Przez ostatni rok gospodarka USA ulega spowolnieniu, jednak tempo wzrostu jest wciąż wyraźnie dodatnie. Obecna sytuacja wynika przede wszystkim z osłabienia sektora produkcyjnego (część jego podsektorów weszła już w stan recesji), które z kolei jest konsekwencją amerykańsko-chińskiej wojny handlowej.
To ironia losu, że konflikt w obszarze handlu przynosi największe szkody przemysłowi wytwórczemu, podczas gdy sektor ten powinien stanowić źródło wsparcia dla gospodarki w perspektywie długoterminowej. Ekonomiści obawiają się, że osłabienie rozprzestrzeni się na inne sektory, w konsekwencji doprowadzając do recesji.
Te same statystyki można przeanalizować z innego punktu widzenia. Wystarczy spojrzeć na główne indeksy giełdowe, na przykład S&P 500 (SPY), które znajdują się na rekordowych poziomach. Dobrze prezentują się także dane z rynku handlu detalicznego i rynku nieruchomości. Nawet rynek pracy, mimo licznych zagrożeń, nie przerwał trendu zwyżkowego. Jeśli owe wzrosty utrzymają się, a sektor produkcji nabierze wiatru w żagle, istnieje duże prawdopodobieństwo, że tempo wzrostu gospodarczego przyspieszy.
Pozytywy
Odczyty części najważniejszych wskaźników gospodarczych sugerują, że taki scenariusz prawdopodobnie nie spełni się. Wszystko wskazuje na to, że obecny trend wzrostowy na giełdzie wyklucza wzrost szans na wystąpienie takiej możliwości. Widać to na przykładzie spółek transportowych, przemysłowych i producentów półprzewodników. Obecnie radzą one sobie znacznie lepiej niż jeszcze przed końcem 2018 roku.
Jeśli chodzi o dane z sektora produkcji, można zaobserwować niewielkie spadki zapasów i wzrost liczby nowych zamówień. Najważniejszym z tych bardziej spekulacyjnych wskaźników jest postęp w zakresie porozumienia handlowego między USA a Chinami, które zostanie sfinalizowanie w przyszłym miesiącu. Nawet najmniejszy progres może pobudzić handel. Przed nałożeniem ceł aktywność była wzmożona, istnieje więc możliwość, że po zniesieniu owych ograniczeń nastąpi kolejny taki wzrost.