Cięcia etatów, zwolnienia grupowe, zamrożenie zatrudnienia, to od kilku tygodni temat, który nie schodzi z nagłówków branżowych gazet. Liderzy technologiczni, którzy ostatnie lata masowo zatrudniali nowych pracowników, teraz wysyłają komunikat 'przepraszamy, rozwijaliśmy się zbyt szybko'.
Branża technologiczna i internetowa, która od lat przeżywa długi okres wzrostu, dodatkowo napędzony przez pandemię Covid-19, szybko zatrudniała nowych ludzi, aby wykorzystać szansę i gromadzić utalentowanych programistów czy inżynierów, w bieżącym roku zmaga się z głębokim pogorszeniem koniunktury. Dla niektórych dyrektorów jest to pierwszy raz, kiedy muszą poradzić sobie coraz silniej odczuwalnym spowolnieniem gospodarczym. Spółki właśnie przechodzą weryfikację swoich - często ułomnych, bo uzależnionych od jednego źródła (np. reklamy) modeli biznesowych, które dobrze zarabiały w okresie wzrostu gospodarczego, jednak obecnie stają się wysoce nieefektywne. I nie ma za bardzo alternatywy. Wkrótce w Dolinie Krzemowej najpewniej wzrośnie bezrobocie, gdyż zwolnieni pracownicy - często z mniej strategicznych działów czy projektów, już nie znajdą tak łatwo pracy u konkurenta, bo ten także przechodzi restrukturyzację. Wszyscy borykają się z podobnymi problemami - wysoką inflacją, słabym popytem na rynku reklamy czy spadającą sprzedażą usług i produktów.
Mark Zuckerberg dołączył w ostatnią środę do grona dyrektorów generalnych dużych firm, którzy zapowiedzieli masowe zwolnienia. Prezes Meta Platforms (NASDAQ:META), właściciela Facebooka i Instagrama, zapowiedział, że firma zwolni 11 tysięcy ludzi, czyli 13% swojego personelu. Dla Facebooka, który zwiększył zatrudnienie od początku pandemii COVID-19 o ponad 80% do 87 tysięcy pracowników łącznie, to pierwsza i największa redukcja zatrudnienia w 18-letniej historii firmy, która osobą swojego prezesa, przyznała, że prognozy były zbyt optymistyczne i musi zacisnąć pasa, z uwagi na wyzwania konkurencyjne, spadające przychody, rosnące koszty i nakłady finansowe na metaverse.
Według komentatorów samo "Przepraszam. Popełniłem błąd i biorę za to odpowiedzialność" od Zuckerberg'a i jemu podobnych dyrektorów generalnych, powtarzane w mailach do pracowników jak mantra, to zwyczajnie za słabe i płytkie tłumaczenie. Analitycy zarzucają im brak kompetencji i trzeźwości przy planowaniu działalności firm i szacowania prognoz, zapominając, że wyniki osiągnięte w przeszłości nie są wiarygodnym wskaźnikiem przyszłych osiągnięć. Firmy gromadziły personel bez oglądania się na koszty, aby dotrzymać kroku branży, wyprzedzić rywali i nie przegrać rywalizacji o talenty. W dwa lata później ci sami ludzie z dnia na dzień wychodzą z kartonem pod pachą z siedziby firmy.
Same tylko media społecznościowe w ostatnim czasie wypowiedziały umowy o pracę około 16 tysiącom pracowników. Elon Musk w tydzień po przejęciu Twittera, niemal z dnia na dzień, na początku listopada, wystawił za drzwi niemal połowę z 7500 pracowników, tłumacząc to oszczędnościami. Od kilku miesięcy zwalnia także Snapchat (NYSE:SNAP), pozbywając się jednej piątej siły roboczej.
Jednak zwolnienia obejmują szersze spektrum branży technologicznej. Od dłuższego czasu zwolnienia przeprowadza m.in. broker internetowy Robinhood Markets (NASDAQ:HOOD) (około jednej piątej załogi), giełda kryptowalut Coinbase (NASDAQ:COIN) - około 18% etatów, firma przewozowa Lyft (NASDAQ:LYFT) - około 700 stanowisk tj., 13% siły roboczej czy Peloton (NASDAQ:PTON) - w kilku transzach o około połowę. Stripe - operator płatności i jeden z najwyżej wycenianych startupów na świecie, poinformował kilka dni temu, że zwalnia około 14% swoich pracowników tj., około 1000 osób. W ramach drastycznej obniżki kosztów, redukcje etatów zapowiedział także Intel (NASDAQ:INTC) (nie wiadomo jeszcze w jakiej skali) oraz Amazon (NASDAQ:AMZN), który zapowiedział w poniedziałek zwolnienia 10 tysięcy ludzi, głównie w działach korporacyjnych i przy deficytowych projektach, ale nie w magazynach i sortowniach.
"To smutny moment i nie da się tego obejść" - napisał Mark Zuckerberg w wiadomości do personelu. "Zatrudniliśmy zbyt dużo jak na świat, w którym żyjemy" - napisał dyrektor generalny Stripe, Patrick Collison. Wygląda na to, że 'impreza' w Dolinie Krzemowej tymczasowo się skończyła i trzeba wrócić na ziemię.