Władze stanowe sprzeciwiają się decyzji administracji Donalda Trumpa. Chodzi o utratę przez stan Kalifornia prawa do ustalania własnych norm emisji spalin. Taka decyzja spotkała się z krytyką przez władze dwudziestu trzech stanów, które wystąpiły przeciwko Trumpowi. Sprawa zostanie rozpatrzona przez Sąd Apelacyjny USA.
W środę Donald Trump ogłosił, że wkrótce stan Kalifornia utraci prawo do ustalania własnych norm emisji spalin. Od wielu lat władze Kalifornii starają się dbać o środowisko i wprowadzają restrykcyjne normy - Kalifornia jest pod tym względem pionierem, ponieważ jako pierwsza wprowadziła takie normy emisji spalin na przełomie 1966 i 1967 roku. Autonomię Kalifornii w tym zakresie uwzględniono w tzw. ustawie o czystym powietrzu. Obecnie Kalifornia jest jednym z najbardziej zaludnionych stanów, zamieszkuje ją ponad 40 milionów obywateli, którzy korzystają z 34 milionów samochodów - jest to największy amerykański lokalny rynek sprzedaży samochodów.
W przeszłości doszło do zniesienia autonomii Kalifornii w tym zakresie. W 2007 roku George Bush odebrał możliwość ustalania norm emisji przez władze stanowe Kalifornii, ale dwa lata później Barack Obama przywrócił prawo i ogłosił plan zaostrzenia norm emisji spalin na poziomie krajowym. Do 2025 roku średnie zużycie paliwa miało być poniżej poziomu 6 litrów na 100 kilometrów. Koncerny motoryzacyjne zaprotestowały w związku z potencjalnymi karami finansowymi w przypadku przekroczenia norm - oszacowano, że zmiana technologii, która ograniczy zużycie paliwa będzie kosztować korporacje ponad 300 miliardów dolarów. W czwartek Departament Transportu USA stwierdził, że prawo federalne zabrania wprowadzania regulacji stanowych i lokalnych, które mają dotyczyć zużycia paliw przez pojazdy, w tym emisji gazów cieplarnianych w Kalifornii.
Decyzja Donalda Trumpa i ogłoszenie jej na Twitterze spotkało się z krytyką 22 władz stanowych oraz Nowego Jorku i Los Angeles, które pozwały Prezydenta Trumpa. Wniosek o cofnięcie tej decyzji został przygotowany przez Prokuratora Generalnego Kalifornii Xaviera Becerra, który w oświadczeniu stwierdził, że "Gabinet Owalny nie jest odpowiednim miejscem do uczenia się pracy w miarę jej wykonywania". Od początku kadencji Donald Trump próbuje zawiesić autonomię Kalifornii w zakresie ustalania standardów zużycia paliwa i zawieszenia programu przywróconego wcześniej przez Baracka Obamę. Kalifornia zaprotestowała, jej sprzeciw poparło 12 innych stanów. Według Donalda Trumpa taka zmiana ma pozwolić na produkcję tańszych i bezpieczniejszych samochodów. Ta decyzja ma także aspekt polityczny - Demokraci rządzą w Kalifornii. Według wspomnianego wcześniej Prokuratora Generalnego Xaviera Beccera administracja Trumpa źle zinterpretowała prawo federalne i zignorowała postanowienia Kongresu.
W lipcu władze stanowe Kalifornii zdecydowały się na podpisanie porozumienia z przedstawicielami koncernów motoryzacyjnych - z amerykańskim Fordem (NYSE: F), niemieckim BMW i Volkswagenem oraz japońską Hondą. W ramach porozumienia koncerny zobowiązały się do redukcji zużycia paliwa o 3,7% rocznie w latach 2022-2026. Wcześniej program uchwalony za Baracka Obamy przewidywał redukcję na poziomie 4,7% rocznie do 2025 roku. W odpowiedzi na podpisane porozumienie administracja Trumpa i Departament Sprawiedliwości rozpoczął dochodzenie w sprawie złamania przepisów antymonopolowych przez Kalifornię i cztery koncerny. Złożony pozew sądowy przeciwko Trumpowi będzie rozpatrywany przez Sąd Apelacyjny USA, który w większości składa się z sędziów powołanych przez Demokratów, co zwiększa szanse władz Kalifornii na wygraną procesu. Eksperci prognozują, że w przypadku wygranej Biały Dom odwoła się do Sądu Najwyższego USA, w którym natomiast przewagę mają Republikanie.