2021 rok dopiero co się rozpoczął, a Facebook (NASDAQ: FB) już znalazł się pod ostrzałem - od kontrowersji związanych z udostępnianiem danych z WhatsAppa po dochodzenia antymonopolowe rządów praktycznie na każdym kontynencie.
W każdej z tych bitew Facebook znajduje się przede wszystkim w ofensywie. W zeszłym tygodniu gigant postąpił dość agresywnie i zablokował serwisy informacyjne w Australii w odpowiedzi na wprowadzenie nowych przepisów. Google (NASDAQ: GOOGL) poszedł w ślady Facebooka i zagroził całkowitym wycofaniem się z Australii.
W końcu to wymachiwanie szablą zmusiło wszystkie strony do przystąpienia do stołu negocjacyjnego. Na razie osiągnięto porozumienie, jednak faktem jest, że stosując tak surową taktykę, zarówno Google, jak i Facebook były w stanie skutecznie zmodyfikować przepisy na swoją korzyść.
Facebook od samego początku twierdził, że zastosowanie się do nowego ustawodawstwa jest "niewykonalne". Zgodnie z pierwotną wersją nowego prawa Facebook i Google musiałyby płacić australijskim wydawcom za umieszczanie linków do ich treści.
W poście na blogu wiceprezes Facebooka ds. globalnych, Nick Clegg, stwierdził, że
Facebook od 3 lat prowadzi negocjacje z australijskimi posłami. Napisał też, że zablokowanie wiadomości było "prawnie konieczne", gdy wejście ustawy stało się nieuchronne.
"Nie bierzemy ani nie prosimy o treści, za które poproszono nas o zapłacenie potencjalnie wygórowanej ceny" - wyjaśnia Clegg. Porównał ustawodawstwo do "zmuszania producentów samochodów do finansowania stacji radiowych, ponieważ ludzie mogą ich słuchać w swoich samochodach".
Ostatecznie jednak obie strony doszły do porozumienia. Ustawodawstwo zostało zmienione tak, aby "zachęcać do uczciwych negocjacji bez wiszącej nad głowami groźby okrutnego i nieprzewidywalnego arbitrażu".
Post Clegga kończy się opisem trzeciego sposobu rozwiązania tego problemu. Facebook planuje wydać w ciągu najbliższych 3 lat 1 mld USD na partnerstwa z serwisami informacyjnymi. W ramach współpracy agencje te otrzymają wynagrodzenie, gdy ich treści pojawią się w sekcji wiadomości w aplikacji Facebooka. Google również planuje wydać 1 mld USD na podobne partnerstwa w ciągu najbliższych trzech lat.
Jednak takie posunięcia gigantów raczej nie powstrzymają krytyki. Taktyka palenia mostów Facebooka i Google'a przeciwko australijskiemu rządowi już teraz skłania wydawców w UE do lobbowania na rzecz podobnych przepisów.
"Stało się jasne, że bez podejścia w stylu australijskim giganci technologiczni grożą odejściem od negocjacji lub całkowitym opuszczeniem rynków" - powiedziała w rozmowie Bloombergiem Angela Mills Wade, dyrektor European Publishers Council.
Nie wiadomo, czy klauzula arbitrażowa w stylu australijskim zostanie uwzględniona w przyszłej unijnej ustawie o rynkach cyfrowych (Digital Markets Act). Nie jest też jasne, czy Facebook wprowadziłby kolejną blokadę wiadomości na całym kontynencie, gdyby taka regulacja miała wejść w życie.
Nie byłoby to bezprecedensowe. W 2014 roku Google zamknął serwis informacyjny w Hiszpanii po tym, jak tamtejszy rząd przyjął prawo podobne do australijskiego.
Pozostaje pytanie: czy giganci technologiczni, tacy jak Facebook, mogą skutecznie kształtować politykę rządu, po prostu grożąc wycofaniem swoich usług? Takie pytania będą zyskiwać na znaczeniu, gdy rządy na całym świecie będą podejmować kroki w celu ograniczenia nadmiernego wpływu Big Tech.