17 marca senator Kirsten Gillibrand oficjalnie ogłosiła, że startuje w prawyborach Partii Demokratycznej przed wyborami na prezydenta Stanów Zjednoczonych w 2020 roku. Mimo wielu wystąpień w mediach głównego nurtu i programu politycznego stworzonego specjalnie pod kątem Demokratów całokształt kampanii Gillibrand okazuje się przeciętny i nudny. Senator ma problem z przekroczeniem 1% poparcia w sondażach wyborczych, nie wyróżnia się też niczym wśród coraz liczniejszego grona kandydatów na prezydenta. A jednak, w ostatnim czasie nastąpiły zmiany, które mogą zwiększyć jej szanse na wygraną: polityk stała się obrończynią tzw. "praw reprodukcyjnych".
Kirsten Elizabeth Gillibrand z domu Rutkin urodziła się w 1966 roku w rodzinie wyższej klasy średniej w Albany (stan Nowy Jork). Ukończyła studia azjatyckie na Darmouth College, a następnie uczęszczała do UCLA Law School. Po zakończeniu edukacji w 1991 roku została prawnikiem i znalazła zatrudnienie w Davis Polk & Wardwell. Potem została wspólnikiem w Boies i Schiller & Flexner, gdzie pracowała pro bono, reprezentując w sądzie maltretowane kobiety i dzieci. W 2001 roku wzięła ślub z Jonathanem Gillibrandem. W 2006 roku Kirsten Gillibrand została członkiem Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych. W 2009 roku zajęła miejsce Hillary Clinton w Senacie USA, gdzie służy do tej pory. Jako senator działa w Komisjach: Sił Zbrojnych, Środowiska i Robót Publicznych, Rolnictwa, Żywienia czy Leśnictwa.
Założenia kampanii prezydenckiej Gillibrand są ukłonem w stronę postępowców takich jak Bernie Sanders czy Elizabeth Warren. Demokratka stawia na ochronę środowiska, opiekę medyczną dla wszystkich, inwestycje w publiczną edukację, imigrację, reformę sądownictwa i wyborów. Walczy prawa reprodukcyjne w czasie, kiedy w Ameryce ustanawianych jest coraz więcej surowych i prawdopodobnie nielegalnych przepisów antyaborcyjnych. W planach ma rozszerzenie dostępu do opieki medycznej i planowania rodziny dla kobiet. Oprócz tego zaproponowała ustawę gwarantującą prawo do bezpiecznej i zdrowej ciąży, porodu oraz adopcji, do płatnego urlopu macierzyńskiego i zdrowotnego, a także do taniej opieki dla dzieci i wczesnej edukacji. Aby zrealizować powyższe cele i zminimalizować koszty, przewiduje nałożenie podatku od transakcji finansowych. W ten sposób w ciągu dekady planowane jest pozyskanie środków w wysokości do 800 mld dolarów.
Gillibrand ma niełatwe zadanie polegające na wyjściu z cienia Hillary Clinton, do której jest często porównywana. Chociaż na tę chwilę nie radzi sobie w sondażach, być może zdobędzie większą popularność dzięki ożywionej dyskusji na temat praw reprodukcyjnych. Zmiana kierunku kampanii najprawdopodobniej zaowocuje zyskaniem nowych wyborców wśród kobiet, zwolenników prawa do aborcji oraz rodzin z małymi dziećmi. Jeśli polityk zdoła maksymalnie wykorzystać swoją nową tożsamość w nadchodzących debatach politycznych, wyraźnie zwiększy swoje szanse na zmierzenie się z Donaldem Trumpem w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.