Źle rozpoczął się nowy tydzień handlowy. Amerykańskie indeksy nie obroniły się przed słabym sentymentem na rynkach globalnych, w związku z zagrożeniem niewypłacalnością dużej chińskiej firmy z branży nieruchomości, tym samym pogłębiając straty z ubiegłego tygodnia.
Poniedziałkowa sesja zakończyła się solidnymi, z punktu widzenia ostatnich miesięcy, spadkami. S&P500 (NYSE:SPY) spadł o 1,7% do 4 357 pkt., Dow Jones (NYSE:DIA) o 1,8% do 33 970 pkt., podczas, gdy Nasdaq (NASDAQ:QQQ) o 2,2% 14 713 pkt., pomimo solidnego finiszu ze strony kupujących, którzy odrobili część strat. Najbardziej zdumiewający jest fakt, że wczorajsza sesja, która przecież zakończyła się względnie umiarkowanymi spadkami, była najgorszą od końca lutego bieżącego roku. To tylko potwierdza, z jaką monotonią drobnych wzrostów i co rusz podbijania historycznych szczytów 'o punkcik', mieli do czynienia inwestorzy w ciągu ostatniego półrocza. Z drugiej strony, póki co trudno mówić nawet o korekcie, choćby z uwagi na fakt, że S&P500 po wczorajszym osunięciu nawet nie stracił z pola widzenia ostatnich wrześniowych szczytów, znajdując się ledwo 4% poniżej.
Komentatorzy zza oceanu wskazują, iż bezpośrednią przyczyną wczorajszego czerwonego atramentu, były obawy w związku z zagrożeniem niewypłacalnością chińskiego dewelopera Evergrande Group, który jest najbardziej zadłużonym deweloperem na świecie z zobowiązanami w wysokości ponad 300 miliardów USD. Sprawę pogarsza fakt, iż najbliższy termin spłaty odsetek od zagranicznych obligacji przypada na najbliższy czwartek. Chociaż wcześniej plotkowano, że Evergrande jest zbyt duży, aby upaść, według doniesień Wall Street Journal, Pekin ma pozwolić na upadek dewelopera, tym samym wywołując olbrzymie straty dla akcjonariuszy i obligatariuszy firmy oraz efekt domina dla innych deweloperów z Chin, Hongkongu oraz ogólny systemowy wpływ na inne gałęzie gospodarki. Na pojawiające się sugestie, iż Evergrande jest podobny do upadku Lehman Brothers, analitycy dobrze zorientowani w chińskiej gospodarce, wskazują, że rynek deweloperów jest tam wysoce rozdrobniony, a udział Evergrande stanowi ledwo 4%.
Poza Evergrande, inwestorów za oceanem martwi także najbliższe posiedzenie Rezerwy Federalnej, która podczas środowej konferencji prasowej, ustami swojego prezesa Jerome Powella, przy okazji ogłoszenia decyzji w sprawie stóp procentowych, może doprecyzować harmonogram ograniczenia programu skupu obligacji, o czym Wall Street plotkuje od kilku miesięcy, jednak do tej pory zdawało się to zamiatać pod dywan. Innymi słowy oznacza to przyszłe ograniczenie przez Fed programu stymulacyjnego, który dostarcza na rynek darmowy pieniądz i wywołuje sztuczny popyt na obligacje, także tych śmieciowych, nierentownych firm, które z pewnością nie przetrwałyby pandemii. Jak to zwykle bywa, Fed może coś zakomunikować w środę, ale nie musi.
We wtorek, kontrakty na S&P500 przed rozpoczęciem regularnej sesji, wskazywały na odreagowanie i wzrosty rzędu 0,7%.