Coraz więcej inwestorów obawia się porażek IPO spółek technologicznych. W ostatnim roku doszło do kilku głośnych emisji akcji, które niezbyt zadowoliły inwestorów. Inwestorzy uważają, że "wycena spółek stale rośnie, jednak one nic nie zarabiają".
Podczas tegorocznej konferencji technologicznej Web Summit, która miała miejsce w Lizbonie w Portugalii, coraz głośniej było słychać obawy o niepowodzenie IPO spółek technologicznych. Inwestorzy zwrócili uwagę na nieudane oferty publiczne, które miały miejsce w ostatnim czasie. Najświeższym przykładem jest nieudane IPO WeWork. Na początku roku WeWork wyceniano na 47 miliardów dolarów, a pod koniec września wycena spółki była na poziomie 10 miliardów dolarów, natomiast obecnie wynosi poniżej 8 miliardów dolarów. To była nietrafiona inwestycja SoftBanku - Adam Neumann przestał być dyrektorem generalnym WeWork, wycena spółki nadal leci w dół, a IPO stoi pod znakiem zapytania.
Przekaz inwestorów do spółek technologicznych jest jasny i brzmi "pokaż nam, jak zarabiasz pieniądze - wtedy Ci zaufamy". Inwestorzy obawiają się kolejnych IPO spółek technologicznych, które nie są rentowne i nie osiągają zysków. Podczas konferencji Web Summit zaprezentowało się ponad 2000 start-upów technologicznych z całego świata, które walczyły o uwagę i przede wszystkim uzyskanie finansowania z środków venture capital, ale także dużych firm technologicznych i inwestycyjnych. Ravi Viswanathan, założyciel i partner zarządzający venture capital NewView Capital w panelu dyskusyjnym "Czy Dolina Krzemowa dąży do zysków?" zauważył, że "rentowność spółki jest ważniejsza w porównaniu do wzrostu spółki za wszelką cenę". Inwestorzy zwrócili uwagę na takie spółki technologiczne jak Uber (NYSE: UBER), Lyft (NASDAQ: LYFT) czy Peleton (NASDAQ: PTON), które po wejściu na giełdę nadal nie osiągają zysków, nie są rentowne. Przykładem jest Uber, który odnotował stratę netto w wysokości 1,1 miliarda dolarów za trzeci kwartał. Jednym z najważniejszych tematów konferencji była kwestia wypracowanych zysków i wzrostu spółki i co jest ważniejsze dla inwestorów. Pomimo osiągania kiepskich wyników finansowych wycena tych spółek nadal rośnie. Niektórzy uważają, że ważniejszy jest solidny model biznesowy, który pozwoli na osiągnięcie rentowności w dłuższym okresie, ale także stabilny wzrost spółki.
Niektórzy inwestorzy obwiniają analityków z funduszu Vision, który należy do SoftBanku. Uważają, że fundusz ma wpływ na zniekształcenie wycen spółek na rynku prywatnym (jeszcze przed IPO) poprzez dofinansowywanie nierentownych start-upów technologicznych. W obronie Vision Fund stanął Sunil Chandra, CEO europejskiego jednorożca fintechowego OakNorth, który stwierdził, że fundusz SoftBanku to "absolutnie cudowny inwestor" i że "równowaga między zyskami a wzrostem zawsze była trudnym kompromisem". Wartość funduszu wynosi 100 miliardów dolarów i dotychczas zainwestował w takie start-upy technologiczne jak Uber, WeWork i Slack (NYSE: WORK). Środki pochodziły z połączenia funduszu SoftBank z funduszem państwowym z Arabii Saudyjskiej. SoftBank odnotował swoją pierwszą kwartalną stratę w wysokości 6,5 miliardów dolarów od ponad 14 lat z powodu odpisów z inwestycji w takie spółki jak WeWork czy Uber, których notowania spadły w ostatnim czasie, np. Uber stracił ponad jedną czwartą swojej wartości od IPO. Masayoshi Son, założyciel SoftBanku, zapowiedział zmiany w stylu zarządzania - ograniczy wpływ założycieli start-upów na ich rozwój. W zeszłym miesiącu WeWork i Uber zostały dofinansowanie kwotą 10 miliardów dolarów. Kolejnym problemem dla amerykańskiej gospodarki to spółki-zombie, której stosunek wielkości zysku operacyjnego przed opodatkowaniem (EBIT) do płaconych odsetek jest mniejszy od jednego. To oznacza, że spółki nie są w stanie spłacić odsetek od długów za pomocą wypracowanych zysków. Obecnie zadłużenie spółek jest wyższe niż przed kryzysem z 2008 roku w Stanach Zjednoczonych.