Rezerwa Federalna złagodziła wojnę z inflacją, która kierowała polityką monetarną przez ostatnie pół wieku. Szacuje się, że takie podejście może sprzyjać rynkowi pracy.
Przez dziesięciolecia Rezerwa Federalna uważała inflację za swojego głównego wroga i uważała, że stopa bezrobocia daje wyraźną wskazówkę, kiedy inflacja wzrośnie. W momencie, gdy stopa bezrobocia spadała zbyt nisko, Fed podnosił stopy procentowe, aby ostudzić sytuację. W sierpniu 2020 roku, po dwuletnim przeglądzie i w obliczu traumatycznego wzrostu bezrobocia spowodowanego pandemią, podejście to zostało porzucone. Rezultatem jest zielone światło dla planu prezydenta Bidena, by pożyczać i wydawać w nadziei na tworzenie miejsc pracy, mając pewność, że Fed nie będzie zwalczał tego procesu wyższymi stopami procentowymi.
Związek między inflacją a bezrobociem wynika z podręcznikowej zasady ekonomii znanej jako krzywa Phillipsa. Została ona podważona. Stopa bezrobocia nie służy już jako użyteczna wskazówka dla przyszłej inflacji. W latach 50-tych XX wieku ekonomista A.W. Phillips prześledził dekady inflacji płacowej i danych dotyczących bezrobocia i zauważył związek między tymi dwoma wskaźnikami. Niższe bezrobocie zbiegało się z wyższą inflacją, a wyższe bezrobocie zazwyczaj oznaczało niższą inflację. Uzasadnienie jest proste. Gdy bezrobocie jest niskie, brakuje rąk do pracy, więc firmy podnoszą płace, by pozostać konkurencyjne. Aby utrzymać zyski, podnoszą również ceny, na co pracownicy mogą sobie pozwolić dzięki wyższym płacom.
Lata 1950-1969 to okres niskiego bezrobocia i wysokiej inflacji. W dekadach następujących bezpośrednio po II wojnie światowej inflacja i bezrobocie były ze sobą ściśle powiązane, a bankierzy centralni wykorzystywali ten fakt do ustalania polityki pieniężnej. Gdy bezrobocie było niskie, przewidywali, że inflacja wzrośnie. Aby do tego nie dopuścić, spowalniali gospodarkę, w wyniku czego rosło bezrobocie. W efekcie, bezrobocie wśród niektórych ludzi było wykorzystywane do kontrolowania cen dla wszystkich. Następnie mieliśmy do czynienia z stagflacją w latach 1970-1992. W latach 70. związek ten zaczął się psuć. Starania o utrzymanie niskiego bezrobocia doprowadziły do rozwoju psychologii inflacyjnej. W wyniku tego oraz kolejnych szoków naftowych ceny gwałtownie wzrosły. Następnie prezes Fed Paul Volcker postanowił przerwać ten cykl, wprowadzając bardzo wysokie stopy procentowe, które popchnęły gospodarkę w recesję. Przez pewien czas wysokie bezrobocie i wysoka inflacja współistniały ze sobą. Okres od 1993 do 2019 to rozwój nowoczesnego podejścia do polityki monetarnej. Volcker wygrał walkę z inflacją. Jednak wraz z nowymi technologiami i globalizacją, które również wpłynęły na obniżenie kosztów, inflacja zakotwiczyła się tak mocno, że bezrobocie przestało być wiarygodnym wskaźnikiem przyszłego wzrostu cen. Jednak przez kolejne lata Fed nadal używał jednego z nich do przewidywania drugiego. W sierpniu 2020 roku Fed ogłosił, że nie będzie już brał pod uwagę stopy bezrobocia przy ocenie ryzyka inflacji. To otwiera drzwi do trwałego, wyższego poziomu zatrudnienia, na co Fed i administracja Bidena mają nadzieję, że będzie to oznaczać korzyści dla pracowników, szczególnie dla mniejszości i innych osób najbardziej dotkniętych przez recesję.
Innym powodem, dla którego gwałtowny wzrost wydatków federalnych w zeszłym i tym roku nie wywołuje natychmiastowych sygnałów alarmowych w Fed o inflacji lub innych problemach, jest fakt, że oprocentowanie, jakie Stany Zjednoczone płacą za pożyczanie pieniędzy, stale spada. Finansowanie deficytów przez rząd kosztuje mniej niż kiedykolwiek wcześniej. W tym samym czasie ekonomiści zrewidowali swoje poglądy na temat tego, jaki poziom zadłużenia jest nadmierny, bagatelizując wielkość długu danego kraju w porównaniu z jego gospodarką. Zamiast tego wielu z nich zaleca, by patrzeć na wielkość odsetek, które musi płacić rząd federalny. Ten sposób patrzenia na sprawy faworyzuje USA i sprawia, że obecny poziom zadłużenia wydaje się mniej wybuchowy.