Stany Zjednoczone od dawna starają się uzyskać niezależność energetyczną, a także ograniczyć import energii z zagranicznych źródeł. Odkąd rozpoczęto wydobycie ropy naftowej w Pensylwanii w 1859 roku, amerykańska gospodarka była podatna na wzrosty i spadki cen na rynku energii, a także zależna od dostaw ropy naftowej, często od wrogich państw. Od czasu embarga na dostawy ropy naftowej krajów zrzeszonych w OPEC w latach 70. XX wieku, niezależność energetyczna jest w Stanach Zjednoczonych popularnym oraz patriotycznym celem gospodarczym.
Matt Egan z CNN Money uważa, że USA może osiągnąć pełną niezależność energetyczną w 2020 roku. Łupki naftowe, gaz łupkowy i szczelinowanie hydrauliczne pozwoliły w ostatnich latach na zwiększenie produkcji energii. W 2014 roku Stany Zjednoczone posiadały potwierdzone rezerwy ropy naftowej w postaci 36,4 mld baryłek i mogły dodatkowo liczyć na jeszcze nieodkryte zasoby tego surowca. Firma konsultingowa Rystad Energy oszacowała, że całkowite światowe rezerwy ropy naftowej wynoszą 264 mld baryłek, przy czym właśnie amerykańskie zasoby plasują się wśród nich na pierwszym miejscu. Egan podaje, że import ropy naftowej pozwolił w 2015 roku na pokrycie 28% całkowitego popytu na ten surowiec, a także prognozuje, że ten odsetek powinien spaść do 11% w 2020 roku. Jak podaje Raymond James, firma świadcząca usługi w dziedzinie inwestowania, Stany Zjednoczone w zasadzie osiągną do tego czasu niezależność energetyczną, jeśli ceny ropy naftowej ustabilizują się lub wzrosną, a także będziemy obserwować ożywienie w krajowej produkcji tego surowca. Jeśli do tego dojdzie, amerykańscy oraz zagraniczni inwestorzy, z pewnością zaczną się zastanawiać nad ponownym zbilansowaniem swoich portfeli inwestycyjnych.
Oczywiście jeśli cena ropy naftowej wzrośnie powyżej 50 dol. za baryłkę, a na rynku będzie się utrzymywał trend wzrostowy, zyskają na tym najważniejsze amerykańskie spółki naftowe. Wśród nich warto wymienić ExxonMobil (NYSE: XOM), Chevron (NYSE: CVX) oraz ConocoPhillips (NYSE: COP). Akcje najważniejszych graczy w sektorze naftowym są popularne wśród inwestorów już od początku 2016 roku, głównie ze względu na relatywnie wysoki zysk, który przynoszą, a także silne zobowiązania tych spółek do wypłaty inwestorom dywidend w stałej lub nawet wzrastającej wysokości. Ponadto na wzrośnie cen ropy naftowej zyskają również mniejsze spółki z sektora przetwórstwa i rafinacji ropy naftowej, takie jak Valero (NYSE: VLO), Marathon (NYSE: MRO), Schlumberger (NYSE: SLB) i wiele innych. W związku z tym, że wzrost cen ropy naftowej wiąże się ze spadkiem kursu dolara, zwyżka cen w przemyśle naftowym wpłynie także pozytywnie na amerykańskie spółki, których działalność zależy od eksportu, takie jak Corning (NYSE: GLW), General Electric (NYSE: GE) i Boeing (NYSE: BA).
Druga strona medalu w kontekście niezależności energetycznej Stanów Zjednoczonych to energetyka odnawialna, w tym energetyka solarna, wiatrowa, hydroenergetyka, a także pozyskiwanie energii z biomasy. Odnawialne źródła energii, mimo łupkowej rewolucji, miały istotny wkład w produkcję oraz konsumpcję energii elektrycznej, a zatem przyczyniły się również do budowania amerykańskiej niezależności energetycznej. W 2015 roku energia odnawialna stanowiła 13% całkowitej krajowej produkcji energii elektrycznej. Jeśli założymy, że rząd federalny nie zrezygnuje w przyszłości z zachęt podatkowych, a także nadal będzie wdrażał zieloną strategię energetyczną zakładającą spowolnienie zmian klimatycznych, wtedy spółki takie jak Tesla (NYSE: TSLA) i Vestas (CPH: VWS), a także zajmujący się energetyką oddział Berkshire Hathaway (NYSE: BRK-A)(NYSE: BRK-B), utrzymają swoją silną pozycję na rynku. Firmy o mniejszej kapitalizacji rynkowej takie jak Hannon Armstrong (NYSE: HASI), Enviva Partners (NYSE: EVA) i Pattern Energy (NASDAQ: PEGI) również powinny mieć się dobrze.
Ogólnie rzecz biorąc, niezależność energetyczna, która opiera się na nieodnawialnych i odnawialnych źródłach energii, jest korzystna pod względem politycznym i gospodarczym, nie tylko dla amerykańskich obywateli, lecz również inwestorów. Chociaż w przeciągu tylko najbliższych czterech lat Stanom Zjednoczonym może się nie udać osiągnąć pełnej niezależności energetycznej, ten cel nie wydaje się już tylko marzeniem.
Autor zajmuje długą pozycję w akcjach GLW.