Moratorium na eksmisję w USA wygasło 31 lipca, co stawia wielu wynajmujących w trudnej sytuacji.
Ogólnokrajowy zapis wygasa po tym, jak nie powiodły się wysiłki administracji Joe Bidena mające na celu uzyskanie przedłużenia owego moratorium, co naraża setki tysięcy lokatorów na ryzyko utraty miejsca do zamieszkania.
Wygaśnięcie może być na pewno potraktowane jako porażka Bidena, który od miesięcy próbował naprawić dysfunkcyjny program pomocy w nagłych wypadkach, aby pomóc borykającymi się z problemami najemcami i właścicielami. Przy kompletnym braku czasu i by powstrzymać potencjalną falę eksmisji, Biały Dom zmienił nieco kurs, próbując przerzucić odpowiedzialność na Kongres, jednak Demokraci w Izbie również nie dali rady uratować sytuacji.
Jest to poniekąd kulminacja miesięcy, gdy próbowano naciskać na poszczególne stany, aby przyspieszyć pomoc mieszkaniową dla najemców przed wygaśnięciem moratorium. Część zaniedbań zostało jeszcze z czasów poprzedniego prezydenta, Donalda Trumpa, który nie zaczął żadnego realnego działania w tej sprawie.
W rezultacie z programu pomocy w nagłych wypadkach o wartości 47 miliardów dolarów wydano do tej pory tylko 3 miliardy dolarów - jedynie 7 procent tego, co miało stanowić zastrzyk gotówki zapobiegający kryzysom. Co ciekawe, sędzia Brett Kavanaugh ostrzegł w zeszłym miesiącu, kiedy Sąd Najwyższy zezwolił na jednomiesięczne przedłużenie moratorium na eksmisję, że jakiekolwiek dalsze przedłużenie będzie musiało przejść przez Kongres. Była jednak niewielka szansa, że Republikanie się na to zgodzą, a kiedy urzędnicy Białego Domu o to poprosili, do wygaśnięcia moratorium zostały jedynie dwa dni. Demokraci wzruszyli ramionami, bo w takim czasie nie da się zbudować poparcia dla takiego ruchu, zwłaszcza w sprawie.
Federalne moratorium na eksmisje, wprowadzone w listopadzie 2020 roku, było skuteczne, zmniejszając o około połowę liczbę spraw eksmisyjnych, które normalnie byłyby wniesione od zeszłej jesieni. Wygaśnięcie federalnego zamrożenia jest równoważone przez inne inicjatywy na rzecz najemców, które trwają mimo to. Wiele stanów i miejscowości, jak na przykład Nowy Jork i Kalifornia, przedłużyło własne moratoria, co powinno częściowo osłabić ogólnokrajowy efekt. W niektórych miejscach sędziowie, zdając sobie sprawę z możliwości masowej fali eksmisji, powiedzieli, że będą świadomie zwalniać sprawy i większym stopniu korzystać z programów dywersji eksmisji.
Wciąż istnieje jednak ryzyko prawdziwej fali spraw. W największych miastach i stanach wpłynęło już ponad 450 tysięcy spraw eksmisyjnych od początku pandemii w marcu 2020 roku. Są jednak jeszcze inne dane, którą brzmią problematycznie. Według sondażu przeprowadzonego przez Census Bureau, około 11 milionów dorosłych najemców jest uważanych za poważnie zalegających z płatnościami czynszu. Inne statystyki, tym razem Departamentu Skarbu, opublikowane w zeszłym tygodniu, mówią, że w czerwcu 290 000 najemców otrzymało 1,5 miliarda dolarów pomocy w związku z pandemią. Do tej pory w ramach programu pomoc otrzymało około 600 tysięcy najemców.
Moratorium miało wygasnąć 30 czerwca, ale Biały Dom, pod naciskiem grup najemców, przedłużyły zamrożenie do 31 lipca, mając nadzieję, że wykorzystają ten czas na przyspieszenie napływu pomocy na wynajem. Jak wiemy, nie do końca tak się stało.
W oświadczeniu Biden starał się nałożyć na lokalnych urzędników obowiązek zapewnienia pomocy mieszkaniowej, mówiąc: "nie ma usprawiedliwienia dla żadnego stanu lub miejscowości, która nie przyspiesza funduszy dla właścicieli i najemców".
"Każdy stan i samorząd musi uzyskać te fundusze, aby zapobiec każdej możliwej eksmisji" - dodał.
Wygląda na to, że sierpień może stać w USA pod znakiem spraw eksmisyjnych, a także impasu politycznego z nim związanego.