Wszystko za sprawą transakcji kupna firmy, do której należą takie marki jak Linksys, Wemo oraz Phyn. Warto jednak dodać, że transakcja nie została jeszcze zaakceptowana przez amerykańską komisję do spraw inwestycji zagranicznych, a to może nie okazać się takie proste.
Podczas prezydentury Donalda Trumpa zdarzały się przypadki zablokowania nabycia spółek amerykańskich przez spółki zagraniczne - za przykład posłużyć może próba przejęcia Qualcommu (NASDAQ:QCOM) przez Broadcom. Za powód blokady podano obawy o bezpieczeństwo narodowe. Nic więc dziwnego, że Foxconn obiecał zbudować fabrykę o wartości 10 miliardów dolarów w Wisconsin. Zatrudnienie w fabryce mogłoby znaleźć kilka tysięcy osób - nie trudno się domyślić, że taka obietnica ma przekonać administrację Stanów Zjednoczonych do wyrażenia zgody na sfinalizowanie umowy, której wartość ma wynieść 866 mln dolarów.
Nie ma co ukrywać - tajwańska firma kojarzona jest przede wszystkim z realizacji zleceń dla Apple'a (NASDAQ:AAPL). Zakup amerykańskiej firmy pozwoliłby jej nie tylko na międzynarodową ekspansję, ale również na zdywersyfikowanie własnej działalności. Mówi się, że połowa przychodów ze sprzedaży Foxconnu pochodzi od Apple'a. Załóżmy więc, że iPhone traci popularność, Tim Cook postanawia zmienić partnera bądź zarządzana przez niego firma popada w kryzys - każdy z tych scenariuszy, mniej lub bardziej prawdopodobny, oznacza duże kłopoty dla tajwańskiej spółki.
Dzięki zakupowi Belkin oferta tajwańskiej firmy poszerzyłaby się m.in. o routery wi-fi, bezprzewodowe ładowarki oraz szereg urządzeń elektronicznych znajdujących zastosowanie w tzw. inteligentnych domach. Wśród nich znaleźć można takie gadżety jak czujniki ruchu czy elektroniczne nianie. Warto przy tym dodać, że routery Linksys cieszą się bardzo dużą popularnością i zaufaniem na całym świecie. Częściowe uniezależnienie działalności od Apple'a? Jak najbardziej.
Do publicznej wiadomości nie podano żadnych informacji mówiących o tym, jak miałaby się zmienić struktura firmy Belkin. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest scenariusz, w którym działalność Belkina pozostałaby niezmieniona, tym samym żadna z dotychczasowych marek nie znikłaby z rynku. Chet Pipkin - dyrektor generalny firmy Belkin zapewne znalazłby się w zarządzie Foxconnu, gdzie bezpośrednio podlegałby swoim przełożonym.
W walce o wyrażenie zgody na przejęcie Belkina największym problemem tajwańskiej spółki może być jej niechlubna reputacja. Ileż to już razy słyszeliśmy o fatalnych warunkach pracy w chińskich fabrykach? Foxconn obiecuje Amerykanom tysiące miejsc pracy, pytanie tylko, kto będzie chciał znaleźć zatrudnienie w miejscu, w którym pracownicy musieli podpisywać oświadczenie o nie podejmowaniu prób samobójczych podczas wykonywania swoich obowiązków. O tym i kilku innych przypadkach wspominałem w jednym z moich artykułów, który możecie znaleźć klikając tutaj.