Jaki będzie koniec roku na amerykańskich oraz europejskich giełdach? Goldman Sachs przedstawił analizy dotyczące możliwego rozwoju sytuacji w ciągu najbliższych miesięcy. Według analityków jednego z największych banków inwestycyjnych na świecie indeksy takie jak S&P 500 oraz Stoxx Europe 600 stracą przynajmniej ok. 2 proc. w stosunku do obecnych poziomów.
Wynika to z faktu zwiększonego ryzyka politycznego w Europie oraz w Stanach Zjednoczonych, gdzie niebawem będziemy świadkami wyborów prezydenckich. Najważniejsze czynniki ekonomiczne negatywnie oddziałujące na sentyment inwestorów to słabsze wyniki europejskich gospodarek oraz spadające zyski przedsiębiorstw w USA oraz prawdopodobna podwyżka stóp procentowych przez FED. Obecne wysokie poziomy cen akcji mogą być trudne do utrzymania, fundamentalne wyniki spółek od kilku kwartałów są coraz słabsze. Ciekawostką jest to, że statystycznie pierwszy rok nowego prezydenta USA jest historycznie najsłabszy właśnie dla akcji. Według danych towarzystwa US Global Investors w pierwszym roku urzędowania poszczególnych prezydentów notowano najmniejszy wzrost indeksu S&P 500 w przeciągu przeanalizowanych 170 lat. Najlepszy statystycznie pod względem stopy wzrostu okazywał się trzeci rok kadencji amerykańskich prezydentów.
Dyrektor zarządzający Goldman Sachs Christian Mueller-Glissmann powiedział, że mamy obecnie większe prawdopodobieństwo wystąpienia szoku oraz przedstawił swoją koncepcję alokacji kapitału: "Jesteśmy za przyjęciem bardziej defensywnej strategii z nastawieniem na azjatyckie i wschodzące rynki. Jesteśmy bardziej pesymistyczni w kontekście ostatnich miesięcy roku w stosunku do Europy oraz USA."
Dodatkowym zagrożeniem jest sytuacja europejskiego sektora bankowego, w szczególności Deutsche Banku oraz włoskich banków UniCredit oraz Monte dei Paschi. W ubiegłym miesiącu agencja ratingowa Fitch wydała ostrzeżenie o możliwych konsekwencjach braku przeprowadzania reform zalecanych bankom przez EBC. Warto również pamiętać o sytuacji politycznej na Półwyspie Apenińskim, gdzie zbliża się referendum w sprawie konstytucji, a opozycyjny, eurosceptyczny Ruch Pięciu Gwiazd zyskuje na popularności. Nie do pozazdroszczenia jest również sytuacja samego Mario Draghiego, którego program skupu aktywów może spotkać się z problemem braku płynności na rynku. Giełdy w dużej mierze są obecnie uzależnione od polityki pieniężnej banków centralnych, które znajdują się pod dodatkową presją słabych danych gospodarczych.
Teoretycznie dobra sytuacja na rynku giełdowym w Wielkiej Brytanii, który w tym roku uzyskał najlepszy wynik z najważniejszych światowych parkietów jest spowodowana taniejącym funtem. Spadek kursu walutowego przełożył się na zwiększenie atrakcyjności spółek, które główne przychody uzyskują poza granicami Wielkiej Brytanii, ale notowane są w Londynie. Jeśli wartość indeksu FTSE 100 przeliczymy na amerykańskie dolary to przekonamy się, że tak naprawdę wynik jest dużo słabszy. W dalszym ciągu otwartą kwestią jest wpływ "Brexitu" na gospodarkę Zjednoczonego Królestwa. Zdaniem Tima Reesa, który jest odpowiedzialny za rynek akcji w Insight Investment Management: "Efekt słabego funta nie będzie trwał w nieskończoność, a brak obecnie innych wzrostowych impulsów. Takim impulsem na pewno nie będzie gospodarka. W dalszym ciągu pozostaje zbyt wiele niepewności związanych z konsekwencjami wyjścia Wielkiej Brytanii z UE."
Na rynku surowcowym ropa naftowa osiągnęła najwyższy poziom od roku. Wzrost ceny został spowodowany informacjami z Rosji, gdzie Władimir Putin poinformował o możliwym zamrożeniu wydobycia "czarnego złota". Zmagająca się z problemami gospodarka rosyjska jest w znacznym stopniu uzależniona od ropy naftowej oraz gazu ziemnego. Ceny na światowych rynkach pozostawały poniżej oczekiwań Federacji Rosyjskiej, która jest drugim po Arabii Saudyjskiej eksporterem ropy.