Ceny ropy naftowej spadły o ponad 60% odkąd osiągnęły swój szczyt na poziomie 110 USD za baryłkę w czerwcu 2014 roku. Ten spadek był związany z obawami odnośnie tego, że globalna produkcja przewyższa światowe zapotrzebowanie na ropę naftową. W związku z tym, że czasy, gdy cena ropy naftowej osiągała trzycyfrowe wartości już dawno przeminęły, dochody państw oraz zyski spółek, których źródłem była produkcja ropy naftowej i gazu, drastycznie się zmniejszyły, co skutkowało powszechnymi zwolnieniami, ograniczeniem dotacji rządowych, a także unieważnieniem inwestycji o wartości miliardów dolarów. Minister energii Kataru, który sprawuje w tym roku prezydencję w OPEC zwołał spotkanie głównych producentów ropy naftowej, w czasie którego mieli oni zadecydować o krokach, które powinny być podjęte w celu zatrzymania spirali spadku koniunktury. To spotkanie rozpoczęło się w sobotę w Doha.W lutym Katar dołączył do Arabii Saudyjskiej, Rosji oraz Wenezueli, zobowiązując się do ograniczenia produkcji ropy naftowej na poziomie ze stycznia. To oświadczenie było dużą niespodzianką dla inwestorów w związku z czym, ceny ropy naftowej poszybowały w górę o niemal 50% po tym, jak sięgnęły już poziomu najniższego od 12 lat, kiedy to za baryłkę ropy naftowej płacono 28 USD. Problem polega na tym, że w propozycji ograniczenia ropy naftowej jest pewien haczyk. Arabia Saudyjska wyjaśniła, że nie zamierza podpisać żadnej umowy dopóki nie zrobią tego również inni producenci ropy naftowej, w tym jej największy rywal polityczny - Iran. Iran zapowiedział natomiast, że nie ograniczy swojej produkcji ropy naftowej dopóki nie osiągnie produkcji w wysokości 1 mln baryłek dziennie, czyli na poziomie sprzed nałożenia sankcji. W sobotę Ministerstwo ds. ropy naftowej Iranu poinformowało, że jego przedstawiciele nie wezmą udziału w spotkaniu w Doha. Podobnie Libia nie zamierza wziąć udziału w spotkaniu, ponieważ zależy jej na odrobieniu strat w produkcji, które powstały w czasie krwawej wojny domowej. Oprócz Iranu i Libii na spotkaniu stawili się wszyscy inni przedstawiciele OPEC.
"Jeśli Iran i Libia nie będą chciały ustąpić, Arabia Saudyjska może zostać zmuszona do ograniczenia swojej produkcji ropy naftowej w przyszłym tygodniu, będzie z pewnością wymagała tego samego również od innych eksporterów ropy naftowej" - powiedział Fadel Gheit, starszy analityk ropy naftowej i gazu Oppenheimer Holdings w Nowym Jorku. Jego zdaniem, w związku z tym, że Arabia Saudyjska jako największy na świecie eksporter ma ogromny wpływ na światowy rynek ropy naftowej, "brak porozumienia co do polityki produkcji ropy naftowej może doprowadzić do długotrwałej wojny cenowej, która będzie miała negatywny wpływ na wszystkich producentów tego surowca".
Najważniejsze jest to, że niskie ceny ropy naftowej będą powodem do paniki dla wielu państw, a niektóre z nich będą musiały podjąć określone działania. Właśnie takie skutki może mieć odbywające się w ten weekend spotkanie w Doha. Spadek cen ropy naftowej uderzył już w gospodarki krajów rozwijających się, takich jak Wenezuela, gdzie sprzedaż ropy naftowej stanowi 96% krajowego eksportu, a także ponad połowę produktu krajowego brutto. To południowoamerykańskie państwo jest na skraju załamania gospodarczego, niskie ceny ropy naftowej pogarszają również sytuację pogrążonych w kryzysie finansowym Brazylii oraz Rosji.
Jeśli chodzi o inwestorów, ceny ropy naftowej spadły w piątek o 3% w związku z tym, że inwestorzy podjęli ryzyko w oczekiwaniu na spotkanie w Doha. To spotkanie z pewnością będzie powodem większej zmienności na rynku w przyszłym tygodniu, dlatego też inwestorzy zainteresowani ropą naftową, a także spółki działające w tym obszarze, powinni się przygotować na wybuchy gniewu.