Znak zapytania postawiony na końcu tytułu niniejszego artykułu nie jest przypadkowy - póki co na temat umożliwienia handlu kryptowalutami przez jeden z największych banków inwestycyjnych na świecie nie wiadomo zbyt wiele.
Zacznijmy od najważniejszego - pisząc o handlu kryptowalutami mam na myśli jedną konkretną walutę i pewnie niewielu z Was będzie zaskoczonych, jeśli napiszę, że chodzi o Bitcoina. To, na co przedstawiciele Goldman Sachs (NYSE: GS) zwracali uwagę przy okazji rozmów dotyczących obrotu najpopularniejszą walutą w Internecie, to fakt, że wszelkie plany z tym związane znajdują się jeszcze na bardzo wczesnym stadium i mogą ulec zmianie. Innymi słowy może się zdarzyć tak, że Goldman Sachs stanie się pierwszym bankiem, który umożliwi inwestycje w Bitcoina lub też... pomysł wyląduje w koszu.
Temat Bitcoina to jeden z tych tematów, które pozostają gorące od chwili "narodzin" do chwili "śmierci". Z jednej strony mamy zatem jego fanów, którzy twierdzą, że podobnie jak w przeszłości tak i w przyszłości jego wartość będzie cały czas rosła, z drugiej strony grupę osób uważających, że Bitcoin to jedna z największych, jeśli nie największa, bańka w historii świata finansów. O tym dlaczego nie warto inwestować w Bitcoina pisaliśmy dla Was w tym artykule.
Zastanówmy się nad tym, skąd pomysł stworzenia platformy do inwestycji w "walutę Internetu" tak dużego banku inwestycyjnego? O pierwszym powodzie niejako wspomniałem już wyżej. Jest nim popularność, a w zasadzie jej niesamowity wzrost - na początku 2013 roku za jednego Bitcoina należało zapłacić ok. 10 USD, dziś cena zbliża się do 6 tys. USD. Co ciekawe w kryptowaluty inwestuje dziś ok. 75 funduszy hedgingowych na całym świecie. Według doniesień bank miałby sprawić, iż transakcje byłyby łatwiejsze, bezpieczniejsze i bezproblemowe.
Ponadto Goldman Sachs mógłby stworzyć nowe instrumenty finansowe, takie jak np. instrumenty pochodne związane z ceną Bitcoina. W podobnym czasie swoją opinię na temat bezpieczeństwa wirtualnej waluty wyraził Jamie Dimon - prezes JP Morgan (NYSE:JPN). Według Amerykanina temat najbardziej popularnej waluty w Internecie należy kłaść na jednej półce z oszustwem i głupotą - prezes jednego z największych holdingów finansowych stwierdził bowiem, że zwolniłby każdego, kto chciałby "trade'ować" cyfrową walutą, a ciągły wzrost jej popularności nie może zakończyć się happy endem.
Potwierdzeniem tych słów wydaje się być decyzja chińskiego rządu, który w połowie września wprowadził całkowity zakaz handlu Bitcoinem, o czym zresztą pisaliśmy w tym artykule - waluta potaniała wówczas do 3000 USD za jednostkę, jednak jak już wiecie wydarzenia te tylko na moment przeszkodziły w kolejnym biciu rekordów notowań.
Czy pomysł umożliwienia tradingu Bitcoinem przez Goldman Sachs jest dobrym pomysłem? Wydaje się on mocno wątpliwy z jednego prostego powodu. Dlaczego? Wśród największych zalet wirtualnej waluty wymienia się anonimowość transakcji, brak pośredników, bardzo niskie prowizje lub ich brak - po wprowadzeniu do publicznego obrotu Bitcoin może stracić niektóre ze swoich zalet, a to właśnie dzięki tym zaletom jest on tak bardzo popularny. Pamiętajmy jednak, że są to zalety wymieniane przez osoby należące do grona fanów inwestowania w kryptowaluty. Osobiście zaliczam się do osób stojących w szeregu z Jamiem Dimonem.