmiana w postrzeganiu kobiet przez mężczyzn mogą zmienić to, w jaki sposób kobiety są traktowane w branży technologicznej. Kwota 300 mln dolarów, którą Intel (NASDAQ: INTC) planuje zainwestować w programy mające na celu przeciwdziałanie dyskryminacji to dobry początek, pozwalający pomarzyć o tym, że w przyszłości dane o zatrudnieniu w spółkach technologicznych będą odzwierciedlały takie same proporcje zatrudnienia kobiet i mężczyzn jak statystyki na temat zasobów amerykańskiej siły roboczej.