Najszybciej rosnące rynki budowlane w Europie potrzebują pracowników. Projekty budowlane w Rumunii, Polsce i innych krajach Europy Wschodniej nie mają problemów z uzyskaniem finansowania, a ze znalezieniem odpowiedniej ilości rąk do pracy.
Niedobór siły roboczej grozi zahamowaniem na najszybciej rosnących rynkach budowlanych na kontynencie, co może mieć negatywne skutki dla gospodarek tych krajów. Wzrost niechęci do imigrantów w takich miejscach jak Polska i Węgry doprowadził do wrogości wobec imigracji, która mogła pomóc w wypełnieniu próżni.
Robotnicy z Europy Wschodniej sami wyemigrowali na zachód w poszukiwaniu lepszej płacy już wiele lat temu. Nawet teraz, gdy pieniądze zalewają wschód i przekształcają dawne komunistyczne metropolie, takie jak Bukareszt, Budapeszt i Warszawa, nie jest łatwo namówić ich do powrotu. Exodus od momentu rozszerzenia Unii Europejskiej o kraje byłego bloku wschodniego w 2004 r. objął ponad 5 milionów osób (tylko dla samej Polski i Rumunii) i sprawił, że ich budowniczowie są obecni w dużej liczbie w takich miastach jak Londyn, Berlin i Madryt.
Kłopot polega na tym, jak sprowadzić ich z powrotem. Płace rosną, ale wciąż pozostają na niższym poziomie do tego, co ludzie mogą zrobić w Europie Zachodniej. Na rynku pracy nie ma wystarczająco dużo nowych pracowników. Istnieje silna konkurencja o pracowników na rynku. Dla przykładu austriacki projekt firmy Strabag AG (STR:Vienna) dotyczący budowy stadionu piłkarskiego w Bratysławie o wartości 50 milionów euro oraz powierzchni 22 500 miejsc, opiera się na pracownikach z Bułgarii i Rumunii. Dyrektor projektu Juraj Bacmanak powiedział, że "napięte terminy zmuszały firmy do poszukiwań pracowników za granicą i zatrudniania osób z niewielkim doświadczeniem lub bez doświadczenia".
Skanska AB (STO: SKA-B), która ma 300 projektów w całym regionie, spotyka się z podobnymi wyzwaniami w każdym kraju, twierdzi Michal Jurka, dyrektor szwedzkiej firmy dla Czech, Słowacji, Węgier i Rumunii. "Jesteśmy w szczytowym okresie na rynku nieruchomości komercyjnych" - powiedział. "Na wszystkich rynkach wyraźnie widać, że lokalna siła robocza nie jest wystarczająca z powodu boomu budowlanego".
Relatywna różnica w poziomie ubóstwa między Europą wschodnią i zachodnią pozostaje bardzo wysoka. Analizy Banku Światowego wskazują, że produkt krajowy brutto na mieszkańca w Polsce i na Węgrzech pozostaje znacznie poniżej połowy średniej UE, choć te zestawienie nie uwzględnia korekty o koszty utrzymania.
Na podstawie danych Eurostatu przeciętne roczne wynagrodzenie w Rumunii wynosi około 20 procent średniej unijnej, w Polsce jest to 35 procent. Przy obecnej stopie wzrostu minie 59 lat zanim poziom zarobków nad Wisłą wyrówna się ze średnią europejską.
Statystyki opublikowane w tym tygodniu pokazują jednak, że zdecydowana większość Polaków nie rozważa już emigracji, podczas gdy liczba obywateli Europy Wschodniej pracujących w Wielkiej Brytanii spadła o 15 procent w ciągu ostatnich trzech miesięcy, ponieważ kraj zbliża się do opuszczenia UE.
Premier Polski Mateusz Morawiecki wezwał Polaków do powrotu i pomocy w obronie "patriotyzmu gospodarczego". Powiedział, że Polska nie może już być miejscem, w którym Europa Zachodnia może po prostu wziąć to, co chce, krytykując zagraniczne firmy za "kolonizację" naszego kraju. Źródłem tej narracji jest potrzeba utrzymania wzrostu gospodarki, a budowlańcy są z tej perspektywy ważni, ponieważ UE inwestuje w infrastrukturę, taką jak drogi, lotniska i inne, a prywatni deweloperzy budują liczne biurowce. Polska to największy kraj w regionie, dostaje najwięcej pieniędzy od UE, a dodatkowo zamierza zbudować od podstaw największe lotnisko w Europie.
Rynek czeski, polski i rumuński są również napędzane potrzebą budowy biur, fabryk i centrów dystrybucyjnych w związku z dużym popytem konsumentów. Spółki z branży nieruchomości Colliers International i Cushman & Wakefield szacują, że ponad 5 miliardów euro zostało zainwestowane w nieruchomości komercyjne w pierwszej połowie roku. "Budujemy bardzo dużo, a to wciąż za mało" - powiedział Michael Smithing, dyrektor biura doradztwa dotyczącego nieruchomości Colliers International w Budapeszcie.
"Sztuczka polega na tym, aby móc sprostać wymaganiom rynku pracy, jednocześnie utrzymując pod kontrolą płace" - powiedział Thomas Birtel, CEO Strabaga. Jego firma liczy na Europę Środkową i Wschodnią gdzie prowadzi 22 procent swojej działalności. "Największy problem widzimy w Polsce, ale są również negatywne sygnały na rynku pracy na Węgrzech i w Rumunii" - powiedział Birtel. "