Kryptowaluty z Bitcoinem na czele w ostatnich miesiącach rozbudzają ludzką wyobraźnię do czerwoności. Wieść o kosmicznych zyskach roznosi się po sieci jak epidemia, zarażając przy tym koleje masy nieświadomych zagrożenia drobnych inwestorów. Pomagają w tym liczni 'naganiacze', brokerzy i same giełdy kryptowalut. Po co więc ludziom Bitcoin i dlaczego większość powinna się trzymać od niego z daleka?
Z giełdą mam do czynienia od dziesięciu lat. W tym czasie zarobiłem i straciłem pieniądze. Na co dzień zajmuję się tradingiem akcji, jestem nauczony bardzo ostrożnego grania i trzymania się określonych zasad. Obserwuję fenomen Bitcoina już pewien czas. Pamiętam okres, kiedy był notowany po kilkaset dolarów - już to było w mojej ocenie istotnie niebezpiecznym zjawiskiem. W 2017 roku kryptopociąg przyspieszył, a kula śniegowa urosła. Kilka dni temu kurs szturmem przebił 5000 $ (obecnie Bitcoin jest notowany po cenie 5600 $) - dużo jak na nic nie warty elektroniczny środek płatniczy wymyślony przez informatyków. Żadna konwencjonalna waluta nie jest tak cenna. Szaleństwo rozgrzanych głów weszło w himalaje absurdu. Typowa, szyta grubymi nićmi, bańka.
Zabawa w Bitcoina się skończyła, zaczęła się zmasowana akcja wyrywania pieniędzy z portfeli drobnicy.
Przewidywanie ceny Bitcoina na przyszły tydzień jest tak samo miarodajne jak długoterminowa prognoza pogody. Bitcoin stał się brutalnym narzędziem spekulacji, nad którym nikt nie ma realnej kontroli.
Bitcoin jest warty tyle, ile zapłacą za niego spekulanci. Pomijając technologię, na której został zbudowany, główną wartością Bitcoina jest to, że jest on po prostu popularny, modny, to, że się o nim rozmawia. Kolejne poziomy ceny rozbudzają nieświadomych drobnych inwestorów, którzy chcą szybko na tym instrumencie zarobić. Dlaczego nieświadomych? Należę do pewnej grupy poświęconej Bitcoinowi na znanym portalu społecznościowym. W ostatnim roku społeczność owej grupy urosła pięciokrotnie. Lawinowo przybywają nowi uczestnicy, zupełnie nie mający wiedzy w temacie, ale za to chcący kupić Bitcoina tu i teraz. Przy okazji stają się łatwym mięsem armatnim dla wszelkiej maści naganiaczy z YouTube'a obiecujących kosmiczne stopy zwrotu, jak i usługi powiązane z kryptowalutami, także te oparte o system MLM, szkolenia, sygnały oraz inne usługi doradcza. Zabawa w Bitcoina się skończyła, zaczęła się zmasowana akcja wyrywania pieniędzy z portfeli drobnicy. Uczestniczą, w tym zarówno giełdy kryptowalut czy brokerzy, jak również market makerzy forex chętnie wprowadzający CFD na kryptowaluty z dźwignią. Organizują oni webinary i konferencje, gdzie nie chodzi tyle o uświadamianie ludzi o zagrożeniach, a o dodatkowe nakręcanie popytu. Strata klienta jest naszym zyskiem. Jeden traci drugi się bogaci. I to jest bardzo niepokojące.
Bitcoin jest niebezpieczny dla drobnego inwestora również z innych powodów. Waluta nie ma żadnego fundamentu poza technologią, w istocie jest subprimem środka płatności i nie stanie się nigdy tym czym dziś jest np. Visa. Jak przekonać miliardy ludzi, aby przestali korzystać z kart płatniczych i zaczęli płacić telefonami? Kurs Bitcoin jest niebezpiecznie zmienny, wahania w skali tygodnia dochodzą przy ekstremalnych przesileniach do 1000 $ (!), co w istocie nie jest normalne. Nie da się Bitcoina wycenić, oszacować. Co powoduje tak gwałtowne zmiany ceny? Informacja, panika lub euforia tłumu. Ktoś ważny coś powie, jakiś kraj czegoś zabroni, a tłum i kurs wariuje. Dodając do tego fakt, iż rynek kryptowalut jest niewielki, płytki, a handel rozproszony między prywatnymi giełdami, nad którymi nikt nie ma kontroli, lub brokerami forex, którzy mogą namalować na ekranie cenę, jaką tylko chcą, powoduje, że dużym graczom nastawionym na oczyszczenie kieszeni drobnicy z pieniędzy, łatwo tym rynkiem manipulować. I na pewno to robią. Na nic analizy techniczne, skoro instrument nie ma jednej ceny (jest notowany na wielu giełdach). Przewidywanie ceny Bitcoina na przyszły tydzień jest tak samo miarodajne jak długoterminowa prognoza pogody. Aby przesunąć kurs indeksu giełdowego w Stanach Zjednoczonych, potrzeba kontenera dolarów. Na Bitcoinie jest to łatwiejsze. Nic nie dzieje się bez powodu. Czy chciałbyś otrzymywać wypłatę w Bitcoinach? Ja nie, preferuję dolary.
Reasumując. Apple (Nasdaq: AAPL) ma kapitalizację 830 miliardów dolarów, cały rynek kryptowalut sto kilkadziesiąt, z czego miażdżącą większość stanowi Bitcoin i Ethereum, reszta się nie liczy. Apple jest na wyciągnięcie ręki, reprezentuje ogromny przemysł, z jego produktów korzystają na świecie setki milionów ludzi. Co więcej, firma wypłaca dywidendy, choćby nie wiadomo co się stało, nie zniknie z dnia na dzień, a inwestorzy nie stracą pieniędzy. Być może kiedyś w założeniu twórców Bitcoin miał sprawować inną, bardziej przydatną światu funkcję. Stał się jednak brutalnym narzędziem spekulacji, nad którym nikt nie ma realnej kontroli, przy wykorzystaniu którego jedni zabierają pieniądze drugim. Przyciąga chciwych ryzykantów, hazardzistów i odstrasza tych, którzy unikają ryzyka. (Pseudo)waluta nie będzie rosła w nieskończoność. W którymś momencie duży kapitał uzna, że już nie potrzebuje Bitcoina, że zarobił już wystarczająco i dokona się big short. Dlatego uważam, że w obecnych czasach Bitcoin jest wysoce niebezpieczną zabawką w rękach przeciętnego inwestora. Petardą wybuchającą w zaciśniętej dłoni. Łatwo się poparzyć.
Niniejszy artykuł stanowi prywatną opinię autora i ma na celu wskazanie istotnych zagrożeń związanych ze spekulacją na tym kolosalnie niebezpiecznym instrumencie finansowym.